Lech Poznań - Legia Warszawa. Marcin Drajer: Ten mecz może nie być kluczowy
- Jeśli Legia przegra w Poznaniu, a drużyny ją goniące zdobędą punkty, to jeszcze może się zrobić ciekawie – tak przed wznowieniem Ekstraklasy mówi były piłkarz Lecha, Widzewa czy Polonii Warszawa Marcin Drajer.
Zapraszamy na relację na żywo z meczu Lech Poznań - Legia Warszawa!
Relację można również śledzić na urządzeniach mobilnych
- Cieszę się, że sport wraca do funkcjonowania, a piłka nożna jest pierwszą dyscypliną, która dostała zgodę na grę w najwyższych klasach. Jestem ciekawy poziomu, bo to przerwa nietypowa, stanowiąca trzeci okres przygotowawczy. Szykują się ciekawe spotkania, a na dzień dobry klasyk Lech - Legia, który elektryzuje całą Polskę. Szkoda, że bez publiczności, ale po takiej przerwie każdy kto zasiądzie przed telewizorem i tak będzie zadowolony, że mecz się odbędzie - mówi Marcin Drajer, dziś pracujący w strukturach Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej. Kiedyś rozegrał 128 spotkań w Ekstraklasie, w barwach czterech klubów: Lecha, Polonii Warszawa, Widzewa Łódź i Rakowa Częstochowa. Była też mistrzem Europy do lat 16 w 1993 roku - w tamtym zespole grali m.in. Mirosław Szymkowiak, Arkadiusz Radomski, Jacek Magiera czy Mariusz Kukiełka.
Głównym kandydatem do tytułu, także zdaniem Drajera, jest Legia. Aby w miarę spokojnie przystąpić do kolejnych spotkań, zespół z Warszawy nie może potknąć się jednak w Poznaniu. - Ten mecz będzie może nie kluczowy, ale znaczący w kontekście dalszego przebiegu ligi. Drugi zespół traci teraz osiem punktów, Lech i inni dziewięć, więc w przypadku porażki legionistów może zrobić się ciekawie. Na pewno Legii dojdzie wtedy większa presja - uważa Drajer.
- Kto do pucharów? Nie możemy mówić, że tylko Lech i Legia są pewniakami, bo tu jest Cracovia i inne drużyny z czołówki. Trudno coś wyrokować po takiej przerwie. Od dechy do dechy śledzę Bundesligę, tam mecze są dość nietypowe, samy byłem zaskoczony ich poziomem. Być może spowodowane to było brakiem widzów, bo z każdą kolejną kolejką ta liga niemiecka się rozkręca. Myślę, że podobnie będzie w Ekstraklasie - uważa Drajer.
W strefie spadkowej są obecnie ŁKS Łódź (20 punktów), Arka Gdynia (25) i Korona Kielce (26). Dwie pierwsze drużyny zmieniły trenerów, Korona zrobiła to w marcu, jeszcze przed przerwą. Znajdująca się poza strefą spadkową Wisła Kraków ma 31 punktów - jej przewaga jest dość wyraźna.
- Ciekawa sytuacja jest w Kielcach, trener Bartoszek wygrał na dzień dobry i przerwali rozgrywki. Znam go, byłem jego piłkarzem w Unii Janikowo, wiem, jaką ma charyzmę i sposób prowadzenia drużyny. Na pewno jeszcze będzie ciekawie. Podobnie w ŁKS, gdzie wrócił trener Stawowy. Doświadczony szkoleniowiec, ale dawno nie było go w tej lidze, pewnie w zespół wstąpi nowy duch. Różnica punktowa między tą trójką a resztą jest spora, nie mają marginesu błędu. Same zwycięstwa im nie wystarczą, punkty muszą też gubić inni - ocenia Drajer.
Wznowienie gry w Bundeslidze spotkało się też z bardziej ofensywną grą drużyn, pada sporo wysokich wyników. Czy podobnie będzie w Polsce? - Trudno wyrokować. Zaobserwowałem to, analizowałem z czego może wynikać. Może dlatego, że po tak długiej przerwie chcą grać na wskroś ofensywnie, atakować i z tego powodu robią się braki w defensywie? Dla oka to dobre, dla publiczności też, ale dla samych szkoleniowców materiał do analizy - twierdzi były gracz Lecha, który z sympatią patrzy na postawę beniaminka z Częstochowy. Wiosną 1998 roku był graczem Rakowa - właśnie wtedy klub z Częstochowy spadł z Ekstraklasy i dopiero w ubiegłym roku do niej wrócił. - Raków ma szansę na ósemkę, ale jeśli się do niej nie dostanie, to i tak w niezłym stylu zapewni sobie utrzymanie. Znam trenera Marka Papszuna, wspólnie przez dwa lata byliśmy na kursie UEFA PRO, to był czas spotkań i analiz. On dopiero wchodzi na karuzelę trenerską, sposób gry drużyny mnie przekonuje. Kibicuję tej drużynie, także dlatego, że w niej występowałem - kończy Drajer.