Partner merytoryczny: Eleven Sports

Jagiellonia Białystok - Śląsk Wrocław 2-1 w 23. kolejce Ekstraklasy

Śląsk Wrocław szybko objął prowadzenie, ale dwa fatalne błędy Mariusza Pawełka sprawiły, że to Jagiellonia Białystok zgarnęła trzy punkty. Dzięki temu gospodarze awansowali do górnej połowy tabeli.

Rafał Grzyb w końcu się przełamał
Rafał Grzyb w końcu się przełamał/Artur Reszko/PAP

Przy ul. Słonecznej w Białymstoku zamiast przy pięknej pogodzie, piłkarze Jagiellonii i Śląska musieli walczyć na nasączonej wodą murawie. Wszystko przez obfite opady deszczu.

Trudne boisko nie przeszkodziło stworzyć dobrego widowiska. Raz po raz sytuacje wędrowały spod jednego pola karnego pod drugie. Mocniej zaczęli gospodarze, którzy już w dziewiątej minucie mogli objąć prowadzenie.

Mariusz Pawełek, który niedawno przedłużył kontrakt ze Śląskiem, źle się ustawił, a Konstantin Wasiljew prawie go przelobował. Jego uderzenie z 60 metrów było jednak niecelne.

Kilka minut później jedną z pierwszych akcji przeprowadzili goście. Robert Pich wpadł w pole karne Jagiellonii i został powalony przez Matiję Sziroka. Rzut karny nie ulegał wątpliwości, a jedenastkę wykorzystał Tomasz Hołota.

Co ciekawe, to już drugi prawy obrońca gospodarzy, który w taki sposób osłabia zespół. W poprzedniej kolejce był to Filip Modelski, który teraz zamiast po boisku, biega w okolicach parku miejskiego w Białymstoku. W dodatku "Jaga" błyskawicznie sprowadziła Łukasza Burligę, a w przerwie były piłkarz Wisły Kraków zmienił Sziroka i zadebiutował w nowych barwach.

Gospodarze byli zdziwieni i ich słabsza postawa w tym fragmencie mogła się skończyć jeszcze gorzej. Chwilę potem próbował aktywny tego dnia Kamil Biliński, ale uderzył minimalnie obok słupka. Próbował też Tomasz Hołota, ale jego strzał z dystansu był niecelny.

Jagiellonia z czasem przejęła inicjatywę i końcówka pierwszej połowy już należała do niej. Z dobrej strony pokazał się Wasiljew, który najpierw podał doskonale do Frankowskiego, a po chwili huknął z dystansu. Uderzenie było tak mocne, że Pawełek nie był w stanie złapać piłki i... odbił ją przed siebie. Traf chciał, że był tam Rafał Grzyb, który pięknym szczupakiem wpakował ją do siatki.

Kapitan gospodarzy na gola czekał ponad 5400 minut (dane za EkstraStats.pl) i w piątek świętował wielką chwilę. Ostatnio trafił do siatki w marcu 2014 roku i był najdłużej czekającym na bramkę pomocnikiem w Ekstraklasie.

Grzyb tak się rozochocił, że w drugiej połowie dwa razy próbował z dystansu. Tym razem jego strzały nie były tak dokładne i obijały reklamy za bramką.

W 63. minucie do siatki trafił Piotr Celeban, ale sędziowie słusznie odgwizdali spalonego.

Oba zespołu troszkę straciły na zadziorności i w drugiej części gra toczyła się głównie w środku pola, ale do czasu. Prawdziwe "wejście smoka" zanotował bowiem Karol Świderski. Pojawił się na boisku w 74. minucie, a po dwóch kontaktach z piłką już cieszył się z bramki. Gol był zresztą bliźniaczo podobny do pierwszego. Znów z dystansu piekielnie mocno strzelał Wasiljew, Pawełek odbił piłkę przed siebie, a Świderski był tam, gdzie być powinien.

Trener Romuald Szukiełowicz zrobił dwie szybkie zmiany, a jeszcze w doliczonym czasie gry doskonałą interwencją popisał się Bartłomiej Drągowski, a chwilę potem fatalnie spudłował Konrad Kaczmarek.

Jagiellonia Białystok - Śląsk Wrocław 2-1 (1-1)

Bramki: 0-1 Hołota (17. - karny), 1-1 Grzyb (42.), 2-1 Świderski (77.)

Jagiellonia: Drągowski - Szirok, Tarasovs, Madera, Wasiluk, Grzyb, Wasiljew, Frankowski, Romanczuk, Grzelczak, Czernych.

Śląsk: Pawełek - Ostrowski, Dwali, Celeban, Pawelec, Gosztonyi, Hołota, Morioka, Gecov, Pich, Biliński.

Po meczu powiedzieli:

Romuald Szukiełowicz (trener Śląska): - Spotkały się dwie drużyny, które potrzebują punktów jak tlenu. Padły bramki. I mogę podsumować w ten sposób: przegraliśmy mecz, który był nie do przegrania. I tak bym to skomentował.

- Nie jestem w stanie zrozumieć, jak można w taki sposób stracić dwie bramki, mając w tym momencie przewagi liczebne zawodników i popełniając takie błędy. To nie były +błądy+ - jak ktoś kiedyś mówił, tylko wielbłądy. Nie chcę nikogo za ten mecz indywidualnie oceniać. Na pewno zrobimy szczegółową analizę. Jedno jest pewne - strzał, po którym została odbita piłka i padła druga bramka, był uderzony przynajmniej pół metra obok słupka. Komentarz tutaj jest zupełnie zbędny.

Michał Probierz (trener Jagiellonii): - Bardzo chciałbym podziękować kibicom, którzy dzisiaj byli rzeczywiście takim, w sumie jak zawsze, wsparciem dla nas. Przez te dwa dni, które były po meczu z Legią, to większym problemem było to, żeby psychicznie odbudować ten zespół. Po takich porażkach właśnie widać klasę zespołu, czy potrafi się podnieść czy nie.  

- W pierwszej połowie dostaliśmy cios, gdy straciliśmy bramkę z rzutu karnego, a Śląsk jeszcze dwie sytuacje sobie stworzył. Potrafiliśmy się podnieść i to jest bardzo ważne. I tutaj gratuluję zespołowi za to, że do końca walczyli że do końca byli monolitem, że starali się. Jest tak w piłce, że czasami bramkarz wybroni w końcówce i tu brawo dla Bartka (Drągowskiego - przyp. red.), że wrócił do dyspozycji, sodówka może odeszła i może teraz skoncentrować się na graniu.

- To dla nas był bardzo ważny mecz przed tymi wszystkimi następnymi spotkaniami, które są bardzo trudne. Widać, ja wiele pracy nas czeka. Zawodnicy w sobotę i niedzielę dostaną wolne, żeby głowy im odpoczęły. Przygotowujemy się pod kątem Lecha Poznań.

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem