Partner merytoryczny: Eleven Sports

Górnik Zabrze - GKS Bełchatów 2-0 w 28. kolejce Ekstraklasy

Górnik Zabrze pokonał PGE GKS Bełchatów 2-0 w poniedziałkowym meczu kończącym 28. kolejkę T-Mobile Ekstraklasy. Goście kończyli spotkanie w dziesiątkę, chociaż żaden z piłkarzy beniaminka nie zobaczył czerwonej kartki. Górnik wygrał w Zabrzu pierwszy raz od sierpnia zeszłego roku.

Robert Jeż (z lewej) i Rafał Kosznik z Górnika Zabrze
Robert Jeż (z lewej) i Rafał Kosznik z Górnika Zabrze/Andrzej Grygiel/PAP

Od początku lepsze wrażenie sprawiali gospodarze. Bardzo dobre zawody rozgrywał Rafał Kosznik, który był bardzo aktywny. I to on strzelił pierwszego gola, który padł w 29. minucie.

Z prawej strony dośrodkował Łukasz Madej, w piłkę co prawda nie trafił będący w polu karnym Szymon Skrzypczak, ale świetnie zachował się Robert Jeż. Słowak inteligentnie wycofał piłkę do nadbiegającego Kosznika, a ten posłał ją do siatki.

W 51. minucie bełchatowianie mieli dwie sytuacje na wyrównanie. Najpierw Kamil Poźniak strzelił celnie z rzutu wolnego, ale trochę za lekko, by zaskoczyć Pavelsa Szteinborsa, który sparował piłkę. Akcja jednak trwała dalej i po chwili zza pola karnego przymierzył Damian Zbozień, jednak i tym razem łotewski bramkarz był na posterunku.

Trener Marek Zub dokonywał zmian. Do 65. minuty dokonał już wszystkich trzech. Chwilę później urazu kostki nabawił się Arkadiusz Piech, który nie mógł dokończyć meczu, tak więc od 71. minuty goście musieli grać w dziesiątkę.

Minutę później Bełchatów stracił drugiego gola. Górnik rozgrywał piłkę, ta trafiła w pole karne, gdzie powalczył o nią Jeż, który dość przypadkowo, z pomocą rywala, przepchnął ją w stronie Ołeksandra Szeweluchina. Ukrainiec, który dopiero co pojawił się na murawie, strzelił z kilku metrów w środek bramki, zaskakując Dariusz Trelę.

W 76. minucie przed szansą stanęli goście. W "16" Michał Mak ograł Jeża i uderzył z kąta, jednak prosto w Szteinborsa.

Pięć minut przed końcem z pola karnego przymierzył z kolei Błażej Telichowski, jednak posłał piłkę obok słupka.

W doliczonym czasie dobrą okazję zmarnował jeszcze Mak, który po błędzie rywali dostał piłkę, ale nie trafił w bramkę, strzelając z ostrego kąta.

Gospodarze cały czas więc walczą, aby po zakończeniu sezonu regularnego występować w grupie mistrzowskiej, natomiast beniaminek pozostał w strefie spadkowej.

Powiedzieli po meczu:

Marek Zub (trener PGE GKS Bełchatów): - Wiele rzeczy miało wpływ na końcowy wynik tego spotkania, m.in. kontuzja Arka Piecha, której oczywiście nie dało się przewidzieć. Dla nas każdy mecz to wielka szansa do zdobycia punktów. Podstawowym problemem drużyny jest jej niesamowite zdenerwowanie, brak swobody w grze, niepokazywanie pełni swoich umiejętności. Miałem o to sporo pretensji podczas przerwy.

- Gramy o utrzymanie się w lidze. Paradoksalnie kiedy graliśmy dziś w dziesiątkę, pokazaliśmy że mimo to potrafimy coś skonstruować, mieliśmy sytuacje do zdobycia bramek. Piech skręcił kostkę, ale nie wiem jeszcze jak długo potrwa jego nieobecność. Nie ma co mówić jeszcze o końcu sezonu, w dalszym ciągu mamy wiele do ugrania i trwa walka o miejsce gwarantujące pozostanie w lidze. Przegraliśmy dziś mecz, ale nic poza tym.

Józef Dankowski (trener Górnika Zabrze): - Cieszymy się bardzo. W szatni było słychać wielkie "nareszcie". Wykorzystaliśmy dziś swoją niezłą dyspozycję. Było wiele momentów pozwalających myśleć poważnie o tym, by zagrać nie tylko o czołową ósemkę, ale i o coś więcej. GKS był dziś groźny do 30 metra od naszej bramki, gdzie większość jego ataków potrafiliśmy rozbić. Ołeksandr Szeweluchin wszedł na boisko i zrobił swoje, nawet więcej - nie pozwolił strzelić gola rywalom, a sam zdobył bramkę.

Górnik Zabrze - GKS Bełchatów 2-0 (0-0)

Bramki - Rafał Kosznik (29.), Ołeksandr Szeweluchin (72.).

Górnik: Pavels Steinbors - Adam Danch, Błażej Augustyn, Mariusz Magiera - Roman Gergel, Radosław Sobolewski (46. Rafał Kurzawa), Robert Jeż, Erik Grendel (85. Dzikamai Gwaze), Łukasz Madej, Rafał Kosznik - Szymon Skrzypczak (69. Ołeksandr Szeweluchin).

PGE GKS: Dariusz Trela - Adrian Basta, Damian Zbozień, Błażej Telichowski, Adam Mójta (46. Paweł Baranowski) - Michał Mak, Szymon Sawala (62. Damian Szymański), Patryk Rachwał, Kamil Poźniak - Sebastian Olszar (65. Paweł Komołow), Arkadiusz Piech.

Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa). Żółte kartki: Roman Gergel, Erik Grendel - Błażej Telichowski, Szymon Sawala. Widzów 3000.

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem