Partner merytoryczny: Eleven Sports

Górnik - Robert Warzycha: W trudnych momentach musimy być razem

Kibice Górnika domagają się odwołania z funkcji szkoleniowców jedenastki z Zabrza Roberta Warzychy i Józefa Dankowskiego. Wydali nawet oświadczenie w tej sprawie. Najbliższe dni pokażą, czy będący w kryzysie zespół da się radę podnieść. O problemach, jakie na początku sezonu ma drużyna z Górnego Śląska, rozmawiamy z kierującym zespołem Robertem Warzychą.

Interia: Jak pan skomentuje oświadczenie kibiców Górnika, którzy domagają się zwolnienia pana i Józefa Dankowskiego? 

Robert Warzycha: - Co tu dużo mówić. I my i kibice chcemy, żeby było jak najlepiej. Początek jest słaby, ale wierzymy, że wkrótce sytuacja się odmieni. Odchodzenie teraz, to dopiero byłoby tchórzostwo z naszej strony. Przecież i ja i Józek zdobywaliśmy z Górnikiem mistrzostwo Polski, jako piłkarze. Też chcemy, żeby było jak najlepiej. 

W swojej bogatej karierze piłkarskiej i trenerskiej spotkał się pan z takim działaniem ze strony fanów? 

- Nie spotkałem się. Z drugiej strony w polskiej piłce to przecież nic nowego. Ja uważam, że w tych trudnych momentach powinniśmy być razem, a nie przeciwko sobie. 

A jak skomentuje pan zdanie z oświadczenia kibiców, że nie panujecie nad szatnią? 

- Szkoda słów... Jak nie idzie, to wiadomo, że szuka się przyczyn, a najłatwiej zwolnić trenera. To u nas też nic nowego. Proszę tylko spojrzeć, ilu szkoleniowców straciło pracę w naszej lidze w poprzednim sezonie. Wyjścia są dwa, albo pracę traci trener, albo się wzmacniamy. Teraz pora na decyzję, którą drogę wybieramy. 

Jeśli chodzi o wzmocnienia to jest szansa, że w końcu do Górnika trafi jakiś solidny piłkarz? Mówi się o napastniku z Czech... 

- Staramy się od dłuższego czasu, żeby trafił do nas napastnik z prawdziwego zdarzenia. Wiadomo jednak, jaka jest sytuacja finansowa klubu. Nie wszystko zależy tutaj od nas.

Co jest przyczyną tak słabego startu Górnika w tym sezonie? 

- W trzech pierwszych meczach było więcej niż poprawnie. Przy odrobinie szczęścia mogliśmy wygrać i z Wisłą, i w Łęcznej, czy w derbach z Piastem, z którym zaliczyliśmy dwie poprzeczki. To spotkanie mogło się skończyć 5-3 na naszą korzyść. Myślę, że byłoby inaczej, gdybyśmy mieli dobrego napastnika. W sytuacjach które stworzyliśmy strzelałby bramki. To jest główny powód naszych problemów, bo przecież w okresie przygotowawczym nie przegraliśmy meczu, a trenowaliśmy naprawdę solidnie. Niestety, nie wzmocniliśmy się żadnym graczem. 

Są też narzekania na grę defensywną. Wrócicie do ustawienia trójką obrońców, jak to było w poprzednim sezonie? 

- To było ustawienie pod zawodników, których wtedy mieliśmy. Zresztą pamiętam, jak ten nasz sposób gry był wtedy krytykowany. Był wtedy Augustyn, który był motorem zespołu, a Danch grał w drugiej linii, za co też spotkała nas fala krytyki. Teraz gramy tak, jakich mamy piłkarze w kadrze. 

W środę gracie mecz w 1/16 Pucharu Polski z Zagłębiem Sosnowiec. Zagracie w ligowym zestawieniu, czy raczej szansę dostaną dublerzy? 

- Na pewno pojawią się ci, którzy ostatni mniej występowali. Ale chcemy ten mecz wgrać. Skład będzie mieszany. 

Na koniec pytanie o pana funkcję w klubie. Wszyscy wiedzą, że to pan ustala skład, a tymczasem na konferencjach pojawia się trener Dankowski, a w protokole meczowym Robert Warzycha wpisywany jest jako asystent trenera. Dlaczego tak jest? 

- To kwestia wewnętrznych uregulowań w klubie. Myślę, że w najbliższym czasie wszystko się wyjaśni. 

Rozmawiał Michał Zichlarz

Paweł Brożek: Boguski strzelał karnego, bo czuł się pewnie/Krzysztof Oliwa/TV Interia
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem