Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech - Legia 1-2. Jacek Magiera: Wejście Kaspera było zaplanowane

Wejście Kaspera było zaplanowane już przed spotkaniem, kwestią było tylko to, w której minucie się pojawi na boisku. Tak się złożyło, że wszedł na kilka minut i rozstrzygnął mecz. Jest bohaterem, ma szczęście do Lecha i cieszę się, że tym razem tę bramkę zdobył zgodnie z przepisami – powiedział po meczu z Lechem trener Legii Jacek Magiera.

Jacek Magiera po meczu z Lechem Poznań. Wideo/Andrzej Grupa/INTERIA.TV

Ekstraklasa - sprawdź!

To Hamalainen strzelił w 94. minucie decydującego gola, który przesądził o wygranej mistrza Polski 2-1. - Nie skłamię, jeśli powiem, że jestem szczęśliwy. Zagraliśmy dobry mecz, widowisko trzymało w napięciu wszystkich kibiców, a jesteśmy w takiej sytuacji, że zadaliśmy decydujący cios. Gratuluję drużynie, że walczyła do ostatnich sekund na boisku - mówił po spotkaniu szczęśliwy trener mistrza Polski Jacek Magiera.

- Wiele było sytuacji z obu stron, wiele gry, gdzie sporo wolnego miejsca zostawało. I akcja za akcją. Naszym celem było zwycięstwo, chcieliśmy zagrać w ten sposób, by atakować, ale czasem też przyjmować Lecha na swojej połowie. Cieszymy się z tego zwycięstwa, ale liga trwa nadal i wchodzimy w jej decydującą fazę. Dzisiaj się cieszymy, a od jutra pracujemy już mocno nad tym, by zrealizować cele, które mamy postawione.

Magiera pozytywnie ocenił zmiany, których dokonał. Jedna z nich - zastąpienie Michała Kucharczyka Tomaszem Jodłowcem, mogła wydawać się dziwna. Trener Legii wyjaśnił jednak, że chodziło mu o to, by Jodłowiec pomógł w środkowej strefie zgarniać tzw. drugie piłki. - Pragnęliśmy budować akcje na połowie przeciwnika, a nie nagle grać defensywnie. Przesunęliśmy Moulina na dziesiątkę, bo jest kreatywny i potrafi grać jeden na jednego jak Vadis czy Miro Radović. Mieliśmy siłę ataku złożoną z trzech bardzo kreatywnych graczy, których zadaniem było utrzymanie się przy piłce i przeniesienie gry na połowę rywala. To zdało egzamin.

- Guilherme dzisiaj nie zdołał rozwinąć skrzydeł, a miał przed sobą bardzo dobrych rywali. Dostał też żółtą kartkę. Zmienił go Dominik Nagy, który jest młody i szybki, potrafi wygrać z rywalem. A wejście Kaspera było zaplanowane już przed spotkaniem, kwestią było tylko to, w której minucie się pojawi na boisku. Tak się złożyło, że wszedł na kilka minut i rozstrzygnął mecz. Jest bohaterem, ma szczęście do Lecha i cieszę się, że tym razem tę bramkę zdobył zgodnie z przepisami.

Szkoleniowiec mistrza Polski docenił otoczkę tego spotkania - ponad 41 tys. ludzi na trybunach, głośny doping z obu stron. - Świetna atmosfera i oby więcej było takich spotkań , nie tylko wtedy, jak przyjeżdża Legia. To pomoże podnieść poziom polskiej piłki - ocenił.

Gdy w 82. minucie Lech objął prowadzenie, sytuacja Legii stała się nieciekawa. - Wierzyłem, że możemy tu wygrać, choć po stracie gola było mało czasu na wyrównanie, a co dopiero na zwycięstwo. Byłem jednak przekonany, że drużyna się nie podda, nawet jak będzie przegrywała w 90. minucie 0-1, to będzie walczyć do ostatniej akcji. Gola na 1-1 zdobyliśmy trochę wcześniej i wtedy poszedł sygnał z ławki, że możemy wygrać. Bo byliśmy w dobrej sytuacji psychologicznej i mogliśmy zadać decydujący cios.

Kto jest najlepszy w lidze? - Nie da się zmierzyć tego na wadze - kto lepszy, kto gorszy. Każdy ma zalety i wady, będzie decydowała dyspozycja w ostatnim miesiącu: przygotowanie motoryczne, mentalne, taktyczne. To kluczowe elementy do zdobycia tytułu mistrza Polski. Naszym zadaniem jest sprawienie, by na końca pierwsza była Legia - zakończył trener Legii.

Andrzej Grupa

Jacek Magiera/Jakub Kaczmarczyk/PAP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem