Partner merytoryczny: Eleven Sports

Górnik Zabrze. Nie mają szczęścia do prezesów - od komunisty po koszykarza

We wtorek wieczorem Rada Nadzorcza Górnika wydała lakoniczny komunikat o tym, że ze stanowiska prezesa odwołany został Marek Pałus. Tymczasowo klubem zawiaduje Tomasz Młynarczyk. - Od dziesięcioleci śledzę to, co dzieje się w Górniku i muszę powiedzieć, że od docenta Wawrzynka, klub nie ma szczęścia do prezesów. Co szef to gorszy, dlatego organizacyjnie wygląda to tak, a nie inaczej - mówi Interii Hubert Kostka, były świetny piłkarz, a potem wybitny trener zabrzan.

Kibice Górnika Zabrze. Fot. Grzegorz Celejewski
Kibice Górnika Zabrze. Fot. Grzegorz Celejewski/INTERIA.PL

Pałus sprawował swoją funkcję od połowy sierpnia zeszłego roku. Jego przyjście do Górnika wiązało się ze zwolnieniem Roberta Warzychy i zatrudnieniem Leszka Ojrzyńskiego, co, jak się później okazało było gwoździem do trumny. Nic nie dało już potem zdymisjonowanie znanego trenera i powierzenie kierowania zespołem Janowi Żurkowi. Niespełna dwa tygodnie temu Górnik zaliczył swoją trzecią degradację w historii. 

Dla piłkarskich fachowców, zatrudnienie Pałusa na stanowisku szefa dużego klubu było zaskoczeniem. Wcześniej z piłką nie miał bowiem nic do czynienia. Był sędzią koszykarskim, a od 2000 roku, przez sześć lat, prezesem Polskiego Związku Koszykówki, który zostawił w opłakanym stanie. Teraz sytuacja powtórzyła się w Zabrzu. 

- Sam, kiedy miałem 17-18 lat, grałem w koszykówkę w trzeciej lidze. W życiu jednak nie podjąłby się kierowania koszykarski zespołem - mówi Hubert Kostka nawiązując do byłego już prezesa Górnika. 

Zapomnieli o pierwszym prezesie

Niewielu wie, że pierwszym prezesem powstałego w 1948 roku Górnika był... działacz Niemieckiej Partii Komunistycznej i były kandydat na posła Reichstagu Filip Sieroń. Pochodził z polskiej rodziny, a urodził się w 1898 roku w Sośnicy (dziś dzielnica Gliwic). Pracował jako górnik, walczył na frontach I wojny światowej w armii Kajzera, a potem szybko związał się z ruchem komunistycznym. Jako, że Zabrze czy raczej Hindenburg znalazło się po niemieckiej stronie granicy, to związany był z tamtejszymi komunistami. Kilkukrotnie był aresztowany. Po drugiej wojnie światowej szybko wstąpił do Polskiej Partii Robotniczej, a w grudniu 1948 został pierwszym prezesem Górnika. Nie sprawował tej funkcji długo, bo niespełna rok. 

"Nigdy i nigdzie nie pojawiło się jego nazwisko wraz z imieniem oraz informacją o tym, że jest prezesem Górnika! Ba, w żadnym klubowym opracowaniu przez całe pół wieku, nie ma o nim wzmianki! Świadczy to najlepiej, a raczej najgorzej, o poziomie produkcji klubowych "biografów". Ciekawe, ale Filip Sieroń był dobry w przeddzień kongresu, który zrodził PZPR, ale ustalenia kolejnych konwentykli partii sprawiły, że wkrótce przeszkadzał "rozwojowi i postępowi na polu sportowym". Odszedł jesienią 1949 nie tylko z Górnika, ale też z działalności politycznej, znajdując aż do emerytury miejsce ledwie w drugiej linii związkowych działaczy..." - można przeczytać w książce o Górniku Zabrze Wydawnictwa GiA z 1998 roku. 

Przez lata PRL klubem zarządzali tacy ludzie, jak Eryk Wyra czy w późniejszym okresie Jan Szlachta i Marian Polus. Ten pierwszy z funkcji prezesa odszedł po sześciu latach w 1973 roku, tyle, że ze stanowiska nikt go nie odwołał...

"Formalnie do dziś pełni swój urząd, bo nominacje następcy i następców nie do końca odbywały się w zgodzie z przepisami" - pisali Andrzej Gowarzewski i Joachim Waloszek w monografii o Górniku Zabrze. 

Pretensje kibiców

W ostatnich latach Górnik ma wyjątkowego pecha do prezesów. Jerzy Frenkiel dziesięć lat temu odchodził w niełasce, w związku ze śledztwem dotyczącym korupcji w piłce. Potem przyszedł czas na licencjonowanego menedżera FIFA Ryszarda Szustera. Zapowiadał on walkę o mistrzostwo, a skończyło się na spadku. Kolejny szef Jędrzej Jędrych zadłużył Górnika po uszy, a wszystko działo się w czasie, kiedy właścicielem klubu był bogaty Allianz. Nie przeszkodziło to potem w desygnowaniu go do Rady Nadzorczej klubu.     

Rządzące klubem od kilku lat miasto mianuje na to stanowisko przypadkowych ludzi. Zdaje się, że najlepiej było jeszcze w okresie 2014/15, kiedy to po rezygnacji Zbigniewa Waśkiewicza, w Zabrzu w ogóle nie było prezesa! 

Na dziś funkcję tą tymczasowo pełni Tomasz Młynarczyk, który zawiadywał klubem już 5 lat temu. W tej sytuacji nie ma się co dziwić frustracji licznych kibiców Górnika. 

Podczas kwietniowego meczu z Pogonią Szczecin wywiesili oni olbrzymi transparent z napisem: "Kiedy w końcu zrozumiecie, że nasz Górnik rujnujecie?". 

"Nie wiem czy włodarze - a przede wszystkim właściciele klubu - zdają sobie sprawę, że najbliższe cztery tygodnie będą decydujące dla jego przyszłości. Na razie nie słychać o konkretnych decyzjach, o zrozumieniu błędów i chęci ich naprawy. A tu trzeba tworzyć nowy zespół, potrzebny jest dyrektor sportowy i koncepcja. Kto ma ją stworzyć, jakich piłkarzy zatrudnić, kto ma pokierować zespołem z ławki trenerskiej? Pani prezydent: czas zrozumieć, że piłkę muszą budować fachowcy i ludzie Górnika. Wciąż jest ich wielu!" - pisze felietonista katowickiego "Sportu" Zbigniew Koźmiński, który sam był prezesem zabrzańskiego klubu w latach 2002-05, a odchodząc zostawił po sobie przysłowiową spaloną ziemię...  

Autor: Michał Zichlarz 

Jose Kante wierzy w utrzymanie Górnika Zabrze. Wideo/INTERIA.TV
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem