Dziekanowski: Berg nie ma pomysłu. Słabość Legii największym atutem Lecha
- Trener Legii Henning Berg nie ma pomysłu na grę drużyny bez Miroslava Radovicia. Legia jest bez formy i to w tej chwili największa siła Lecha - mówi legenda warszawskiej drużyny Dariusz Dziekanowski.
Do końca sezonu Ekstraklasy pozostały już tylko cztery kolejki spotkań. Na razie na szczycie tabeli jest Lech Poznań, który ma punkt przewagi nad broniącą mistrzowskiego tytułu Legią Warszawa.
Legendarny piłkarz stołecznej drużyny, Dariusz Dziekanowski, w rozmowie z Interią wskazał przyczyny słabej dyspozycji Legii, odniósł się także do zarzutów ligowych rywali twierdzących, że legionistom swoimi decyzjami pomagają sędziowie.
Interia: Legia od początku roku mocno zawodzi. Co się stało z drużyną Henninga Berga?
Dariusz Dziekanowski: - Legia jest bez formy. Widać dużą różnicę pomiędzy poziomem, jaki drużyna prezentowała na jesieni a poziomem z wiosny. Wpływ na to miało przede wszystkim odejście Miroslava Radovicia. Trener Berg nie znalazł do tej pory pomysłu na grę drużyny bez Serba. Poza tym wydaje mi się, że zostały popełnione jakieś błędy w okresie przygotowawczym. Na tę chwilę praktycznie każdy z zawodników Legii gra poniżej swoich możliwości.
A tymczasem Ekstraklasa jest w decydującej fazie. Kto pana zdaniem zdobędzie w tym roku tytuł?
- Tu nie będę oryginalny. Największe szanse mają Legia i Lech. Jeszcze kilka dni temu o mistrzostwie mogła myśleć Jagiellonia, ale po pechowej porażce w Warszawie (było 0-1 po bramce Orlando Sa z karnego w doliczonym czasie gry - red.) jej szanse stopniały prawie do zera.
- Ciekawie wygląda terminarz Lechii Gdańsk, która Legię i Lecha będzie miała na swoim stadionie, a teraz traci do lidera pięć punktów. Nie spodziewam się, żeby ten zespół sam mógł jeszcze powalczyć o tytuł, ale mecze w Gdańsku mogą rozstrzygnąć losy mistrzostwa.
Lech jedzie do Gdańska w niedzielę, Legia w sobotę zmierzy się na wyjeździe z Pogonią. W weekend będzie zamiana miejsc na szczycie tabeli?
- Trudno powiedzieć. "Kolejorz" rzeczywiście ma niełatwe zadanie, bo Lechia przegrała w tym sezonie tylko cztery mecze na swoim stadionie. Legia na papierze jest faworytem meczu z Pogonią, ale ile to już razy tak było w tym sezonie? Nasza liga jest nieprzewidywalna i na finiszu wiele scenariuszy jest możliwych.
Lech byłby dziś bliżej mistrzostwa, gdyby nie kontrowersyjna decyzja sędziego Pawła Gila. W środowym meczu Legii z Jagiellonią ten arbiter podyktował rzut karny dla stołecznej drużyny w doliczonym czasie gry. Rywale po meczu wściekali się, że sędziowie forują Legię. Mieli rację?
- Nie ma żadnego spisku arbitrów i forowania Legii. Sędzia Gil popełnił błąd, ale nie widziałem tam premedytacji. Myślę, że oburzenie piłkarzy Jagiellonii byłoby znacznie mniejsze, gdyby nie to, że raptem kilka minut wcześniej doszło do starcia w polu karnym Legii, po którym rozpędzony zawodnik Jagiellonii (Przemysław Frankowski - red.) padł na murawę.
- Sędzia Gil popełnił błąd, bo w takim momencie meczu powinien być absolutnie i w stu procentach pewny, że należy się rzut karny. Może to był wynik złej oceny sytuacji, może Gil miał zwyczajnie gorszy dzień? W każdym razie teorii spiskowych bym się tutaj nie doszukiwał.
A jednak rywale Legii mają ostatnio mocne argumenty przeciwko sędziom. Kilka dni przed meczem z Jagiellonią, we Wrocławiu arbiter Adam Lyczmański nie dostrzegł faulu Sa na Celebanie, który próbował przeciąć podanie. Piłka trafiła do Jodłowca i padł gol dla Legii.
- Faul był ewidentny, aczkolwiek nie jestem przekonany, czy Celeban miał szansę wybić piłkę. Ale raz jeszcze powtórzę, że nie ma żadnego spisku sędziów. Ich błędy wynikają po prostu ze słabego przygotowania. Moim zdaniem receptą na problemy z arbitrami jest to, by PZPN dbał o to, aby najtrudniejsze mecze prowadzili po prostu najlepsi sędziowie.
Długo wydawało się, że Lech nie będzie poważnym rywalem Legii, a tymczasem dziś to "Kolejorz" jest bliżej tytułu. Co zmienił w tej drużynie Maciej Skorża?
- Lech na wiosnę rzeczywiście prezentuje się bardziej przekonująco niż Legia. Prawda jest jednak taka, że największą siłą poznańskiego zespołu w tym roku była... słabość Legii. Brakuje mi w Ekstraklasie drużyny, która prezentowałaby równą, wysoką formę przez dłuższy czas. Lech potrafi pokonać na wyjeździe Legię, by kilka dni później przegrać u siebie z Jagiellonią. Na dzisiaj mam poważne wątpliwości, czy w razie zdobycia tytułu "Kolejorz" poradzi sobie w europejskich pucharach.
Czy na ostatniej prostej szyki Legii i Lechowi może pokrzyżować jakiś inny zespół?
- Nie sądzę. Wisła ma spore problemy organizacyjne i finansowe, podobnie Śląsk. Te dwa kluby bardziej niż na walce o tytuł skupiają się teraz na tym, by ciąć koszty i szukać oszczędności. Lechia to na dzisiaj nie jest poziom na mistrzostwo. Z kolei Jagiellonia - po porażce w Warszawie - ma podcięte skrzydła i nie sądzę, żeby wróciła do gry o wszystko.
Rozmawiał: Bartosz Barnaś