Partner merytoryczny: Eleven Sports

Górnik Zabrze przegrał sparing z Freiburgiem

Wykorzystując przerwę w ligowych rozgrywkach na mecze reprezentacji, wiele naszych ligowych zespołów rozegrało spotkania kontrolne. Jedno z najciekawszych z nich odbyło się z udziałem lidera Ekstraklasy Górnika Zabrze. 14-krotny mistrz Polski zagrał na wyjeździe z szykującym się do startu Bundesligi SC Freiburg, przegrywając 1-4.

Liga Narodów. Jerzy Brzęczek: Cieszymy się ze zwycięstwa. Wideo/INTERIA.TV

Dla drużyny prowadzonej przez Marcina Brosza było to w ostatnich miesiącach kolejne takie ciekawe zagraniczne spotkanie. Na początku lutego, przed startem wiosennych rozgrywek, "Górnicy" mierzyli się z mistrzem Austrii RB Salzburg na jego terenie. Skończyło się na porażce 0-3.

Różnicą trzech bramek zabrzanie przegrali też w niedzielne popołudnie na  Schwarzwald-Stadion. SC Freiburg już po niewiele ponad 50 minutach miał na koncie cztery trafienia. Dwa z nich były udziałem młodego Koreańczyka Jeong Woo-yeong. Po jednej bramce strzelili ponadto Christian Gunter oraz najlepszy snajper zespołu z Fryburga, doświadczony 31-letni Nils Petersen (w poprzednim sezonie 11 bramek w Bundeslidze).     

- Był to dla nas bardzo dobry sprawdzian, bo zagraliśmy z wymagającym przeciwnikiem - podkreśla Martin Chudy. Bramkarz Górnika dodaje. - Było widać różnicę w operowaniu piłką, w tym elemencie rywal z Bundesligi był bardzo mocny. Nawet w momencie, kiedy graliśmy wysokim pressingiem, to utrzymywali się przy piłce. Tam było widać różnicę w jakości, właśnie w tych momentach zdobywali bramki, po kombinacyjnej grze, kiedy zdołali wyjść z tego naszego pressingu. Grając z SC Freiburg zobaczyliśmy, jaki jest poziom Bundesligi i czego się jeszcze trzeba uczyć - komentuje bramkarz numer 1 Górnika.

Na usprawiedliwienie lidera Ekstraklasy trzeba dodać, że we Fryburgu zabrzanie zagrali bez swojego bloku obronnego. Na kadrę seniorskich reprezentacji wyjechali przecież Paweł Bochniewicz i Słoweniec Erik Janża. Dodatkowo w młodzieżówce jest dwójka Przemysław Wiśniewski oraz Adrian Gryszkiewicz.  

- Na pewno gdybyśmy grali w pierwszym składzie, to byłoby inaczej, aczkolwiek trzeba powiedzieć, że młodzi chłopcy bardzo się starali i zrobili wszystko co mogli - zaznacza Chudy, który w niedzielnym starciu zagrał w pierwszej połowie. W drugiej części szansę gry od sztabu szkoleniowego otrzymał Dawid Kudła.

Jest jeszcze jedno małe usprawiedliwienie porażki Górnika z ósmym zespołem Bundesligi. Można powiedzieć, że na boisko zawodnicy z Zabrza wybiegli wprost z... samolotu. To dlatego, że na mecz drużyna leciała w dniu jego rozegrania czyli w niedzielę. Trzeba było szybko wstać, a potem w autobusie czy w samolocie na szybko spożyć posiłek, żeby być gotowym do gry o godzinie 14.00. Sprawdzian na pewno był jednak bardzo pożyteczny, co podkreślają i zawodnicy i trenerzy. - Już choćby po tym pressingu było widać, jaka jest różnica. U nas te zespoły, kiedy gramy w ten sposób, to gubią się. Niemcy potrafili wyjść z opresji i skutecznie nas zaatakować - tłumaczy Martin Chudy.

Teraz "Górnicy" myślami są już przy niedzielnej grze z Lechią Gdańsk u siebie. Jeśli drużyna z Górnego Śląska dalej i na dłużej chce zakotwiczyć na pozycji numer 1 w tabeli Ekstraklasy i być może w przyszłości grać z zagranicznymi rywalami nie tylko przy okazji towarzyskich gier, to spotkanie z ekipą z Pomorza trzeba będzie też wygrać, jak dwa wcześniejsze mecze tego sezonu z Podbeskidziem Bielsko-Biała (4-2) i Stalą Mielec (2-0).

Michał Zichlarz

Martin Chudy/Piotr Matusewicz/East News
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem