Partner merytoryczny: Eleven Sports

Hapoel Beer Szewa rozniósł Śląsk Wrocław 4-0! Koniec pucharów, koszmarne błędy w obronie

Śląsk Wrocław miał zaliczkę z pierwszego meczu z izraelskim zespołem Hapoel Beer Szewa, ale wobec jego katastrofalnej postawy w obronie w rewanżu nie miała ona najmniejszego znaczenia. Gracze Śląska przegrali aż 0-4 i odpadli z Ligi Konferencji.

Liga Konferencji. Hapoel Beer Szewa - Śląsk Wrocław 4-0. Skrót meczu (POLSAT SPORT) Wideo/Polsat Sport/Polsat Sport

Pierwszy mecz był bardzo zacięty. Ostatecznie Śląsk zdołał zwyciężyć 2-1. Bramki dla ekipy Jacka Magiery zdobywali Erik Exposito i Robert Pich. Zaliczka zatem przed rewanżem była, ale wrocławianie roztrwonili ją błyskawicznie.

Izraelski klub zadał dwa bardzo szybkie ciosy, które całkowicie odwróciły sytuację dwumeczu. Najpierw ghański piłkarz Eugene Ansah zaczaił się za plecami wrocławskich obrońców. Wojciech Golla przegrał pojedynek główkowy, a Szymon Lewkot podał głową do swego bramkarza tak słabo i niefortunnie, że gracz Hapoelu doszedł do piłki i wbił gola już w drugiej minucie.

Nie koniec na tym, bowiem katastrofalna postawa obrony Śląska doprowadziła do straty drugiego gola ledwie pięć minut później. Prostopadłe podanie rozerwało ją całkowicie, a Ramzi Safuri podwyższył na 2-0. 

Plan runął, zaliczka z pierwszego meczu runęła, a Śląsk sprawiał wrażenie drużyny, która za chwilę zostanie przez Hapoel rozgromiona. Nie radziła sobie na szybkiej murawie stadionu w Petah Tikva, na której mecz się odbywał. Stadion Hapoelu Beer Szewa jest bowiem w remoncie. Piłkarze z Izraela radzili sobie znacznie lepiej i jeszcze w pierwszej połowie trafili w słupek.

Śląsk Wrocław rozbity w Izraelu

Wrocławianie pamiętali, że ta zaliczka z pierwszego meczu jednak coś znaczy i jeden gol daje im wyrównanie w rywalizacji. Ruszyli więc na początku drugiej połowy, stworzyli dwie wyśmienite okazje do zdobycia gola i zaczęli grasować w polu karnym Izraelczyków. Do czasu, bowiem po zaledwie dziewięciu minutach drugiej połowy zostali skarceni trzecim golem. I to już był rozwój wypadków, który zapowiadała pierwsza połowa.

Zwłaszcza, że koncept gry Śląska się załamał, a piłkarze z Wrocławia grali teraz bardzo nerwowo. Do tej pory w europejskich pucharach tracili sporo goli, ale też dużo strzelali. Tym razem nie mieli zawodnika, który poprowadziłby grę i zagroził izraelskiej bramce tak, jak w poprzednich spotkaniach. Grali bez kontuzjowanego szybko Patryka Janasika, a Krzysztof Mączyński miał szczęście, że nie wyleciał z boiska z czerwoną kartką za drugi faul. Mecz się zaostrzył, wrocławianie popełniali błędy i faulowali.

W 70. minucie dobrą okazję miał Łukasz Bajger, ale spudłował. To on był zawodnikiem, który próbował w największym stopniu poprawić grę Śląska. Na kwadrans przed końcem kapitalną akcję z kilkoma zwodami pokazał Mateusz Praszelik, ale zatrzymał go izraelski bramkarz. To jednak rezerwowi stanowili o poczynaniach Śląska pod bramką rywali. I o poczynaniach Hapoela także, bo to rezerwowy Itamas Shviro podwyższył na 4-0.

Hapoel Beer Szewa - Śląsk Wrocław 4-0 (2-0)

Bramki: 1-0 Ansah (2.), 2-0 Safuri (7.), 3-0 Ansah, 4-0 Shviro (84.)

ŚLĄSK: Putnocky - Lewkot Ż (60. Bejger), Golla, Tamas Ż - Janasik (24. Pawłowski), Mączyński Ż, Makowski (46. Praszelik), Garcia (79. Piasecki) - Pich, Schwarz - Exposito (79. Quintana)

HAPOEL: Harush - Abaid, Vitor, Tibi, Abd Elhamed - Petrucci, Micha (64. Acolatse), Bareiro, Safuri (41. Yosefi) - Ansah, Yehezkel (63. Shviro)

Pierwszy mecz 2-1 dla Śląska. Awans Hapoelu Beeer Szewa.

Hapoel Beer Sheva w meczu ze Śląskiem Wrocław. Fot. Krystyna Pączkowska/slaskwroclaw.pl/INTERIA.PL
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem