Jarosław Araszkiewicz: W Poznaniu liczę na duże emocje
Były piłkarz Lecha Poznań i Legii Warszawa Jarosław Araszkiewicz ma nadzieję, że niedzielne spotkanie ligowe obu drużyn przyniesie sporo emocji. Chciałby, żeby taktyka nie zabiła dobrej piłki. - Oczekuję dobrego widowiska - zaznaczył.
W niedzielę (godz. 18) w Poznaniu "Kolejorz" będzie podejmować lidera tabeli Legię. To nie tylko hit 25. kolejki, ale również jedno z najciekawiej zapowiadających się wydarzeń całej rundy wiosennej. Araszkiewicz, który w polskiej Ekstraklasie rozegrał blisko 300 meczów, liczy, że oba zespoły zaprezentują dobry futbol.
- Chciałbym, żeby taktyka nie zabiła dobrej gry w piłkę. Mam nadzieję, że nie będzie to mecz, w którym akcja toczy się głównie w środku pola, a bramkarze będą "dziergać" swetry na drutach. Oczekuję dobrego widowiska, troszeczkę większej niż zwykle adrenaliny - powiedział znakomity przed laty piłkarz.
Jego zdaniem, obie ekipy w tym roku na razie nie zachwycają.
- Jako kibic Lecha chciałbym, żeby w grze tej drużyny było więcej takiej radości, więcej ciekawych akcji, bramek. Ale są tacy zawodnicy, jacy są i może nie należy wymagać więcej - dodał.
W Legii trener Berg podzielił drużynę na dwa składy.
- Jeden grał w Ekstraklasie, drugi w Lidze Europejskiej, ale ani jeden, ani drugi do końca nie "odpalił". Teraz będą już na pewno grali ci najlepsi. Legii dopisuje trochę szczęście - wygrali ze Śląskiem 3-1, jednak moim zdaniem nie byli lepsi w tym meczu. Z Wisłą natomiast wyrównali w ostatniej minucie. Ale oprócz umiejętności, w piłce potrzeba właśnie tego szczęścia - podkreślił.
Spotkanie w stolicy Wielkopolski obejrzy komplet, ponad 40 tysięcy kibiców. Szczególnie pod dużą presją będą gospodarze. Jak zaznaczył Araszkiewicz, to powinno im dodać tylko pewności siebie.
- Na mecz przyjadą menedżerowie z wielu krajów, z wielu silnych klubów. Sądzę, że każdy, kto wyjdzie na boisko, będzie chciał się zaprezentować z jak najlepszej strony, pokazać charakter. Na pewno będzie temu towarzyszyć duża presja, ale jeśli zawodnik chce zaistnieć w Europie, w silnej lidze, to musi mieć świadomość, że tam na każdy mecz może przyjść 30-40 tysięcy osób - przyznał 12-krotny reprezentant Polski.
Jego zdaniem trudno wskazać faworyta, bo siły i potencjał obu drużyn jest porównywalny.
- Atutem lechitów powinno być własne boisko i te 40 tysięcy kibiców - ocenił.
Araszkiewicz z dystansem podchodzi do otoczki związanej z meczem Lecha z Legią. Wspomniał, że gdy grał w poznańskim zespole, nie tylko potyczki z Legią elektryzowały kibiców.
- Od kilku lat media pompują ten balon przed tym naszym "El Clasico". Boję się, że w końcu on pęknie. Kiedyś nie było tak wielkiej pompy przed meczem z Legią. Te spotkania zawsze były ważne dla kibiców, ale wówczas więcej było drużyn, które przyciągały tłumy na stadion, jak choćby Górnik Zabrze czy Widzew Łódź. Dziś to Legia jest magnesem. Gdziekolwiek nie przyjedzie, tam frekwencja na trybunach momentalnie rośnie. Za moich czasów, gdy walczyliśmy o mistrzostwo, Lech też był takim magnesem, na naszych wyjazdowych pojedynkach zawsze było sporo kibiców" - podsumował Araszkiewicz.