Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań. Maciej Gajos poirytowany pytaniami o zespół lidera Lotto Ekstraklasy

Wszyscy pytają mnie o szanse Jagiellonii, a ja już od prawie dwóch lat jestem w Poznaniu! - trochę irytuje się pomocnik Lecha Poznań Maciej Gajos, pytany o szanse czterech faworytów Lotto Ekstraklasy na mistrzostwo Polski. Dziś startują zmagania w decydującym etapie rozgrywek.

Maciej Gajos, pomocnik Lecha Poznań/Andrzej Grupa/INTERIA.TV

Jagiellonia ma punkt przewagi nad Legią, Legia punkt nad Lechem, a Lech punkt nad Lechią. Gdzieś za nimi czai się jeszcze Wisła Kraków, która jednak aby włączyć się do walki o puchary musiałaby chyba dokonać jakiegoś cudu. Maciej Gajos nie skreśla żadnego rywala. 

- Nie odpowiem, kto będzie mistrzem, bo nie wiem. Pierwsza czwórka dość wyraźnie odskoczyła, ale w grze pozostaje jeszcze Wisła, która potrafiła ostatnio wygrywać seriami. To daje pięciu kandydatów, choć trzech ostatnich drużyn w tej grupie mistrzowskiej bym nie skreślał. Siłę trzeba pokazać na boisku, a dopiero na sam koniec można spojrzeć na tabelę - uważa Gajos, który do Lecha trafił z Jagiellonii. 

- Nie będę dokonywał oceny tej drużyny, bo przecież od prawie dwóch lat jestem w Poznaniu, a nie w Białymstoku. Mogę co najwyżej powiedzieć, że wykonują dobrą pracę i ona przynosi efekty - twierdzi piłkarz Lecha.

W "Kolejorzu" Gajos jest jednym z tych piłkarzy, od których Nenad Bjelica rozpoczyna ustalanie składu. Nie widać go może na boisku tak często jak Radosława Majewskiego czy Darko Jevticia, bo też ma znacznie więcej zadań defensywnych. W starciu z Koroną Kielce (piątek, godz. 20.30) Lech zapewne znów będzie atakował rywali pressingiem w środkowej strefie i tu kluczową postacią będzie Gajos. Czy jednak piłkarze Lecha nie będą mieli problemów ze skupieniem się na tym spotkaniu, skoro we wtorek czeka ich finał Pucharu Polski z Arką Gdynia? 

- Ciężko jest odstawić takie prestiżowe spotkanie na bok, ale nie mamy wyjścia. Po podziale punktów jest bardzo ciasno w czołówce, nie możemy niczego stracić na swoim stadionie. Terminarzem się nie zajmowałem, wszystko zaczyna się od początku. Czy Korona jest odpowiednim rywalem na początek, by zdobyć punkty? Ciężko gdybać, każdy chciał być w tej ósemce, im się udało. Nie wiem jak będą pochodzić, czy to dobrze czy źle. Wolę się skoncentrować na mojej drużynie i na mojej pracy.

Odkąd Gajos trafił do Lecha, jego drużyna dwukrotnie grała w finale Pucharu Polski i dwa razy przegrała z Legią Warszawa. Wychowanek Rakowa zagrał w nim jednak tylko rok temu, i to w końcówce.

Maciej Gajos (z lewej) w walce z Krzysztofem Mączyńskim/Fot. Mateusz Skwarczek/

- Dwa lata temu widziałem mecz w telewizji, Lech dominował i przegrał. Rok temu się nie udało, teraz będzie "do trzech razy sztuka". Czy jesteśmy faworytem finału? W większości spotkań nim jesteśmy i musimy się z tym mierzyć. Teraz też opinia jest taka, że to Lech będzie faworytem. Ale to finał, jeden mecz. Nie gra się o trzy punkty, nie ma drugiej szansy na odrobienie strat. Trzeba zrobić wszystko by wrócić z pucharem do Poznania - mówi pomocnik Lecha. - To pierwsza szansa, by zapewnić sobie prawo gry w pucharach, a później skupić się na lidze. Ewentualny sukces jakiś wpływ na naszą postawę może mieć, będziemy troszkę spokojniejsi - dodaje.

Wiosną Lech już raz pokonał Arkę - i to aż 4-1 na jej boisku. Zespół z Gdyni przegrywał spotkanie za spotkaniem, aż w końcu wypadł z górnej ósemki. Doprowadziło to do zmiany trenera. - Kilka miesięcy temu byśmy nie mówili, że w Arce będą zmiany, a tym bardziej o nowym szkoleniowcu. Znamy trenera Ojrzyńskiego, zrobi wszystko by się utrzymać, ale i zdobyć ten puchar. Pewnie łatwiej by się Arce grało, gdyby jednak znalazła się w grupie mistrzowskiej. Ale czy to dobrze dla nas, czy nie, tego nie wiem - kończy Gajos.

Andrzej Grupa

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem