Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań - Górnik Łęczna 1-0 w meczu Ekstraklasy

Beznadziejnym widowiskiem uraczyli kilkunastotysięczną widownię piłkarze Lecha Poznań i Górnika Łęczna. Na szczęście dla "Kolejorza", wygwizdanemu chwilę wcześniej Muhamedowi Keicie, wyszedł w 80. minucie "strzał życia" i jego zespół wygrał 1-0.

Muhamed Keita zapewnił zwycięstwo Lechowi Poznań
Muhamed Keita zapewnił zwycięstwo Lechowi Poznań/Fot. Jakub Kaczmarczyk/PAP

Keita pojawił się na boisku trzy minuty wcześniej - zastąpił ambitnego, ale chaotycznego Szymona Pawłowskiego. Norweski skrzydłowy na dzień dobry został wygwizdany, bo zagrywając w poprzek do Gergo Lovrencsicsa, wybił piłkę w aut. Kibice mieli już dość tego typu podań, Keita "oberwał" gwizdami i wyzwiskami trochę za jego kolegów, którzy przez 80 minut nie mieli pomysłu na oszukanie defensywy rywali. W tejże 80. minucie na środku boiska sfaulowany został Kasper Hamalainen. Fin szybko wznowił grę, podał do Keity, który... nie miał już do kogo zagrać. Do bramki miał około 35 metrów, przeprowadzał akcję skrzydłem i... zdecydował się na strzał. Futbolówka leciała dziwnym torem i wpadła do bramki nad rękami rozpaczliwie interweniującego Sergiusza Prusaka.

Ten gol, jedyny w spotkaniu, był podsumowaniem prawie wszystkich występów Górnika na wyjazdach w rundzie jesiennej. Drużyna Jurija Szatałowa znów grała mądrze, miała lepsze sytuacje od rywala i... znów przegrała. Gościom trochę pomógł trener Lecha Maciej Skorża, który wystawił w podstawowym składzie Zaura Sadajewa. Brodaty Czeczen w poprzednim spotkaniu zagrał wyjątkowo słabno, teraz też nie za bardzo wiedział, jak ma współpracowac z kolegami. Lech miał przewagę, rozgrywał piłkę 30-40 metrów od bramki przeciwników, ale im bliżej miał do pola karnego, tym było mu trudniej. Goście skupili się na obronie, ale w 11. i 12. minucie mieli dwie niezłe sytuacje, obie wypracowane akcjami lewą stroną. Grzegorz Bonin strzelał już nawet do prawie pustej bramki, ale z dość ostrego kąta w nią nie trafił.

W drugiej połowie gra wyglądała bardzo podobnie, choć może coraz głośniejsze gwiazdy zmuszały lechitów do nieco szybszej gry. Lepsze okazje mieli jednak gości - choćby Bonin, zablokowany w ostatniej chwili przez obrońców, albo uderzający po rzucie rożnym zza pola karnego Filip Burkhardt. Trener Lecha szukał innych wariantów w ofensywie - już w przerwie za Sadajewa wprowadził Gergo Lovrencsicsa, a później także Dawida Kownackiego i Keitę. Dobrą okazję miał wreszcie w 70. minucie Łukasz Trałka, ale zamiast strzelać, chciał podać do Kownackiego i rywale wybili piłkę na rzut rożny.

W ostatnich 20 minutach gra się ożywiła, lechici coraz bardziej ryzykowali. Minimalnie chybił z dystansu Lovrencsics, za to w kontrataku po zagraniu Sebastiana Szałachowskiego stuprocentową okazję miał Fedor Czernych. Przelobował wybiegającego z bramki Gostomskiego, ale posłał przy tym piłkę koło słupka. Później zaś nastąpił wspomniany wcześniej "strzał życia" Keity, który był jedynym jasnym punktem w tym beznadziejnym spotkaniu. Trafienie Norwega pomogło Lechowi awansować na szóste miejsce, przed Górnika Zabrze.

Lech Poznań - Górnik Łęczna 1-0. Galeria

Zobacz galerię
+2

Jurij Szatałow, trener Górnika Łęczna:

Przez cały tydzień pracowaliśmy nad tym, aby nasza gra wyglądała tak, jak dzisiaj to zaprezentowaliśmy. Wiedzieliśmy w jaki sposób gra Lech, zablokowaliśmy wszystkie strefy, w których jest mocny. Powiedziałem, ze jak zdobędziemy tu jedną bramkę, to na pewno wygramy spotkanie. Trochę słabiej spisaliśmy się w końcowej fazie w ofensywie. Tracąc taką bramkę trudno mieć do kogoś pretensje, rzadko takie gole padają.

Szkoda, bo na początku też mieliśmy szansę, wystarczyło tylko głowę przystawić i trafić do pustej bramki. Taki gol ułatwiłby grę. Jak padła bramka dla Lecha, to chciałem wyjść ze stadionu, ale się wstrzymałem. No niefart jakiś...

Analizowaliśmy poprzedni mecz Lecha w Kielcach, jego drugą połowę. Wtedy Korona bardzo mądrze sie ustawiła i blokowała rywala. Nie pokazywałem chłopakom meczu Lecha z Bełchatowem, bo nie chciałem ich dołować. A Sergiusza Prusaka przez cały tydzień straszyłem, że go nie wystawię, bo jest z Wielkopolski i kibicuje Lechowi. Żył więc trochę w niepewności.

Maciej Skorża, trener Lecha Poznań

Wiedziałem, że gramy z drużyną, która prezentuje ciekawą piłkę, ale nie ma na wyjazdach szczęścia. Jak ktoś oglądał ich mecze we Wrocławiu czy Bielsku, to widział, że nie zasługiwała na porażkę. Liczyłem, że będziemy w stanie zdominować rywala, stwarzać sytuacje. Ale obraz był taki, że po pierwszym fragmencie nasz impet osłabł. Wyjście gości spod naszego pressingu stwarzało dużą presję dla naszej linii obrony. Zwiększał się respekt moich zawodników, gubiliśmy pewność siebie, rytm meczowy, a nawet koncepcję gry. W wielu momentach wyglądało tak, jakbyśmy byli bezradni.

To drugi mecz, w którym nasza współpraca w linii ataku nie wyglądała tak jak powinna, jest za mało ruchu. Na szczęście dla nas, karta łęcznian się nie odwróciła, my mieliśmy szczęście. Jestem zadowolony z tego, że wygraliśmy i mamy trzy punkty po trudnym meczu, a takie są najgorsze. Wszyscy się spodziewali kolejnego gradu bramek, ale my liczyliśmy się z takim spotkaniem, uczulaliśmy zawodników, że może się ono rozstrzygać w końcowych fragmentach. Cieszę się, że drużyna nie rozpadła się w obliczu trudności, presji kibiców, ale jednak lepiej lub gorzej próbowała grać do przodu. Z poziomy czy jakości gry nie mogę być jednak zadowolony.

Lech wymęczył zwycięstwo w meczu z Górnikiem Łęczna

Zobacz galerię
+2

Autor: Andrzej Grupa

Lech Poznań - Górnik Łęczna 1-0 (0-0)

Bramka: 1-0 Keita (80.)

Lech: Gostomski - Kędziora, Wołąkiewicz, Kamiński, Henriquez - Jevtić (67. Kownacki), Trałka, Linetty, Hamalainen ŻK, Pawłowski (77. Keita) - Sadajew (46. Lovrencsics).

Górnik: Prusak - Mierzejewski, Szmatiuk, Bożić, Mraz - Bonin (75. Hasani), Bielak, Nowak ŻK, Burkhardt, Bożok ŻK (76. Szałachowski) - Czernych.

Sędziował Szymon Marciniak (Płock).

Widzów: 14882.

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem