Ekstraklasa: Lech Poznań - Pogoń Szczecin 1-0 w 35. kolejce
Lech Poznań znów wytrzymał presję po wcześniejszym zwycięstwie Legii, pokonał Pogoń Szczecin 1-0 i utrzymał pierwsze miejsc w tabeli ekstraklasy. Mistrza Polski prawdopodobnie poznamy dopiero w ostatniej kolejce.
Różnica między Lechem a Legią nadal jest minimalna i wynosi tylko jeden punkt. W środę mistrza Polski raczej nie poznamy (Legia musiałaby przegrać w Gdańsku, a Lech wygrać w Zabrzu), wielkie emocje czekają kibiców za tydzień. Lech zadbał dzisiaj o to, by nadal znajdować sie w uprzywilejowanej sytuacji.
W poprzednich pięciu spotkaniach poznaniacy nie potrafili pokonać niżej notowanych rywali. - Teraz jest jednak inna sytuacja, gramy o coś zupełnie innego - mówił bramkarz Lecha Maciej Gostomski. Poznaniacy ruszyli więc na rywali, jak najszybciej chcieli rozstrzygnąć sprawę zwycięstwa. Przez 20 minut najlepszy na boisku był Zaur Sadajew, który rozpoczynał pressing drużyny, atakując nawet młodego bramkarza Dawida Kudłę. W 9. minucie wymusił zresztą jego błąd - zbyt niebezpieczne podanie do Sebastiana Murawskiego, które wykorzystał Kasper Hamalainen. Fin przejął piłkę, zagrał do Sadajewa, a ten miał pustą bramkę. Co z tego, skoro strzelił niezbyt mocno, po ziemi i ofiarnie interweniujący Adam Frączczak zdołał wybić piłkę. Z kolei w 17. minucie Sadajew zabrał futbolówkę z z boku Sebastianowi Murawskiemu, minął dwóch rywali i zza linii pola karnego uderzył trochę niecelnie.
Lech miał w tym okresie sporą przewagę, masę stałych fragmentów, ale niewiele z tego wynikało. Okazało się, że pod nieobecność zwykle dośrodkowujących piłkę Gergo Lovrencsicsa i Barrego Douglasa drastycznie spada jakość wykonania rzutów rożnych czy wolnych - Szymon Pawłowski źle dorzucał piłkę, z niewiele lepszym efektem zastąpił go później Tomasz Kędziora. Defensywa Pogoni też nie była zbyt pewna. Trener Czesław Michniewicz zdecydował się na wariant z Frączczakiem na prawej obronie - doświadczony piłkarz wykonywał dobrze swoje zadanie. Gorzej prezentował się na środku młody Murawski, który dopiero po raz trzeci grał w ekstraklasie.
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 1-0 w 35. kolejce Ekstraklasy. Galeria
Pogoń wytrzymała początkowy napór Lecha i oddaliła zagrożenie od swojej bramki. Po pół godzinie sama miała dwie dobre sytuacje bramkowe. Najpierw rzut wolny, który bardzo dobrze wykonał Ricardo Nunes - Gostomski z trudem wybił piłkę poza boisko. Po chwili, po serii bilardowych odbić, z kilku metrów uderzał Rafał Murawski - były kapitan "Kolejorza" nie zrobił jednak krzywdy swojej dawnej drużynie i fatalnie spudłował.
Lech miał problemy z oddawaniem strzałów, przerwał to dopiero Szymon Pawłowski, który dwa razy uderzył celnie z dystansu. Gola tuż przed przerwą zdobył jednak Karol Linetty. Akcję przeprowadził Sadajew, piłkę wycofał Pawłowski, a Linetty trafił z kilkunastu metrów z lekkim rykoszetem od nogi piłkarza Pogoni. Był to gol do szatni - sędzia Mariusz Złotek nie wznowił już gry.
Po przerwie Lech znów ruszył do ataku, sytuację sam na sam zmarnował Sadajew. Później z poznaniaków zeszło jednak powietrze, zaczęli grać nonszalancko. Pogoń wyczuła szansę na kolejny remis z Lechem, coraz śmielej podchodziła pod pole karne rywala, ale tam jej akcje się urywały. Dopiero piękny strzał Łukasza Zwolińskiego z 76. minuty, który z trudem obronił Gostomski, zasiał niepokój w sercach ponad 27 tys. kibiców. Więcej okazji "Portowcy" już jednak nie mieli, ale warto podkreślić, że trener Michniewicz dał szansę debiutu kolejnemu nastolatkowi, 17-letniemu Marcinowi Listkowskiemu. Była to jednak zmiana ofensywna, bo boisko opuścił środkowy obrońca. Szkoleniowiec Pogoni nie ukrywa nawet, że w ostatnich meczach sezonu stara się sprawdzić, z których młodych graczy będzie mógł korzystać w kolejnych rozgrywkach.
Z Poznania Andrzej Grupa
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 1-0 (1-0)
Bramki: 1-0 Karol Linetty (45+1).
Lech Poznań: Maciej Gostomski - Tomasz Kędziora, Paulus Arajuuri, Marcin Kamiński, Tamas Kadar - Szymon Pawłowski (90+2. Kebba Ceesay), Łukasz Trałka, Kasper Hamalainen (85. Muhamed Keita), Karol Linetty, Dawid Kownacki - Zaur Sadajew (65. Darko Jevtic).
Pogoń Szczecin: Dawid Kudła - Adam Frączczak, Wojciech Golla, Sebastian Murawski (77. Marcin Listkowski), Ricardo Nunes - Karol Danielak (63. Kamil Wojtkowski), Rafał Murawski, Michał Walski (46. Dominik Kun), Mateusz Matras, Takafumi Akahoshi - Łukasz Zwoliński.
Żółta kartka - Pogoń Szczecin: Sebastian Murawski, Takafumi Akahoshi.
Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola). Widzów 27˙538.
Po meczu powiedzieli:
Czesław Michniewicz, trener Pogoni:
Kończymy kolejny mecz z wynikiem 0-1, więc marne to pocieszenie, że jesteśmy minimalnie gorsi od drużyn, które walczą o mistrzostwo. Zadecydowała o wszystkim bramka do szatni, wyszedł nasz brak doświadczenia. Liczyliśmy, że jeżeli w drugiej połowie będzie się utrzymywał niekorzystny dla Lecha wynik, to się odkryje. Tak się jednak nie stało, Lech kontrolował grę. Nie mieliśmy sytuacji stuprocentowych, jeden strzał Łukasza Zwolińskiego to trochę za mało aby zremisować. Mamy młodych zawodników, którzy nabierają doświadczenia, ale wiemy, że samą młodzieżą punktów nie będziemy zdobywać. Mam nadzieję, że zespół zostanie wzmocniony i będziemy strzelać bramki na wyjazdach. Zostały dwa mecze, dwa kroki Lecha do mistrzostwa. Widać w Lechu i Legii presję - mają świadomość, że jeden głupio stracony gol może spowodować sytuację, że przepadnie szansa na tytuł.
Maciej Skorża, trener Lecha:
Najważniejsze są trzy punkty i zwycięstwo, ale ile nerwów ten mecz kosztował nas na ławce i kibiców... Dzisiaj w 70. minucie, chyba po raz pierwszy w karierze, chciałem, aby już się to skończyło. Nie potrafiliśmy wykorzystać tych sytuacji, które mieliśmy, skuteczność była bardzo słaba. Na szczęście solidnie zagraliśmy w defensywie, to jest główny powód tego, że udało się zdobyć te trzy punkty. Obrony strzałów przez Maćka Gostomskiego, szczególnie z rzutu wolnego, wymagały bardzo wysokich umiejętności. Maciej potwierdza, że ma te umiejętności. Na pewno nie popełniliśmy takich błędów w aspektach mentalnych jak w spotkaniu z Jagiellonią. Wtedy po udanym spotkaniu zabrakło koncentracji, gdy wszyscy myśleli, że po zwycięstwie rywal się położy i będzie czekał na bramki. Po tym spotkaniu zareagowaliśmy i teraz nawet jak nie idzie, to nie dopuszczamy przeciwnika do bramki. Czujemy presję, każdy chyba potrafi zrozumieć, że większość z tych zawodników jest pierwszy raz w karierze w takiej sytuacji, że każdy błąd może kosztować utratę mistrzostwa. Tego doświadczenia nie można zdobyć, to trzeba przeżyć.