Lech - Legia 1-2. Bjelica nie opanował nerwów. "Blablablabla" trenera
Trener Lecha Poznań Nenad Bjelica pierwszy raz nie opanował nerwów i odpowiadając na pytanie dziennikarza zaczął ironizować. A chodziło o to, czy przeciwko Legii nie powinien grać Marcin Robak zamiast Dawida Kownackiego.
Bjelica, gdy spotyka się z dziennikarzami, zazwyczaj jest bardzo spokojny i opanowany. Podobnie zresztą jest, gdy stoi przy ławce podczas meczów. Ale i tu mieliśmy już przypadek żywiołowej reakcji Chorwata, gdy w przerwie spotkania Lecha z Lechią ruszył w kierunku Sławomira Peszki. Został zresztą za to odesłany na trybuny, a później w jednym spotkaniu nie mógł prowadzić zespołu.
Bjelica jest szanowany przez dziennikarzy za to, że nie kluczy i nie mówi półprawd. Owszem, zawsze broni swoich podopiecznych, ale gdy któryś z nich jest nawet lekko kontuzjowany - informuje o tym. Gdy został zapytany o Elvisa Kolakovicia, pozyskanego niedawno obrońcę, uczciwie stwierdził, że nie był to piłkarz pierwszego wyboru dla Lecha. Rodak szkoleniowca zapewne latem opuści Poznań bez rozegranego meczu, bo niedawno przeszedł artroskopię kolana.
Dziwne było więc to, że Bjelica nie opanował nerwów po meczu z Legią, gdy przez jednego z dziennikarzy został zapytany, czy nie lepiej, gdyby zamiast Dawida Kownackiego od początku grał Marcin Robaka. Takiego zdania byli zresztą w większości kibice, nie tylko piłkarscy eksperci.
- Ale jaki argument ma pan za Robakiem a przeciwko Kownackiemu za ostatnie dwa miesiące? Dlaczego ma grać Robak, a nie Kownacki? Jeden argument! - mówił Bjelica, po czym usłyszał od zadającego pytanie, że nie widzi graczy na treningach, więc trudno mu się do tego ustosunkować. - To takie blablablabla! - uniósł się szkoleniowiec. Później mówił, że Kownacki strzelił w tej rundzie 6-7 bramek, a Robak: 2-3. - To jest argument dlaczego grał Kownacki. Zawsze można popełnić błąd, a po meczu łatwo mówić tak i tak. Ale to pytanie nie ma argumentów - powiedział.
Sytuacja nie jest jednak tak oczywista, jak twierdzi szkoleniowiec. Nawet, gdy spojrzymy na liczby w spotkaniach ligowych i pucharowych w 2017 roku. Owszem, Kownacki zdobył w ośmiu meczach sześć bramek (jedną z karnego), ale na boisku spędził 538 minut. Robak w dziesięciu pojedynkach rozegrał 318 minut, zdobył cztery gole (jednego z karnego), ale miał też np. bardzo istotną asystę w meczu z Lechią. "Kownaś" zdobywał gole co niespełna 90 minut, Robak - co prawie 80. Ważniejsze jednak jest to, że starszy z piłkarzy lepiej się zastawia i gra w powietrzu, co by było przydatne w starciach z Michałem Pazdanem, Maciejem Dąbrowskim czy Arturem Jędrzejczykiem. Kownacki bardziej sprawdza się w szybkiej grze kombinacyjnej, ale tej za wiele nie było.
Może gdyby na samym początku zdołał zamknąć dośrodkowanie Radosława Majewskiego ocena byłaby inna. Albo chwilę później wykorzystał kolejne podanie Majewskiego i nie skiksował przed Arkadiuszem Malarzem (sędzia niesłusznie odgwizdał wtedy spalonego). Niemniej 20-letni napastnik był najsłabszym, obok Szymona Pawłowskiego, graczem podstawowej jedenastki. Robak pojawił się w ostatnim kwadransie i w doliczonym czasie gry sam stworzył sobie sytuację strzelecką - w ostatniej chwili zablokował go Dąbrowski.
- Czułem, że po "złamaniu" Pazdana na lewa nogę mogę mocno uderzyć po długim rogu, ale nieczysto trafiłem w piłkę - stwierdził po spotkaniu Robak, który podobną akcją dał Lechowi zwycięstwo cztery dni wcześniej w spotkaniu Pucharu Polski z Pogonią. Właśnie dlatego można było sądzić, że to on, a nie Kownacki zagra przeciwko Legii. Konkurent Robaka do miejsca w składzie opuścił bowiem dwa pojedynki - z Wisłą z powodu urazu i z Pogonią z powodu przeziębienia - i nie było wiadomo, w jakiej będzie formie. - Owszem, byłem niezadowolony, a dziwne by było, gdybym był zadowolony, że siedzę na ławce. Dlatego jest taki niedosyt. To jednak trener odpowiada za wyniki, podjął decyzję, że nie gram. Czekałem na swoją szansę, a po wejściu próbowałem znaleźć drogę do bramki - mówił Robak.
Można więc śmiało powiedzieć, że między napastnikami Lecha jest spora rywalizacja o jedno miejsce w składzie. Przed kolejnym wyborem Bjelica stanie już w sobotę - wtedy "Kolejorz" zagra w Płock z Wisłą.
Andrzej Grupa