Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań - Górnik Zabrze 4-1 w 25. kolejce Ekstraklasy

Górnik Zabrze nadal bez zwycięstwa na wyjeździe, a Lech Poznań ze swojego stadionu powoli tworzy twierdzę. "Kolejorz" ograł zabrzan 4-1, ale mecz w wykonaniu obu drużyn był niezły.

Lech - Górnik 4-1. Kamil Jóźwiak po meczu. Wideo/Andrzej Grupa/INTERIA.TV

Już samo wyjście piłkarzy Górnika na murawę mogło zaskoczyć - w składzie brakowało ofensywnego lidera drużyny i jej najlepszego strzelca Igora Angulo. Trener Marcin Brosz postanowił oszczędzać siły 36-latka, bo przecież już w piątek zabrzan czeka kolejne spotkanie z Cracovią. Doświadczonego Hiszpana zastąpił Piotr Krawczyk, na którego ekstraklasowe doświadczenie składało się dotąd zaledwie niespełna 70 minut rozegranych w czterech spotkaniach. Brosz miał nosa, bo Krawczyk strzelił swojego pierwszego gola w elicie.

Lech zaczął to spotkanie fenomenalnie. Już w 3. minucie kapitalną sztuczką na połowie boiska popisał się Dani Ramirez - Hiszpan oszukał dwóch rywali i zaczął akcję drużyny. Krótko rozegrał piłkę z Kamilem Jóźwiakiem, później futbolówka trafiła na lewe skrzydło do ofensywnie grającego Wołodymyra Kostewycza. Ukrainiec uderzył na bramkę, Martin Chudy odbił piłkę, ale pod nogi Ramireza. Po chwili Ramirez i Tiba popisali się niezwykłą cieszynką - podbiegli do ławki rezerwowych i tam z trenerem przygotowania fizycznego Andrzejem Kasprzakiem zrobili... trzy pompki.

Lech nadal atakował, ale też z czasem popełniał coraz wiecej błędów w defensywie. Inna sprawa, że pressing zabrzan dawał dobre rezultaty. W 12. minucie potężne uderzenie Alasany Manneha nieznacznie minęło bramkę Lecha. Po chwili źle piłkę głową wybił bramkarz Mickey van der Hart i został przelobowany przez Jesusa Jimeneza. Hiszpan miał pecha - piłka minęła też pustą bramkę.

Spotkanie mogło się podobać, bo obie drużyny sporo oferowały kibicom w ofensywie. Lech grał efektownie do linii pola karnego, ale później brakowało wykończenia. Po dośrodkowaniu Kostewycza Christian Gytkjaer uderzył nad poprzeczką, Jakub Kamiński został zablokowany, a strzał Ramireza był za lekki. W Górnika wyrównać powinien w 29. minucie Erik Jirka, bo dostał świetną wrzutkę od Erika Janży, a pilnujący go Kostewycz minął się z piłką. Pomocnik Górnika nie trafił jednak w bramkę. W 34. minucie ten sam zawodnik znów stanął przed szansą na gola, ale tym razem Lecha uratowała ofiarna interwencja Kostewycza.

Górnik dopiął swego chwilę później - po dośrodkowaniu van der Hart za blisko wybił piłkę, zabrakło w Lechu asekuracji, a Krawczyk strzałem po ziemi wyrównał na 1-1. W samej końcówce pierwszej połowy obie drużyny miał po jeszcze jednej okazji - najpierw Chudy w cudowny sposób obronił strzał Jóźwiaka, a w doliczonym czasie van der Hart nie dał się zaskoczyć Janży z rzutu wolnego.

Drugą połowę Lech rozpoczął od mocnego akcentu - w 49. minucie, po zagraniu Tiby, Gytkjaer znalazł się sam przed Chudym, uderzył w kierunku dalszego słupka, ale Słowak świetnie zbił piłkę za boisko. Pięć minut później bramkarz gości nie sięgnął już jednak po precyzyjnym uderzeniu Kamila Jóźwiaka, który dobrze przyjął piłkę zagraną przez Ramireza, a później prztmierzył przy dalszym słupku. Młody skrzydłowy dał kolejny sygnał selekcjonerowi Jerzemu Brzęczkowi, że warto dać mu kolejną szansę.

Po stracie gola trener zabrzan Marcin Brosz zdecydował się na zmiany w ofensywie - duet Krawczyk - Wolsztyński zastąpili Igor Angulo i David Kopacz. Goście powoli, tak jak w pierwszej połowie, zaczęli odzyskiwać inicjatywę. Lech miał momentami spore problemy z wysokim pressingiem zabrzan. W 66. minucie zaskakujący strzał niemal spod bocznej linii boiska oddał Erik Janża, ale van der Hart doskoczył do słupka i zbił piłkę poza boisko. Po rzucie rożnym Janży bez opieki pozostawiony został za to Jimenez. Hiszpan huknął z woleja z 13 metrów, ale nie trafił w bramkę. To była znakomita okazja do wyrównania.  Trener Brosz przez cały czas pokazywał swoim piłkarzom, aby wyszli wyżej.

Ostatni kwadrans to jednak w tym sezonie domena Lecha. W końcu przełamał się Gytkjaer, który najpierw wykorzystał podanie rezerwowego Jakuba Modera i podciął piłkę nad Chudym, a po chwili zagranie Juliusza Letniowskiego umożliwiło mu stanięcie oko w oko z bramkarzem zabrzan. Tym razem Duńczyk minął Chudego i trafił do pustej bramki. Lech więc dość wysoko ograł Górnika, ale samo spotkanie było niezwykle ciekawe.

Andrzej Grupa, Poznań

Lech Poznań - Górnik Zabrze 4-1 (1-1)

Bramki: 1-0 Ramirez 3., 1-1 Krawczyk 35., 2-1 Jóźwiak 54., 3-1 Gytkjaer 80., 4-1 Gytkjaer 86.

Lech: van der Hart - Butko, Szatka, Crnomarković ŻK, Kostewycz - Kamiński (66. Moder), Muhar, Tiba, Ramirez (81. Letniowski), Jóźwiak (87. Marchwiński) - Gytkjaer.

Górnik: Chudy - Pawłowski, Wiśniewski, Bochniewicz, Janża - Jirka ŻK (81. Rostkowski), Prochazka, Manneh, Wolsztyński (58. Kopacz), Jimenez - Krawczyk (58. Angulo).

Widzów: 8634.

Sędzia: Mariusz Złotek (Gorzyce)

Paweł Bochniewicz stara się zatrzymać Jakuba Kamińskiego. W bramce Martin Chudy/Jakub Kaczmarczyk/PAP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem