Korona Kielce - Śląsk Wrocław 2-2 w 24. kolejce Ekstraklasy
Dobre widowisko, pełne zwrotów akcji zobaczyli kibice, którzy wybrali się na mecz 24. kolejki Ekstraklasy Korona Kielce - Śląsk Wrocław. Spotkanie zakończyło się remisem 2-2.
Podopieczni Tadeusza Pawłowskiego mieli wymarzony początek. Już w 4. minucie bramkarz Korony Vytautas Cerniauskas skapitulował. Luis Carlos źle wybijał piłkę z własnego pola karnego. Futbolówkę przejął Mateusz Machaj i dośrodkował z lewego skrzydła. Błąd popełnil Cerniauskas, który minął się z piłką. Wykorzystał to Marco Paixao popisując się celną "główką".
Korona ruszyła do odrabiania strat. W 9. minucie głową strzelał Radek Dejmek, ale w środek bramki i Jakub Wrąbel nie miał żadnych problemów. Kilka minut później znów bramkarz Śląska był w opałach. Po wrzucie z autu piłka przeleciała nad Piotrem Celebanem. Luis Carlos starał się to wykorzystać, ale w porę z interwencją zdążył Wrąbel. W 24. minucie powinno być 1-1. Z rzutu rożnego dośrodkował Paweł Golański. Rafael Porcellis strzelił głową, ale fantastycznie odbił piłkę Wrąbel. Dobitka napastnika Korony okazała się niecelna.
Kolejna akcja kielczan zakończyła się powodzeniem. Luis Carlors popędził lewym skrzydłem i sprzed końcowej linii wycofał do Porcellisa. Ten huknął bez namysłu. Piłka odbiła się od stojącego na 6. metrze Jacka Kiełba i wpadła do siatki obok zaskoczonego. Wrąbla.
Gospodarze poszli za ciosem i co chwilę pod bramką Śląska było gorąco. W 33. minucie do akcji ofensywnej włączył się Kamil Sylwestrzak. Obrońca Korony zagrał ze skrzydła przed bramkę, a Kiełb czubkiem buta skierował piłkę do siatki.
W przerwie trener Śląska Tadeusz Pawłowski zdecydował się na pierwszą roszadę kadrową. W miejsce Mateusza Machaja na boisku pojawił się Robert Pich. Słowak zaliczył prawdziwe wejście smoka, bo w 47. minucie wpisał się na listę strzelców. Pich wykorzystał niezdecydowanie dwóch obrońców Korony i błąd w ustawieniu Cerniauskasa. Litwin za daleko wyszedł z bramki, co zobaczył Pich i przelobował go.
Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza dążyli za wszelką cenę, żeby zdobyć zwycięskiego gola. Szansę mieli m.in. Golański, Porcellis, Nabil Aankour czy Olivier Kapo. Za każdym razem Wrąbel wychodził jednak z opresji obronną ręką.
W doliczonym czasie gry szalę zwycięstwa na korzyść Śląska mógł przechylić rezerwowy Konrad Kaczmarek, ale z 10 metrów strzelił wysoko nad poprzeczką.
Wynik nie uległ już zmianie i zespoły podzieliły się punktami.
Po meczu powiedzieli:
Ryszard Tarasiewicz (trener Korony Kielce): "Piąty mecz bez porażki napawa optymizmem przed następnymi spotkaniami. Słowa uznania dla moich zawodników. Wiedzieliśmy, że Śląsk bardzo dobrze czuje się w ataku pozycyjnym. Graliśmy wysoko. Śląsk przez całe spotkanie z akcji nie stworzył sobie sytuacji bramkowej. Przy takiej dyspozycji i klasie przeciwnika, tracąc szybko bramkę, odpowiedzieliśmy przeciwnikowi i prowadziliśmy do przerwy. Dzisiaj jesteśmy ubożsi o dwa punkty, tak jak w Bielsku. Idziemy jednak w dobrym kierunku. W kolejnych meczach będziemy zdobywać punkty, czy to na wyjazdach, czy u siebie. Luis Carlos (kontuzjowany na początku drugiej połowy - przyp. red) ma podkręcony staw skokowy".
Korona Kielce - Śląsk Wrocław 2-2 (2-1)
Bramki: 0-1 Marco Paixao (4.), 1-1 Jacek Kiełb (25.), Jacek Kiełb (33.), 2-2 Robert Pich (47.)
Żółta kartka: Korona - Piotr Malarczyk, Vlastimir Jovanović, Śląsk - Tomasz Hołota, Flavio Paixao, Marco Paixao, Dudu Paraiba
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków). Widzów: 7 198.
Korona: Vytautas Cerniauskas - Paweł Golański, Piotr Malarczyk, Radek Dejmek, Kamil Sylwestrzak - Luis Carlos (52. Nabil Aankour), Vlastimir Jovanović, Aleksandrs Fertovs, Jacek Kiełb - Olivier Kapo, Rafael Porcellis.
Śląsk: Jakub Wrąbel - Dudu Paraiba, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Paweł Zieliński - Thomas Hateley, Tomasz Hołota, Pater Grajciar (72. Konrad Kaczmarek), Flavio Paixao, Marco Paixao - Mateusz Machaj (46. Robert Pich).