Górnik Zabrze - Korona Kielce 0-0 w 36. kolejce Ekstraklasy
Trwa świetna passa jedenastki z Kielc. W Zabrzu zespół prowadzony przez Marcina Brosza nie przegrał już dwunastego kolejnego spotkania. Mecz Górnik - Korona zakończył się wynikiem 0-0. Stawia to w fatalnej sytuacji zabrzan. W ostatniej kolejce muszą liczyć na wygraną na wyjeździe z Termalicą i porażkę Górnika Łęczna ze Śląskiem.
Przed meczem w Zabrzu nie brakowało spekulacji, że mająca już pewne utrzymanie w Ekstraklasie Korona, nie będzie stawiała potrzebującym punktów gospodarzom oporu. Tym bardziej, że trener kielczan Marcin Brosz mocno związany jest przecież z Górnikiem. W tym klubie jako piłkarz rozegrał 46 meczów w lidze, a do zespołu wprowadzał go nie kto inny, jak obecny szkoleniowiec zabrzan Jan Żurek.
Miejscowym o tyle było dzisiaj łatwiej, że w wyjściowym zestawieniu zabrakło najskuteczniejszego napastnika Ekstraklasy Airama Cabrery. Hiszpan pojawił się na boisku dopiero w drugiej połowie.
"Tylko zwycięstwo! Górniku tylko zwycięstwo!" skandowało prawie 20 tysięcy fanów na stadionie przy ulicy Roosevelta. Trzeba przyznać, że liczna publika, była dwunastym zawodnikiem zespołu z Zabrza w meczu o być albo nie być.
Spotkanie zaczęło się jednak od ataków kielczan. Goście mogli prowadzić już w 6. minucie. Świetne dośrodkowanie z lewej strony Bartłomieja Pawłowskiego sprawiło, że mocno zakotłowało się pod bramką Grzegorza Kasprzika. Obrońcy Górnika zdołali wybić piłkę poza pola karne, tam doskoczył do niej Vlastimil Jovanović i kropnął z całych sił. Gdyby piłka leciała 20 centymetrów niżej, to bramkarz zabrzan nawet by nie drgnął. Na szczęście dla gospodarzy futbolówka przeszła tuż nad poprzeczką.
Górnik Zabrze - Korona Kielce 0-0. Zdjęcia
Miejscowym szło jak po grudzie. Trener Żurek tylko podskakiwał przy linii i nerwowo wymachiwał rękoma. Jedyne dwie godne zauważenia sytuacje z pierwszej części, to mocny, ale niecelny strzał w wykonaniu Sebastiana Stebleckiego w 24 minucie i kolejne uderzenie ponad bramką w wykonaniu Marcisa Ossa z wolnego w 45 minucie.
- W drugiej połowie nie możemy grać tak, jak do przerwy. Musimy zagrać bardziej ofensywnie. Trzeba wyszarpać te trzy punkty - podkreślał kapitan Górnika Adam Danch.
W I części żadnej z drużyn nie udało się celnie uderzyć na bramkę. Nie wiedzieć czemu, w tak ważnym meczu, który zabrzanie musieli przecież wygrać, grali bardzo defensywnie, z piątką obrońców i ledwie jednym wysuniętym Romanem Gergelem. Słowak był jednak bezradny w starciach z kwartetem pewnie grających defensorów Korony.
Druga część zaczęła się od zmiany, tyle że w ekipie gości. Na murawie, w miejsce Łukasza Sekulskiego, pojawił się Cabrera.
W 48. minucie powinno być 1-0 dla Korony. Koszmarny błąd popełnił Kasprzik wybijając daleko wybiegając poza pole karne i zagrywając piłkę tuż pod nogi Nabila Aankoura. Marokańczyk uderzał do pustej bramki z około 40 metrów, ale minimalnie chybił. To mógł być koniec nadziei Górnika na utrzymanie się w Ekstraklasie...
Gospodarze w końcu ruszyli odważniej do przodu i przejęli inicjatywę w środku pola. Kilka groźnych dośrodkowań na niewiele jednak się zdało. Brakowało kogoś kto postawiłby przysłowiową kropkę nad "i". Na bramkę strzeżoną przez Dariusza Trelę starał się strzelać Oss, ale bez efektu. Piłka po jego uderzeniach albo mijała cel, albo blokowali ją obrońcy Korony. W 65. minucie strzelał z kolei Gergel, ale i tym razem futbolówka przeszła obok słupka.
Trener Żurek próbował zmian. Na boisku pojawili się Jose Kante, Aleksander Kwiek i Szymon Skrzypczak. W końcówce z przodu biegało już regularnie czterech, pięciu graczy z kapitanem Adamem Danchem na czele. Brakowało jednak celnych strzałów...
W 75. minucie, po dalekim wyrzucie z autu Kena Kallaste, obrońcy gości wybili piłkę tuż sprzed linii bramkowej. W odpowiedzi, w szybkiej kontrze, minimalnie chybił Vanja Marković. Szansę miał także Kante, ale chybił po trafieniu głową. W ostatnich minutach na boisku wreszcie coś się działo, a akcja goniła akcję. W 90. minucie piłką w słupek po strzale głową trafił Kante...
Ostatecznie skończyło się na bezbramkowym rezultacie. Nie wróży to dobrze Górnikowi, który teraz nie może już liczyć tylko na siebie.
Jeśli w sobotę zabrzanie nie wygrają w Niecieczy, a Górnik z Łęcznej nie przegra we Wrocławiu, to 14-krotny mistrz Polski, po raz trzeci w swojej historii spadnie z Ekstraklasy. Wcześniej przytrafiło mu się to w 1978 i 2009 roku.
Z Zabrza Michał Zichlarz
Powiedzieli:
Marcin Brosz (trener Korony): "Jestem pod wrażeniem atmosfery panującej na zabrzańskim stadionie stworzonej przez kibiców obu drużyn. Nas wspierała dzisiaj bardzo liczna grupa. To ważne, bo gramy przecież dla ludzi. Myślę, że mecz mógł się podobać, bo tempo było dobre, choć może nie było w nim zbyt wiele sytuacji podbramkowych. Oba zespoły stosowały proste rozwiązania, stałe fragmenty gry. Stawka była ogromna, to było widać. My chcieliśmy przedłużyć do 12 passę spotkań, w których punktujemy".
Jan Żurek (trener Górnika): "Na pewno wynik jest zły. Byliśmy nastawieni na zwycięstwo, marzyliśmy o nim. Ale niestety, zabrakło trochę szczęścia, czy też umiejętności. Jeszcze nie spadliśmy, jeszcze jest szansa. Powiedzieliśmy sobie, że walczymy do końca. Nie ma innego wyjścia, tak po prostu musi być. W pierwszej połowie stworzyliśmy za mało sytuacji, nie układała się nam gra do przodu. Nie było pomysłu, nie graliśmy tego, co sobie ustaliliśmy".
Górnik Zabrze - Korona Kielce 0-0
Żółte kartki: Szymon Matuszek, Ken Kallaste - Górnik.
Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów: 18 321
Górnik: Grzegorz Kasprzik - Szymon Matuszek, Marcis Oss, Adam Danch, Ołeksandr Szeweluchin, Ken Kallaste - Armin Ćerimagić (56. Jose Kante), Mariusz Przybylski, Rafał Kurzawa (70. Aleksander Kwiek), Sebastian Steblecki (74. Szymon Skrzypczak) - Roman Gergel.
Korona: Dariusz Trela - Bartosz Rymaniak, Radek Dejmek, Djibril Diaw, Vladislavs Gabovs - Serhij Pyłpczuk (63. Vanja Marković), Vlastimil Jovanović, Rafał Grzelak (84. Marcin Cebula), Nabil Aankour, Bartłomiej Pawłowski - Łukasz Sekulski (46. Airam Cabrera).