Partner merytoryczny: Eleven Sports

Kucharski: plotki o tym, że Mioduski rozmawia z innymi trenerami nie są przypadkowe

Legię Warszawa lada moment może spotkać prawdziwe trzęsienie ziemi. Coraz głośniej mówi się, że trener Czesław Michniewicz nie utrzyma posady. Siódma porażka w lidze, 1-4 z Piastem Gliwice przelała czarę goryczy i prezes Dariusz Mioduski może zmienić trenera lada moment. O ostatnich niepowodzeniach Legii i Michniewicza rozmawiamy z byłym gwiazdorem Legii, obecnie menedżerem piłkarskim - Cezarym Kucharskim.

/INTERIA.TV
Napoli - Legia. Tomasz Hajto: Troszeczkę na klatę muszą przyjąć piłkarze Legii. WIDEO (Polsat Sport)/Polsat Sport/Polsat Sport

Artur Szczepanik, Interia: Jak pan myśli - trener Czesław Michniewicz przetrwa ten kryzys i utrzyma posadę w Legii Warszawa?

Cezary Kucharski: - Wydaje mi się, że trener sam jest zrezygnowany. Widać to było po mówię ciała na ławce rezerwowych w Gliwicach. Wyglądał jakby wiedział, że będzie zwolniony. Osobiście od początku byłem sceptycznie nastawiony do zmiany Aleksandra Vukovicia na Michniewicza i głośno to wyrażałem. Teraz potwierdzają się moje słowa, że nie był to dobry wybór. Trener Michniewicz dysponuje silnym medialnym zapleczem i media budowały takie wrażenie, że jest to lepszy wybór niż "Vuko". To był błąd i stąd te siedem porażek w lidze. 

Czy piłkarze Legii są w stanie grać na dobrym poziomie co trzy dni? Czy przeciążenie meczami może być głównym powodem tylu porażek w lidze?

- Problem według mnie jest dużo głębszy, co widać po wynikach. Z każdym meczem, tygodniem, miesiącem widać było, że drużyna wypracowuje strasznie mało sytuacji bramkowych. To co dawało efekty w pucharach, gdzie Legia grała z kontry, w swoim polu karnym stawiając "autobus", gdzie miała dużo fartu, w ogóle nie sprawdzało się w Ekstraklasie. W lidze gra się inaczej, a tej drużynie brakuje balansu między defensywą i ofensywą. Za Vukovicia były pewne schematy w ataku, widać było w jaki sposób jego drużyna chce zdobywać bramki. Teraz wszystko opiera się na indywidualnych umiejętnościach piłkarzy, a nuż któremuś coś wyjdzie w ataku. Król strzelców poprzedniego sezonu Tomas Pekhart został kompletnie odstawiony na boczny tor. Nie wiem czy Legia ma aż taki dobrobyt w ofensywie, żeby skreślić takiego piłkarza. Uważam, że w Legii ktoś przeszarżował ze zmianami. Drużyna jest takim delikatnym organizmem, że zbyt dużo zmian może spowodować destrukcję. 

Zmian w Legii było rzeczywiście dużo. W tym okienku przyszło 10 nowych graczy.

- No właśnie. Żadna poważna drużyna nie robi w jednym okienku 10 transferów! Trenerowi ciężko zapanować nad taką szatnią, jak jest tylu nowych piłkarzy. Każdemu z nich obiecywano pewnie miejsce w składzie, kuszono grą, zapewniano, że będą odgrywać wiodącą rolę w drużynie. A tu ławka. To komplikuje życie wewnętrzne drużyny. W takich sytuacjach można spodziewać się tarć. Nie każdy piłkarz chce się poświęcać dla drużyny w każdym meczu. To co było widoczne w europejskich pucharach, w lidze jest zupełnie niewidoczne. 

Michniewicz/INTERIA.TV/INTERIA.TV

Czyli kuszenie piłkarzy perspektywą gry w pucharach to miecz obosieczny dla Legii - gracz przychodzi do klubu, ale od początku nastawia się tylko na pokazanie się w Europie.

- Można taka tezę postawić. Trzeba pamiętać, że gracze z zagranicy to inna kultura, podziały w szatni. Im więcej zmian, transferów, tym większe podejmuje się ryzyko. 

Zagraniczny piłkarz może też nie wiedzieć, jak trudną ligą jest Ekstraklasa. Nie zdaje sobie sprawy, że każdy punkt trzeba ciężko wywalczyć. Po dobrych wynikach w pucharach te porażki to pewnie dla nich szok.

- To kwestia poukładania sobie pewnych spraw w głowach. Ogrywasz Spartaka, Leicester, a potem jedziesz do małego klubu. Tych piłkarzy trzeba przed takimi spotkaniami odpowiednio zmotywować. Ta motywacja w pucharach i w lidze w przypadku piłkarzy Legii na pewno nie jest taka sama. Ale tak to już jest w wielkich klubach. Gracze Leicester też na pewno nie byli odpowiednio zmotywowani przed meczem w Warszawie i dlatego przegrali. Na co dzień mierzą się z największymi klubami świata w Premier League, więc trudno, żeby dodatkowo motywowali się przed meczami w Lidze Europy z klubami takimi, jak Legia. Prawda jest taka, że nasza Ekstraklasa nie jest łatwą ligą. Dominuje w niej futbol siłowy. W Legii niestety nie widzę żadnego pomysłu, jak grać w takich meczach. Rywala można pokonać samą inteligencją, kiedy jest się lekko zmęczonym. Trzeba mieć jednak jakiś pomysł na te mecze. 

Za Pana czasów Legia nie miała problemów z łączeniem gry w Lidze Mistrzów i Ekstraklasie.

- Nie ma co tego porównywać. Dzisiaj jest więcej meczów i jest ciężej. Poza tym mieliśmy szerszą kadrę, w której w pewnym momencie grało 17 przeszłych, obecnych lub przyszłych reprezentantów Polski. Kiedy po Lidze Mistrzów odeszło dziewięciu graczy, nadal walczyliśmy o mistrzostwo Polski. Obecna Legia nie jest tak silna, jak ta za moich czasów. Tamta drużyna miała bardziej klasowych piłkarzy i szeroką kadrę. 

Zna Pan Dariusza Mioduskiego. Jak teraz może zareagować? Oberwał wiele po tym, jak na stanowisku szkoleniowca Legii zatrudniał przypadkowych ludzi, "trenerów kobiet", "menedżerów". Teraz ma prawdziwego trenera. Czy da mu szansę i pozwoli kontynuować pracę?

- Plotki o tym, że Mioduski rozmawia z innymi trenerami nie są przypadkowe. Mioduski szuka odpowiedniego rozwiązania. Nikt przecież nie spodziewał się aż takiej kompromitacji Legii w Ekstraklasie. Bo siedem porażek w dziesięciu spotkaniach, to kompromitacja. Legia ma przecież drużynę, którą stać na dużo lepszą grę i dużo lepsze wyniki w lidze. Myślę, że Mioduski ma już za sobą rozmowy z różnymi kandydatami na trenera.

Pana o zdanie nie pytał? W przeszłości doradzał Pan właścicielowi Legii wiele razy.

- Nadal działam na rynku piłkarskim i nadal zajmuję się pośrednictwem transferowym, ale nic na siłę. Jeśli prezes Mioduski będzie chciała mojej rady, to się chętnie zaangażuję. Do tej pory jednak nie brał pod uwagę tego co mam mu do powiedzenia, więc wątpię, czy teraz będzie miał na to ochotę. 

Rozmawiał Artur Szczepanik, Interia

Czesław Michniewicz/ Leszek Szymański /PAP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem