Partner merytoryczny: Eleven Sports

Górnik Zabrze z chłopakiem, o którym wszyscy teraz mówią

Kiedy zaledwie 15-letni Dariusz Stalmach opuszczał boisko, trybuny stadionu w Zabrzu zaśpiewały: "Do młodzieży świat należy, hej, hej!"

15-letni, urodzony w grudniu 2005 roku Dariusz Stalmach grając przeciwko Legii pobił w Górniku "rekord młodości" Włodzimierza Lubańskiego (o którym słyszeli wszyscy) i "rekord młodości" Joachima Hutki (o którym pamiętają nieliczni). Którą drogą pójdzie?

Jan Urban: Darek jest bezczelny w sposób, który lubię

Grzegorz Stalmach przyznaje, że bardzo przeżywał debiut syna w Ekstraklasie. - Kiedy Darek dał mi znać przed meczem, że zagra przeciw Legii w podstawowym składzie, to do 17.40 miałem "stan przedzawałowy". Minęło wtedy 10 minut meczu i się uspokoiłem. Minęła suchość w ustach. To wszystko przez to, że martwiłem się, czy sobie poradzi. Gdyby coś poszło nie tak, ciężko byłoby się odbudować. Ale poszło chyba dobrze. Zresztą to, co dzieje się wokół Darka już od roku, jest dla naszej rodziny, dla żony i dla mnie ogromnym zaskoczeniem - przyznaje.

- Spełniłem marzenie z dzieciństwa - mówi mi jego syn, który przecież sam jeszcze jest dzieckiem, urodził się na początku grudnia 2005 roku. Jego występ przeciw Legii był ogromnym zaskoczeniem dla wszystkich, także dla niego. Darek nie marzył nawet, że znajdzie się w kadrze meczowej na spotkanie z Legią, tymczasem trener Jan Urban wziął go na rozmowę i zasugerował, że może zagrać. - Przyglądałem mu się w tygodniu. Młody, na boisku bezczelny, taki, jakich lubię - przyznał. No i Darek na boisko wyszedł. W podstawowym składzie! Zagrał w środku pomocy z Alasaną Mannehem i Bartoszem Nowakiem i... dawał radę! Zagrał przez 67 minut, zastąpił go inny młodzieżowiec - starszy o sześć lat Krzysztof Kubica. Darek spokojnie ocenia sam siebie. - Miałem odbiory, nie prowadziłem za to gry tyle, ile bym chciał. Dużo pracy przede mną - przyznaje.

Rodzice piłkarza są psychologami, zajmują się również szkoleniami dla kierowców. Poświęcają dzieciom (Darkowi i starszej o 20 miesięcy córce Magdalenie) mnóstwo czasu. - Na tatę i mamę zawsze mogę liczyć. Tata jest niemal na wszystkich meczach, pomimo tego, że dużo pracuje. Jestem szczęśliwy, że mam taką rodzinę. Mam w nich wsparcie - mówi mi chłopak. 

Grzegorz Stalmach doskonale rozumie syna. Sam marzył o karierze piłkarskiej. Rocznik 1974, grał w juniorach Górnika m.in. z Adamem Kompałą i Grzegorzem Lekkim. Występował w Lidze Międzywojewódzkiej. Kiedy miał 15 lat, zerwał więzadła, lekarze włożyli śrubę w kolano. - Kiedy wróciłem do gry, przeniosłem się z pomocy na obronę. Ale to już nie było to samo, już nie grałem jak wcześniej. Aż w końcu wygryzł mnie ze składu... Jacek Wiśniewski. Do dziś mamy kontakt, a nasi synowie grają razem w Górniku - uśmiecha się Grzegorz Stalmach. 

Zaczynają interesować się nim silne kluby: Lech, Lubin, Wisła, Raków

Darek Stalmach wyróżnia się od samego początku. W dziecięcych turniejach zdobywa mnóstwo nagród dla najlepszego zawodnika. Jest obunożny, choć prawa noga lepsza. - Darek trenował z moim synem Gabrielem przez prawie dwa lata w barwach AP Sparta Zabrze. To diamencik - od samego początku ukierunkowany żeby zostać piłkarzem. Od razu wiedziałem, że to najlepszy chłopak w roczniku 2005 jakiego widziałem, a widziałem ich setki. Od razu rzucała się w oczy dojrzałość, z jaką grał w środku pola... Wyprzedzał pozostałych o kilka lat, nie tylko techniką, ale przede wszystkim wizją gry i inteligencją boiskową. Tylko wielki pech mógł sprawić, że nie trafi na salony ekstraligowe. "Daro" jednak ciężko pracował i osiągnął debiut szybciej nie się spodziewałem - przyznaje Maciej Węgrzyn, znajomy Stalmachów.

Darek kochał grę, a jako że ojciec też ją kocha - zaczyna szukać sposobów żeby syn mógł się rozwijać. Zrobił kurs trenerski UEFA B, Darek grał w założonej przez tatę Akademii Piłkarskiej Sparta. Widać było, że jego talent się rozwija. Odchodzi ze Sparty. - Bez Darka zespół stracił serce i płuca... Pozostali chłopcy też byli świetnymi graczami, pamiętam, że szli od wygranej do wygranej, czy to w sparingach, czy turniejach, ale to Darek nadawał tej ekipie charakter. A jeśli chodzi o charakter Darka - mimo że jest bardzo pewny siebie i sam z piłką robi cuda - to nigdy nie wywyższał się nad innych i jako kapitan kumplował się ze wszystkimi - nawet tymi, którzy w piłkę grali słabo - wspomina Węgrzyn.

Wybór padł na Rozwój Katowice, gdzie zawsze dobrze pracowano z młodzieżą, potem na rok trafił do Ruchu Radzionków. - Zaczął chodzić tam do Szkoły Mistrzostwa Sportowego. "Zabiły" nas dojazdy. Przed godz. 8:00 jazda do szkoły, powrót do firmy, potem wrócić po Darka, znów wrócić do Zabrza - powodowało, że dziennie robiłem 100 km - wspomina ojciec. Chłopcem zaczęły się interesować silne kluby. Dostawał propozycje z Lecha Poznań, Zagłębia Lubin, Wisły Kraków, Rakowa Częstochowa. Ojciec: - Za każdym razem mówiłem Darkowi: "pojedźmy, zobaczmy, zobaczysz w jakim jesteś miejscu". Z żoną wiedzieliśmy jednak, że nigdy nie zgodzimy się, żeby zamieszkał w bursie

Maciej Węgrzyn: - Pamiętam, że kiedy Darek miał lat 9 albo 10, był z tatą na jakimś obozie dla talentów w Werderze Brema. Grzesiek stwierdził jednak, że Darek musi szkołę skończyć mieszkając z rodzicami. I jak widać wyszło to młodemu na dobre.

Grzegorz Stalmach: - Darek był nastawiony, że w którymś z tych klubów zostanie. Złościł się kiedy mówiłem mu: "my z mamą i tak się nie zgodzimy. Ale mieliśmy powód.

Darek od dziecka nosi długie włosy, zdarzało się, że był brany za dziewczynę. W męskim świecie futbolu to nie pomaga. - Syn często słyszał przezwiska i był wyśmiewany. Dzięki temu nauczył się ignorować "złe języki" i do dzisiaj gra w długich włosach. W pewnym momencie miał nadwagę, zanim "wyciągnęło" go w górę [dziś ma 182 cm i 75 kg, przyp. aut.] usłyszałem nawet w jednym z klubów gdzie go zaproszono, że jest za gruby, dlatego nie będzie grał nigdy w piłkę... Tłumaczyliśmy mu: w bursie nigdy nie będziesz mieć takiego wsparcia, jak w domu. Jesteś dzieckiem. Jeśli zatęsknisz za rodzicami, niektórzy koledzy mogą nie dać ci spokoju...

Dariusz Stalmach (z prawej) w starciu z Olafem Sobikiem z RKP ROW Rybnik, który także jako 15-latek debiutował w barwach dorosłego ROW-u/Maciej Węgrzyn/INTERIA.PL

W juniorskich drużynach Górnika też się wyróżnia. Gra ze starszymi. Grzegorz Stalmach: - Jako rodzice zawsze mieliśmy obawy, jak Darek zostanie przyjęty przez starszych. Wie pan: dorośli faceci, a tu ktoś przyprowadza im do szatni szczyla. Pół biedy, jeśli ma potrenować, ale kiedy zabiera miejsce w składzie - to już zupełnie co innego. 

Darek miał jednak szczęście do kolegów. Zarówno w CLJ-ce jak i potem. W młodzieżowej drużynie dostaje wsparcie od najstarszego w zespole Kamila Grudzińskiego. Zostaje zaakceptowany. Czuje, że jest częścią tej drużyny. Trener Jan Żurek stwierdza, że broni się piłkarsko. 

 - Przez ostatni rok mnóstwo się wokół Darka działo. Najpierw, że będzie grał w wieku 14 lat w CLJ u trenera Żurka - już to było dużym przeskokiem. Musiał się przestawić, grać bardziej defensywnie niż dotychczas. Jego największym atutem jest kreatywność, ale musiał się tego nauczyć, bo nawet napastnik musi o tym pamiętać, zawodnicy grający dziś tylko ofensywnie nic już nie osiągną. Miał zakaz poruszania się do przodu - po to żeby nauczyć się gry defensywnej. Dziś uważam, że to było zbawienne dla jego rozwoju - mówi Grzegorz Stalmach.  

- Mieliśmy obawy. Kolejne zaskoczenie: jedzie na obóz z "jedynką". Co prawda trener Żurek mówił, że chciałby by Darek dostał nagrodę za ciężką pracę i żeby mógł potrenować z pierwszą drużyną, ale nie spodziewaliśmy się, że może dojść do tego tak szybko. Kolejne zaskoczenie - zostaje w szatni Górnika, dostaje stały numer na koszulce - opowiada ojciec.

Małżeństwo Stalmachów dyskutuje o synu. Dochodzą do wniosku: jeśli trenerzy Górnika uznają, że Darek może spróbować sił w pierwszej drużynie, widocznie mają rację. Orędownikiem jego talentu jest również Artur Płatek, do niedawna dyrektor sportowy Górnika. Podkreśla, że zależy mu by chłopak w zabrzańskim klubie został i się rozwijał. - Kiedy Darka pooglądał, bardzo chciał żebyśmy nie szukali już niczego innego. Nie szukaliśmy więc. Cieszymy się, że trafiliśmy na ludzi, którzy dostrzegli w synu potencjał. Jesteśmy Janowi Żurkowi i Arturowi Płatkowi wdzięczni za to, że w Darka uwierzyli - przyznaje Grzegorz Stalmach. - Podobnie, jak trenerowi Janowi Urbanowi. Rozmawiałem z synem po meczu i powiedział że rozmowa z trenerem Urbanem przed ogłoszeniem składu dała mu ogromnie dużo. Wniosła wewnętrzny spokój, który zaowocował taki występem przeciwko Legii. To jeden z najważniejszych momentów w jego dotychczasowej przygodzie z piłką - uśmiecha się. 

Tata podkreśla, że syn miejsce w którym się znajduje zawdzięcza ciężkiej pracy, wytrwałości w dążeniu do spełnienia marzeń i szczęściu: że dopisuje zdrowie, i że Darek spotkał na swojej drodze osoby, które w niego uwierzyły.

- Zdaje sobie sprawę, że przed nim mnóstwo pracy. Nie tylko na treningach. - Najpierw szkoła - uśmiecha się Darek. To też wpływ rodziców. Dziś przyznaje, że mieli rację. Grzegorz Stalmach podkreśla pomoc zarówno szkoły, do której Darek chodzi, jak i trenera Urbana. - Nauczyciele pomagają, abym mógł przerobić materiał i go pozaliczać, natomiast trener Urban mocno pilnuje żebym chodził do szkoły i miał pozytywne oceny. Jak sam mówi, wykształcenie musi być, bo nikt nie daje gwarancji, że zostanę piłkarzem. Dlatego w niedzielę była Legia, a w poniedziałek szkoła o 7.25 - przyznaje chłopak. Ojciec cieszy się. Tylko jedno mu przeszkadza: obawa, że synowi coś się w trakcie meczu stanie. 

Górnik Zabrze: bez przesadnych komplementów

Darek jest szczęśliwy, ale bynajmniej nie przestraszony wrzawą, która dzieje się wokół. Wydał mi się podczas naszej wymiany zdań naturalny, autentycznie skromny i uśmiechnięty. Debiutować w pierwszym składzie w zwycięskim meczu z Legią, kiedy chodzi się jeszcze do szkoły?! Nie będę go - jako przedstawiciel mediów - zagłaskiwał, wychwalał ponad miarę czy psuł przesadnymi komplementami. Po prostu: niech gra, rozwija się i udowadnia, że niezwykłe zdarzenie nie jest przypadkiem. Niech mu się wiedzie, niech Górnik ma z niego pociechę.

Paweł Czado

Dariusz Stalmach w meczu młodzieżowych drużyn Górnika i Piasta podczas turnieju Champions Cup w Żorach/archiwum Macieja Węgrzyna/INTERIA.PL
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem