Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech - Legia. Makuszewski: Mamy w głowach porażkę w Warszawie

- Ciężko typować faworyta, ale gramy jednak u siebie. I to jest nasz duży atut. Będzie komplet publiczności, to doda nam pewności siebie, że fani są z nami - uważa Maciej Makuszewski, skrzydłowy Lecha Poznań. Dziś o godz. 18.00 przy Bułgarskiej klasyk Lotto Ekstraklasy: Lech podejmie Legię. Transmisja w Canal Plus. Relacja na żywo w Interii.

Lech - Legia. Makuszewski: Wiemy, o co gramy/Andrzej Grupa/INTERIA.TV

Jesienią Legia pokonała Lecha 2-1, ale w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach. W ostatniej minucie Lech wyrównał z rzutu karnego, podyktowanego za faul Michała Kopczyńskiego na Makuszewskim. Zaraz po tym trafieniu doszło do olbrzymich przepychanek, w których sędzia Szymon Marciniak popełnił błąd, pokazując tylko jedną kartkę rezerwowemu bramkarzowi gości Jasminowi Buriciowi, a oszczędzając Arkadiusza Malarza z Legii. Chwilę później razem ze swoim asystentem międzynarodowy arbiter zaliczył jeszcze większą wpadkę - uznał gola ze spalonego Kaspera Hamalainena.

- Doskonale pamiętamy tamten mecz i porażkę 1-2. Gdzieś w głowach mamy to, że chcielibyśmy się zrewanżować - mówi Makuszewski.

Piłkarz Lecha oczywiście nie uznaje niedzielnego starcia za kluczowe w całym sezonie, ale uważa, że ewentualne zwycięstwo może dużo dać jego drużynie. - Gdybym miał wybrać, to wolałbym pokonać Legię w rundzie finałowej, bo będą za to całe trzy punkty, a nie dzielone na pół. Potrzebujemy jednak tego sukcesu, bo pragniemy mieć jak najlepszą pozycję wyjściową przed decydującą częścią sezonu. Lepsze miejsce oznacza ważniejsze spotkania u siebie - twierdzi pomocnik Lecha i dodaje: - Takie spotkanie pomaga w budowie pewności siebie przed ważną rundą finałową. Jeśli się wygrywa z Legią, to ma się przewagę psychologiczną. Chcemy pokazać, że jesteśmy tak samo mocni, jak na początku rundy, ale ze spokojem podchodzimy do samego spotkania. Wszystko i tak rozstrzygnie się w maju.

Nie da się ukryć, że to Legia ostatnio rozgrywa lepsze spotkania, a Lech przyhamował. W lidze dwukrotnie zremisował po 0-0, zaś w środę wygrał co prawda w Szczecinie z Pogonią w Pucharze Polski 1-0, ale po słabym spotkaniu. To rywale mieli znacznie więcej okazji bramkowych i to oni dyktowali warunki na boisku. Makuszewski wie, dlaczego tak się stało: - To tkwiło w głowach. Wszyscy mówili, że po 3-0 w Poznaniu już na pewno awansowaliśmy i nie może być inaczej. Był ten mecz, ale każdy kibic i tak żył Legią. Trzeba było tam zagrać, udało się wygrać, a styl, w jakim to zrobiliśmy, pozostawiał wiele do życzenia. Nie jesteśmy zadowolenie z tego meczu, zdajemy sobie sprawę, że nie graliśmy dobrze. Trener powiedział nam o tym dość dosłownie. I nie zagramy w niedzielę tak jak w Szczecinie, mogę to zapewnić. Wiemy, jaka jest ranga tego spotkania i nikogo w drużynie nie trzeba motywować - mówi Makuszewski. Piłkarz zdradził też, że przygotowania do spotkania z Legią rozpoczęły się dopiero w czwartek.

Maciej Makuszewski/Jakub Orzechowski /

Gdy w październiku Legia wygrała z Lechem, awansowała na ósme miejsce w tabeli, spychając "Kolejorza" na dziewiątą pozycję. Dziś mistrzowie Polski są drudzy, Lech trzeci i to on może wyprzedzić odwiecznego rywala. Od tamtego momentu Legia zdobyła w Lotto Ekstraklasie w 14 meczach 35 punktów (bramki: 37-12), a Lech - 33 punkty (bramki: 30-4). - Od tamtego meczu robiliśmy wszystko by doprowadzić momentu, że sami możemy decydować o swoim losie. I tak jest. Nie chcę mówić, że zagramy pięknie i super, bo w niedzielę interesują nas tylko trzy punkty - kończy Makuszewski.

Andrzej Grupa

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem