Partner merytoryczny: Eleven Sports

Koniec dobrej serii. Pierwsza polska drużyna odpada z pucharów

Powracająca po dwudziestu latach do europejskich pucharów Pogoń Szczecin zakończyła rywalizację po pierwszym dwumeczu. Portowcy ulegli NK Osijek 0:1, choć po zeszłotygodniowym starciu w Szczecinie (0:0) nastroje w obozie Portowców były bardzo dobre.

Liga Konferencji. Śląsk Wrocław - Ararat Erywań, skrót meczu (POLSAT SPORT) Wideo/Polsat Sport/Polsat Sport

Dużą wiarę w swoją drużynę mieli także szczecińscy kibice. Pomimo tego, że formalnie w meczach drugiej i trzeciej rundy eliminacyjnej na trybunach nie może być fanów gości, w Osijeku zjawiło się około 300 sympatyków Pogoni.

Od pierwszych minut głośno wspierali drużynę - podobnie zresztą jak kibice gospodarzy. Na atmosferę nie można więc było narzekać. Na boiskowe emocje - już trochę bardziej. Obie drużyny grały dość zachowawczo i nie decydowały się na podjęcie ryzyka.

NK Osijek - Pogoń Szczecin: Zlatko Zahović na trybunach

Zamiast składnych akcji, w pierwszej połowie oglądaliśmy sporo ostrych starć. Z opatrunkiem na głowie grał przez chwilę Jean Carlos, a w klatkę piersiową kopnięty został Luka Zahović. Słoweniec ani myślał jednak opuszczać boisko. Miał bowiem dodatkową motywację - na trybunach stadionu w Osijeku zasiadł jego ojciec, przed laty piłkarz między innymi Benfiki Lizbona, Zlatko Zahović.

W 28. minucie blisko było bramki dla gospodarzy. Kiedy Benedikt Zech chciał wybić piłkę, przeszkodził mu Konstantinos Triantafyllopoulos. W konsekwencji futbolówka zamiast polecieć do przodu, odbiła się w bok, wprost pod nogi Ramóna Miéreza. Napastnik wybiegał już sam na sam ze Stipicą, ale kapitalny powrót zaliczył Luis Mata, ratując swoją drużynę.

Tyle szczęścia Portowcy nie mieli w 44. minucie. Prawym skrzydłem zerwał się znany z boisk Ekstraklasy Damjan Bohar, dograł płasko w pole karne, a tam na piłkę czekał dobrze ustawiony László Kleinheisler. Uderzył nisko, przy słupku i pokonał Dante Stipicę.

NK Osijek - Pogoń Szczecin: Portowcom brakowało lidera

Druga połowa zaczęła się od kilku nieśmiałych ofensywnych prób szczecinian. Brakowało jednak konkretów, a jeszcze bardziej brakowało lidera, który potrafiłby pociągnąć zespół znajdujący się w trudnym położeniu. Chwalony w ostatnich tygodniach Damian Dąbrowski grał anonimowo, a odpowiadający za kreację Rafał Kurzawa popełniał sporo błędów.

Jeżeli cokolwiek pozytywnego działo się w ofensywie, był w to zamieszany Kacper Kozłowski. Eksportowa polska drużyna musiała liczyć na przebłyski geniuszu 17-latka, co nie wystawia jej dobrego świadectwa. Widział to także trener Runjaic, który postanowił interweniować. W 59. minucie ściągnął z boiska bezproduktywnego Rafała Kurzawę i wprowadził w jego miejsce Alexandra Gorgona. Austriak polskiego pochodzenia nie wystąpił w meczu ligowym z Górnikiem, bo doleczał drobny uraz. Był więc pełen sił.

Tymczasem jednak to nie Portowcy przejmowali inicjatywę, ale coraz mocniej rozkręcał się Osijek. W 62. minucie bardzo bliski ustrzelenia dubletu był László Kleinheisler. Węgier uderzył bardzo podobnie, jak przy pierwszej bramce - nisko, w kierunku narożnika. Tym razem pomylił się jednak o kilkanaście centymetrów.

W 65. minucie Kosta Runjaic przeprowadził kolejną zmianę. Jak to zwykle bywa, po nieco ponad godzinie gry zdjął z boiska Kacpra Kozłowskiego. Tym razem za niego na placu pojawił się Piotr Parzyszek.

Choć na boisku w zespole Pogoni było nominalnie dwóch napastników, okazji bramkowych wciąż było jak na lekarstwo. Szczecinianie wychodzili wyżej, odsłaniając się coraz mocniej. Była to wymarzona wręcz sytuacja dla wicemistrzów Chorwacji, którzy - ustawieni w średnim pressingu - czekali na swoje szanse z kontrataków. 

Kilku się doczekali, ale ostatecznie żadnej z nich nie wykorzystali. Nie musieli - wynik 1:0 w pełni ich satysfakcjonował, bo dawał upragniony awans. 

Jakub Żelepień

Pogoń Szczecin przegrała z NK Osijek/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem