Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań - Legia Warszawa 1-1 w 13. kolejce

Na boisku mistrz i wicemistrz Polski, na trybunach prawie 40 tysięcy widzów - nareszcie klasyk polskiej ligi nie rozczarował. Na boisku trzeszczały kości, lała się krew, ale akcji bramkowych też było sporo. Lech w Poznaniu zremisował z Legią 1-1 w szlagierze 13. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Ekipa Jana Urbana utrzymała fotel lidera.

Łukasz Trałka (w środku) w starciu z Jakubem Rzeźniczakiem i Wladimirem Dwaliszwilim
Łukasz Trałka (w środku) w starciu z Jakubem Rzeźniczakiem i Wladimirem Dwaliszwilim/Fot. Jakub Kaczmarczyk/PAP


Dla Lecha był to mecz z gatunku tych najwyższej wagi. Spora strata punktowa do legionistów z pierwszej części sezonu, a do tego chęć rewanżu za bolesne porażki z poprzednich rozgrywek - to wszystko powodowało, że balon przy Bułgarskiej był napompowany bardzo mocno. Legia też miała jednak o co walczyć. Trener Jan Urban podkreślał, że jeśli jego zespół zdobędzie trzy punkty, będzie miał dużą przewagę nad Lechem. I to nawet wówczas, gdy punkty z pierwszej części rozgrywek zostaną podzielone na pół.

Lech zagrał tak, jak można się było spodziewać. Agresywnie, ruszył na Legię pressingiem. Nie trwało to długo, sprawiło jednak, że Wojciech Skaba trzykrotnie był w opałach. Najpierw musiał bronić strzał z dystansu Gergo Lovrencsicsa, później uderzenie zza pola karnego Szymona Pawłowskiego. To drugie próbował jeszcze dobijać Łukasz Teodorczyk, ale został zablokowany. Za to w 13. minucie sędzia Daniel Stefański podyktował rzut wolny za zagranie ręką Jakuba Rzeźniczaka. Do piłki podszedł Barry Douglas - możliwości Szkota w polskiej ekstraklasie nie są jeszcze specjalnie znane. Obrońca Lecha uderzył kapitalnie nad murem - Skaba się nawet nie ruszył. Piłka trafiła jednak w słupek i wyleciała poza boisko.

W pierwszej połowie większych emocji już nie było - tych sportowych. Obie drużyny słyną z akcji skrzydłami, ale i tu brakowało jakości. Henrik Ojamaa, którego latem chciał pozyskać Lech, a wzięła Legia, dwa razy minął nawet na szybkości Kebbę Ceesaya, ale znów wyszła jego chaotyczność w wykończeniu - dośrodkowywał słabo.

Lepiej prezentował się Jakub Kosecki, ale on miał z kolei pecha. W 24. minucie zderzył się w powietrzu głową z Łukaszem Broziem. Pierwszy miał sporego guza, drugi krwawił. Rana była na tyle głęboka, że piłkarz został zawieziony do szpitala. Kosecki wytrwał do II połowy, ale w końcówce, poturbowany, m.in. po kopnięciu przez Huberta Wołąkiewicza zszedł z boiska. Broź został zmieniony na Bartosza Bereszyńskiego. Były piłkarz Lecha nie mógł liczyć na ciepłe przyjęcie w Poznaniu, ale takiego powitania chyba się nie spodziewał. Pal licho gwizdy, ale gdy tylko pojawił się przy linii bocznej, sympatycy Lecha rzucali w niego serpentynami.

Druga połowa zaczęła się tak, że w dalszej części meczu emocje mieliśmy już gwarantowane. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Furmana piłka odbiła się od głowy z jednego graczy i poleciała wysoką świecą na dalszy słupek bramki Gostomskiego. Tam przepychali się Wołąkiewicz i Jodłowiec. Niższy stoper Lecha chciał zastawić rywala, ale to mu się nie udało. Jodłowiec zdołał głową wepchnąć piłkę do siatki.

Część lechitów spuściła głowy, ale Marcin Kamiński wziął piłkę, coś krzyknął do kolegów i pobiegł w kierunku środka boiska. Na odpowiedź Lecha nie trzeba było długo czekać. Już trzy minuty później Lovrencics świetnie ograł Rzeźniczaka, a później huknął z kilkunastu metrów w dalszy róg bramki Skaby. Akcja Węgra była piękna i jeszcze bardziej podgrzała emocje. Z murawy iskrzyło. Ścierali się dawni koledzy z Polonii (Teodorczyk i Jodłowiec)

Lech Poznań - Legia Warszawa 1-1. Galeria

Zobacz galerię
+2

W 56. minucie w idealnej sytuacji znalazł się Dwaliszwili. Gruzin dostał podanie od Ojamy, miał przed sobą tylko wychodzącego z bramki Gostomskiego. Dwaliszwili nie jest jednak szybkościowcem, bał się chyba, że zostanie dogoniony. Uderzył więc z 20 metrów, ale ponad poprzeczką. Lech jednak siadł, chwilę później znakomitą szansę miał Brzyski, ale i on spudłował. W odpowiedzi kropnął Teodorczyk - nawet celnie, ale i Skaba był na posterunku. Zrobił się mecz prawdziwego mistrza i wicemistrza Polski - na odpowiednio wysokim poziomie.

Obie drużyny chciały wygrać. Teodorczyk znalazł się sam przed Skabą, ale za daleko wypuścił piłkę i bramkarz Legii nakrył ją ciałem. Za moment akcja była już po drugiej stronie - Ojamaa przepchnął się przed Douglasa i stanął oko w oko z Gostomskim. Bramkarz Lecha był górą.

W ostatnich minutach to Legia sprawiała wrażenie drużyny mniej zmęczonej - częściej gościła pod bramką Gostomskiego. Raz nawet po wrzutce Furmana z wolnego i strzale głową Vrdoljaka piłka odbiła się od słupka, ale i tak atakujący bramkę legionista był na spalonym. Dopiero w doliczonym czasie "Kolejorz" zamknął rywali na ich połowie, ale drugiego gola już nie wcisnął.

Wynik już się nie zmienił - remis jest sprawiedliwy, ale ważniejsze, że po ciekawym i emocjonującym spotkaniu, w którym najlepsze było pierwsze 20 minut drugiej połowy.

Lech Poznań zremisował z Legią Warszawa. Galeria

Zobacz galerię
+2

Jan Urban, trener Legii: Wiedzieliśmy, jaką chrapkę ma Lech żeby  nas ograć. Obawialiśmy się tego spotkania, bo za dużo zmian nie możemy robić, a gramy teraz co trzy dni. Pierwsza połowa - dużo więcej z gry i inicjatywa Lecha Poznań. Nie mogliśmy wejść w to spotkanie, brakowało nam płynności, za dużo traciliśmy piłek. Ale z tej przewagi niewiele wynikało. W drugiej połowie szybko strzelamy gola, oni szybko odrabiają straty. I po tej bramce oni mieli jedną sytuację Teodorczyka, a my trzy sam na sam. Jedną powinniśmy wykorzystać. Remis na trudnym terenie w Poznaniu musimy uznać za dobry. Bartek Bereszyński? Dostał "pozdrowienia" od publiczności, nie było wiadomo jak zareaguje po tak długiej przerwie i w takim meczu. Uważam, że zagrał dobre spotkanie.

Mariusz Rumak, trener Lecha: Wynik oddaje to co działo się na boisku. Lech miał swoje szanse, Legia swoje. Były momenty dobre i gorsze. Chcę podziękować kibicom, bo dla takich meczów warto pracować. Mam nadzieję, że jeszcze uda się dla nich taki mecz wygrać. Gdybyśmy takie spotkania rozgrywali często, to zawodnicy byliby bardziej pewni w swoich poczynaniach, mniej byłoby błędów technicznych i gra bardziej płynna. Wtedy widowisko będzie przez wiekszą część meczu. Dziś było widać, że Legia jest bardziej doświadczonym zespołem, choćby o gry pucharowe.

Andrzej Grupa, Poznań

Lech Poznań - Legia Warszawa 1-1 (0-0)

0-1 Jodłowiec (47.), 1-1 Lovrencics (50.)

Lech: Gostomski - Ceesay ŻK, Wołąkiewicz, Kamiński, Douglas - Lovrencics (88. Ślusarski), Trałka ŻK (88. Injac), Murawski, Hamalainen, Pawłowski (73. Linetty) - Teodorczyk.

Legia: Skaba - Broź (28. Bereszyński), Rzeźniczak ŻK, Dossa Junior, Brzyski - Kosecki (80. Wawrzyniak ŻK), Jodłowiec, Vrdoljak ŻK, Furman, Ojamaa (86. Kucharczyk) - Dwaliszwili.

Sędziował Daniel Stefański z Bydgoszczy.

Widzów 38458.

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem