Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań - Legia Warszawa 0-1 w 27. kolejce Ekstraklasy

Legia Warszawa zrobiła wielki krok w kierunku mistrzostwa Polski, a przy okazji chyba ostatecznie wyłączyła z walki o tytuł Lecha Poznań. Po golu Tomasa Pekharta pokonała „Kolejorza” na jego pustym stadionie 1-0.

Ekstraklasa. Tomasz Frankowski dla Interii: Będę zaskoczony, jeśli Legia nie wywalczy mistrzostwa. Wideo/INTERIA.TV

Zwykle spotkania tych drużyn oznaczały wielkie piłkarskie święto, na które wybierało się czasem  nawet 40 tys. widzów. Tym razem rekordowa frekwencja mogła być co najwyżej przed telewizorami, bo na trybunach kibiców brakowało. Były jednie ekipy telewizyjne, 15 dziennikarzy i 10 fotoreporterów. Słychać więc było każdy okrzyk piłkarzy, jak na sparingu. Niestety, poziom też mocno przypominał ten, który znamy z meczów kontrolnych.

Tymczasem w Poznaniu sparingu miało nie być - tu toczyła się walka dwóch drużyn celujących w mistrzostwo Polski. Lepiej to spotkanie rozpoczął Lech, który napędzał się lewą stroną. Tam podwajany był często Kamil Jóźwiak, ale sporo miejsca miał za to obrońca Wołodymyr Kostewycz.  Dośrodkowania Ukraińca często były jednak niecelne. Lech stworzył sobie jedną okazję, gdy w 11. minucie Pedro Tioba świetnie znalazł na ósmym metrze Tymoteusza Puchacza, ale skrzydłowy nie trafił w bramkę.

W 17. minucie zdarzyło się coś, co pewnie długo będzie się śniło po nocach bramkarzowi Lecha. Mickey van der Hart wyskoczył do niezbyt groźnego dośrodkowania Waleriana Gwili, ale wypiąstkował piłkę prosto w plecy swojego kolegi Djordje Crnomarkovicia. Piłka poleciała w kierunku bramki Lecha, odbiła się od poprzeczki, po czym z bliska wbił ją do siatki Tomasz Pekhart.

Marcin Drajer dla Interii o klasyku Lech - Legia. Wideo/Andrzej Grupa/INTERIA.TV

Ten gol podciął skrzydła Lechowi - to Legia zaczęła dyktować warunki, choć może lepszym określeniem będzie "kontrolowała spotkanie". Byłą znacznie groźniejsza po stałych fragmentach gry, dwukrotnie mogła podwyższyć prowadzenie po rzutach rożnych wykonywanych przez Domagoja Antolicia. Najpierw w 39. minucie van der Hart świetnie obronił uderzenie głową Artura Jędrzejczyka, a po chwili spudłował Mateusz Wieteska. Lech często wrzucał piłkę w pole karne, ale tu bezbłędny w swoich interwencjach był Radosław Majecki. Goście świetnie przesuwali się przed swoim polem karnym, utrudniali rozgrywanie piłki duetowi Ramirez - Tiba, a do tego podwajali Jóźwiaka. Zaspali tylko raz, gdy w 37. minucie Tiba świetnie wypuścił Timira  Żamaletdinowa, ale Rosjanin przegrał pojedynek sam na sam z Majeckim. W Legii podobać się mogła współpraca na lewej stronie Luquinhasa z Michałem Karbownikiem.

Po przerwie Lech był zespołem bardziej aktywnym, ale długo niewiele z tej jego przewagi wynikało. W 56. minucie po rzucie wolnym Ramireza z gola cieszył się już Crnomarković, ale serbski stoper Lecha był na minimalnym spalonym. O braku gola zadecydowało kilkanaście centymetrów, a arbiter Tomasz Musiał dość długo czekał na potwierdzenie tego faktu przez sędziów  VAR.

Gospodarze zyskiwali jednak coraz większą przewagę, a trener Dariusz Żuraw posłał do boju ofensywnych graczy: najpierw Filipa Marchwińskiego, a chwilę po nim najlepszego strzelca w lidze Christiana Gytkjaera. Marchwiński zresztą chwilę po swoim wejściu popisał się ładnym strzałem, który obronił Majecki. Najbliżej wyrównania gospodarze byli w 64. minucie, gdy po rzucie rożnym Andre Martins trafił w poprzeczkę swojej bramki. Lech był znacznie groźniejszym niż w pierwszej połowie, grał lepiej od Legii, ale wyrównać nie potrafił. Po zespole z Warszawy było widać dużo większe doświadczenie i umiejętność wybijania rywala z rytmu. I tak niespecjalnie wysilająca się Legia dowiozła do końcowego gwizdka sędziego Musiała korzystny dla siebie wynik, choć w piątej minucie doliczonego czasu punktu dla Lecha omal nie wywalczył Puchacz. Z ostrego kąta uderzył jednak w boczną siatkę.

Legia zachowała więc osiem punktów przewagi nad Piastem Gliwice, a Lech traci do lidera już 12 oczek.

Andrzej Grupa, Poznań

Lech Poznań - Legia Warszawa 0-1 (0-1)

Bramka: 0-1 Pekhart 17.

Lech: van der Hart - Butko, Szatka, Crnomarković ŻK, Kostewycz ŻK - Puchacz ŻK, Muhar (75. Moder), Tiba, Ramirez (60. Marchwiński), Jóźwiak ŻK - Żamaletdinow (64. Gytkjaer).

Legia: Majecki ŻK - Jędrzejczyk, Wieteska ŻK, Lewczuk, Karbownik - Antolić, Martins (67. Slisz), Veszović, Gwilia (74. Cholewiak), Luquinhas (90. +4 Remy) - Pekhart.

Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).

Bez udziału widzów.


Radość Legii po golu na 0-1. Od lewej: Luguinhas, Mateusz Wieteska, Tomasz Pekhart i Marko Veszović./Adam Jastrzębowski/Newspix
Od lewej: Mateusz Wieteska i Radosław Majecki z Legii oraz Timur Żamaletdinow z Lecha./Piotr Kucza/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem