Partner merytoryczny: Eleven Sports

Henning Berg przed meczem Legii z Ajaksem

Już jutro o godz. 19 Legia Warszawa zagra rewanżowy mecz z Ajaksem Amsterdam. Stawka: awans do 1/8 finału Ligi Europejskiej. Mistrzowie Polski, aby uporać się z Holendrami muszą odrobić jednobramkową stratę. – To jest możliwe. Chcę, żeby moi piłkarze zapamiętali czwartkowy wieczór do końca życia – powiedział na przedmeczowej konferencji Henning Berg.

Henning Berg
Henning Berg/Bartłomiej Zborowski/PAP

Wiadomo już, że w jutrzejszym spotkaniu nie zagra Miroslav Radović, który w środę popołudniu podpisał kontrakt w Chinach. Rozemocjonowany ostatnimi czasy Norweg, zapytany tym razem o brak Radovicia odpowiedział szybko i zdecydowanie. Zupełnie jakby nauczył się tej kwestii na pamięć. 

- Mamy wyrównany skład z wieloma dobrymi piłkarzami, Radović był w tej grupie, ale wygraliśmy też sporo meczów bez niego w składzie, przecież w listopadzie i grudniu był kontuzjowany. Teraz mamy chociażby "Masło" (Michał Masłowski - przyp. red.), który bardzo mocno wchodzi składu - powiedział norweski szkoleniowiec.

Na boisku zabraknie Radovicia, ale niewykluczone, że pojawi się na nim Ondrej Duda. Słowak zapomniał już o kontuzji, której dostał podczas okresu przygotowawczego. 

- Nie powiem, czy zagra od początku, ale jest gotowy, choć wiadomo, że od dłuższego czasu nie występował i na pewno zabraknie mu meczowego ogrania - zdradził Berg.

Wszystko wskazuje na to, że znów wiele zależeć będzie od boiskowych poczynań Michała Żyry. W poprzednim spotkaniu skrzydłowy Legii nie stanął na wysokości zadania i zmarnował trzy doskonałe sytuacje do zdobycia gola. 

- W normalnych okolicznościach Michał wykorzystuje takie okazje. Teraz było inaczej, ale nie tacy jak on marnują stuprocentowe sytuacje. Christiano Ronaldo też nie zdobywa bramek w każdym spotkaniu. Słyszałem gdzieś opinie, że przed meczem z Ajaksem Michał był przemotywowany. Mając tak dużą grupę piłkarzy, trudno wypośrodkować w jaki sposób wpłynąć w odpowiedni sposób na każdego z osobna. To fizycznie niemożliwe, żeby dotrzeć w 100% do wszystkich zawodników. Dlatego duża odpowiedzialność spoczywa też na samych piłkarzach. Przed tygodniem Michał miał po prostu pecha i dlatego nie strzelił gola. Nie mieszałbym do tego problemów z motywacją - tłumaczył Berg.

Zdaniem norweskiego trenera Legii losy rywalizacji z Ajaksem są wciąż otwarte. 

- Jesteśmy w połowie drogi i nikt nie wie, jak to się skończy. Mecz w Amsterdamie był dobry w naszym wykonaniu. Dobra dyscyplina i stworzenie wielu sytuacji przeciwko takiemu zespołowi jak Ajax mówi samo za siebie. Porażka nie odzwierciedla tego, jak wyglądało to spotkanie. Zwłaszcza druga połowa należała do bardzo udanych w naszym wykonaniu. Mankamenty oczywiście były - chociażby brak skuteczności czy słabe utrzymanie przy piłce w pierwszej części. Spotkanie w Amsterdamie pokazało, że grają przeciwko sobie równorzędni partnerzy, choć aby wyeliminować Holendrów musimy wspiąć się na wyżyny naszych umiejętności - dodał trener Legii.

Łatwiej o korzystny wynik będzie, jeśli nie straci się gola. Ta sztuka nie udała się legionistom w Holandii, bo do siatki Duszana Kuciaka trafił Arkadiusz Milik. 

- Jak go zatrzymać? To bardzo dobry piłkarz. Nie bez powodu gra w tak dobrej drużynie i jest podstawowym piłkarzem reprezentacji. W meczu przeciwko nam miał jedną okazję i ją wykorzystał. Potrafi strzelać gole, jutro będziemy trzymać go krótko, żeby nie stworzyć mu zbyt wielu możliwości do oddania strzału - kontynuował Berg.

Czwartkowe spotkanie odbędzie się bez udziału publiczności. To kara, jaką UEFA nałożyła na Legie za rasistowskie zachowania kibiców podczas meczu z Lokeren. Wiadomo już, że w czasie gdy piłkarze wyjdą na murawę, pod bramami stadionu zbiorą się kibice, aby wspierać swój klub. 

- Chciałbym, żeby byli na trybunach i stworzyli znakomitą atmosferę. Niestety nie ma takiej możliwości. Jeśli będzie słychać ich doping teraz, to na pewno on pomoże, choć nie wiem, jak uda im się to zrobić spod bram - zakończył Berg.

Mecz Legia Warszawa - Ajax Amsterdam w czwartek o godz. 19.00.

Krzysztof Oliwa

PAP

Zobacz także

Sportowym okiem