Kliknij, aby dołączyć do relacji na żywo z meczu Lech Poznań - Legia WarszawaRelacja z meczu na urządzenia mobilne Zwykle spotkania tych drużyn oznaczały wielkie piłkarskie święto, na które wybierało się czasem nawet 40 tys. widzów. Tym razem rekordowa frekwencja mogła być co najwyżej przed telewizorami, bo na trybunach kibiców brakowało. Były jednie ekipy telewizyjne, 15 dziennikarzy i 10 fotoreporterów. Słychać więc było każdy okrzyk piłkarzy, jak na sparingu. Niestety, poziom też mocno przypominał ten, który znamy z meczów kontrolnych. Tymczasem w Poznaniu sparingu miało nie być - tu toczyła się walka dwóch drużyn celujących w mistrzostwo Polski. Lepiej to spotkanie rozpoczął Lech, który napędzał się lewą stroną. Tam podwajany był często Kamil Jóźwiak, ale sporo miejsca miał za to obrońca Wołodymyr Kostewycz. Dośrodkowania Ukraińca często były jednak niecelne. Lech stworzył sobie jedną okazję, gdy w 11. minucie Pedro Tioba świetnie znalazł na ósmym metrze Tymoteusza Puchacza, ale skrzydłowy nie trafił w bramkę. W 17. minucie zdarzyło się coś, co pewnie długo będzie się śniło po nocach bramkarzowi Lecha. Mickey van der Hart wyskoczył do niezbyt groźnego dośrodkowania Waleriana Gwili, ale wypiąstkował piłkę prosto w plecy swojego kolegi Djordje Crnomarkovicia. Piłka poleciała w kierunku bramki Lecha, odbiła się od poprzeczki, po czym z bliska wbił ją do siatki Tomasz Pekhart.