Partner merytoryczny: Eleven Sports

Hammarby - Lech Poznań w el. Ligi Europy o godz. 19. Gdzie transmisja?

- Słyszałem, że większość kibiców w Polsce wydała wyrok na Lecha, tymczasem Hammarby to drużyna jak najbardziej w jego zasięgu. W Szwecji słyszy się głosy, że Lech to za wysokie progi – powiedział w Cafe Futbol znawca szwedzkiej piłki Piotr Piotrowicz. Początek meczu II rundy eliminacji Ligi Europy dziś o godz. 19. Transmisja w Polsacie Sport, przedmeczowe studio już od godz. 18.

Hammarby - Lech w el. do Ligi Europy. Piotr Piotrowicz o najbliższym rywalu "Kolejorza". Wideo/INTERIA.TV

Dożyliśmy czasów, w których piłkarze w PKO Ekstraklasie zarabiają lepiej niż ich koledzy po fachu ze znacznie bogatszej przecież Szwecji, ale na boisku pieniądze nie zawsze dają przewagę. Przekonała się o tym Cracovia, która trzy tygodnie temu uległa 0-2 Malmoe. Czy Lechowi uda się pomścić "Pasy" w starciu z Hammarby Sztokholm?  

- Możemy oczekiwać otwartego meczu, w którym Hammarby może polec. Podejrzewam, że padnie wiele bramek, gdyż obydwa zespoły stawiają na ofensywę , ale też tracą sporo bramek - porównuje Piotr Piotrowicz, były piłkarz ŁKS-u, który po emigracji do Szwecji trenował tamtejsze: Hammarby IF, Djurgårdens IF, Norrtulls SK, Redbrick City FC. Był także gościem specjalnym programu Polsatu Sport Cafe Futbol.

- Hammarby opiera grę na kontratakach, jego piłkarze rozumieją się bez słów, najczęściej grają z pierwszej piłki, góra na dwa kontakty z nią. Starają się wprowadzić w pole karne przeciwnika nawet trzech-czterech piłkarzy. To jest zespół, który strzela najwięcej bramek w lidze ze stałych fragmentów gry. To ich najsilniejsza strona - charakteryzuje przeciwnika. 

Hammarby ma też słabe strony i Piotrowicz bez wahania wyliczył:

- Znane jest z tego, że traci piłkę na własnej połowie i ma słabych obrońców. Dwaj stoperzy przegrali ostatnio w lidze 10 pojedynków główkowych we własnym polu karnym, przez co zespół traci gole. Ci zawodnicy próbują podejmować ryzyko podczas rozgrywania piłki i to się na ogół nie opłaca - twierdzi Piotrowicz.

Batalię Lecha ze Szwedami obejrzysz także w serwisie Ipla!

Spotkanie zostanie rozegrane na sztucznej nawierzchni. Ekspert ocenia, że piłka w takich warunkach jest zupełnie inna niż na naturalnej trawie i dwa treningi "Kolejorza" na syntetycznej trawie mogą nie wystarczyć, by się zaadoptować.

- Na sztucznej trawie nie ma prawie wcale tej słynnej jazdy na tyłkach. To, co mnie najbardziej zaskoczyło, gdy obejrzałem pierwszy mecz w Allsvenskan, to fakt, że do pierwszego wślizgu doszło dopiero w 89. min. Walka toczy się głównie bark w bark i w powietrzu. I na to zawodnicy grający w Szwecji są głównie nastawieni,  a także na taktykę - wyjaśnił.

Piotrowicz rozmawiał z szefem skautów Hammarby Michalem Ljunbergiem, który był w Polsce na meczu Lecha ze Śląskiem.

- Szef skautów był pod wrażeniem. Powiedział, że w Lechu grają bardzo dobrzy piłkarze, poziom zespołu również jest bardzo dobry. Mi się rzuciło w oczy, że  tempo gry w Polsce jest wyższe niż w Szwecji, także pressing jest znacznie większy. On przyznał mi rację, że tempo gry jest wysokie, dodał też, że piłkarze grają bardzo fizycznie - relacjonuje Piotrowicz.

Już ze wcześniejszych wywiadów, jakie udzielali piłkarze ze Szwecji, ekspert wie, że polską ligę postrzegają jako fizyczną.

Jak wypada porównanie Hammarby do Malmoe, które odprawiło z eliminacji do Ligi Europy Cracovię?

Liga Europejska. Lech Poznań - Valmiera 3-0 - skrót. Wideo/INTERIA.TV

- Malmoe ma 15-16 piłkarzy, którymi rotuje w pierwszym składzie i dominuje w lidze. Hammarby ma mniej piłkarzy, ich jakość jest na wysokim poziomie. Hammarby jest specyficzne, to inny styl gry. Malmoe z Cracovią to była maszyna, świetnie zorganizowana gra w obronie i ataku. Przewyższało Cracovię przynajmniej o dwie klasy. Hammarby gra widowiskowo, dynamicznie. Lech ma szansę na zwycięstwo - powtarza.

Bożydar Iwanow zapytał Piotrowicza o to, dlaczego polskim zespołom gra się ciężko ze Szwedami?

- Problem jest złożony, w sporej mierze chodzi o mentalność. Mamy zupełnie inne podejście do sportu, piłki niż Szwedzi. Spalamy się, gdy dochodzi do wysiłku fizycznego, gry na najwyższym poziomie. Szwedzi podchodzą do tego z bardzo dużą organizacją i stawiają na taktykę. W Polsce rzuca im się w oczy przygotowanie fizyczne, a w Szwecji stawia się głównie na taktykę i ustawienie - porównuje.

Co ciekawe, szwedzkie kluby chciały również zatrudnić snajpera Lecha Mikaela Ishaka, jednak ten wolał przejść do PKO Ekstraklasy. Lech zaoferował lepsze warunki finansowe/

- Szwedzkie kluby bardzo mało płacą piłkarzom w porównaniu do polskich. Polska liga jest znana w Szwecji może nie jako ziemia obiecana, ale taka, w której można bardzo dobrze zarobić. W Szwecji takich zarobków niestety nie ma, dobrze zarabiają tylko największe gwiazdy. Przeciętni ligowcy nie zarabiają więcej od ludzi chodzących na co dzień do normalnej pracy. Tymczasem polska liga jest znana z tego, że oferuje duże zarobki - tłumaczy Piotrowicz.   

Średnie zarobki w Szwecji, w przeliczeniu z koron, to ok. 3400 euro (w Polsce 5200 zł). Bochenek chleba kosztuje ok. 13 zł, danie dla dwóch osób w restauracji ok. 300 zł.

MiKi

Szwed Mikael Ishak (w środku) od razu został najlepszym snajperem i gwiazdą Lecha. Z lewej Dżordże Crnomarković, z prawej Thomas Rogne./ Maciej Kulczyński /PAP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem