Partner merytoryczny: Eleven Sports

Dominik Furman: Nie miałem prób samobójczych

Wypożyczony do Legii Warszawa piłkarz Toulouse FC Dominik Furman powiedział, że we Francji przeżywał ciężkie chwile. - Nie miałem żadnych prób samobójczych - podkreślił jednak pomocnik, który do francuskiego klubu przeniósł się rok temu.

PAP: Ma pan za sobą zgrupowanie w Turcji, a od soboty przebywa z Legią na obozie w Hiszpanii. Jak się pan czuje po powrocie do mistrza Polski?

Dominik Furman: - Przede wszystkim cieszę się, że dopisuje mi zdrowie. Jestem głodny kolejnych treningów i oczywiście gry. Wiemy, jak wyglądała moja sytuacja przez ostatnie pół roku. Właśnie najbardziej czekam na występy w meczach.

Jaką rolę widzi dla pana w zespole trener Henning Berg?

- Rozmawialiśmy o tym. Powiedział mi, że Legię czeka teraz dużo meczów i każdy ma u niego czystą kartę, a swoją wartość trzeba pokazywać na treningach.

Do Legii wrócił lepszy Dominik Furman niż był rok temu?

- Trudno powiedzieć, bo dawno nie grałem. Zawodników ocenia się po meczach, a nie po treningach. Mam swoje przemyślenia i wnioski. Jednak wolę je zachować dla siebie. Wiadomo, że jak się nie gra, to brakuje pewności siebie. Teraz wolę udowodnić na boisku, że zrobiłem postęp, a nie tylko mówić o tym.

Dlaczego transfer do Toulouse FC okazał się niewypałem?

- Codziennie myślałem, dlaczego tak się stało i nie doszedłem do jednego, konkretnego wniosku. Na pewno o moim niepowodzeniu nie zadecydował jeden element. To była konsekwencja kilku spraw. Nie chcę się już nad tym zastanawiać. Zmieniłem otoczenie i teraz praktycznie jestem w swoim domu.  

W jednym z wywiadów powiedział pan, że jest na dnie. Tak ciężko było psychicznie?

- Powiedziałem tak, kiedy już zdawałem sobie sprawę z tego, że nie mam szans na grę i już oswoiłem się z taką sytuacją. Nie miałem żadnych prób samobójczych, ale wiadomo, że w takich sytuacjach jest ciężko. Trzeba jednak się podnieść i wierzę, że teraz tak się stanie.

Żałuje pan decyzji o transferze do Toulouse FC?

- Gdybym wiedział, jak to będzie wyglądało, to pewnie podjąłbym inną decyzję. Nie znałem jednak swojej przyszłości. Teraz można mówić, że ten transfer było za wcześnie lub mogłem wybrać inny klub, bądź inną ligę. Jednak kiedy otrzymałem ofertę, to myślałem zupełnie inaczej. W nowym miejscu byłem pełen optymizmu i chęci do pracy. Jednak z każdym tygodniem, miesiącem ten optymizm malał i to jest normalne.

Trafił pan do francuskiego klubu w przerwie zimowej. Czy latem wiązał pan nadzieje z nadejściem nowego sezonu?

- Oczywiście, że tak. Jednak już przed rozpoczęciem rozgrywek zdawałem sobie sprawę, że będzie ciężko o miejsce w składzie. Potem to się potwierdziło. Wolę do tego nie wracać.

A powrót do Legii nie jest krokiem do tyłu w pańskiej karierze?

- Wszystko zweryfikuje boisko. Teraz mogę wiele deklarować, ale to nic nie da. A zawsze znajdą się chętni do krytykowania mojej decyzji. Unikam poważniejszych deklaracji. Po prostu ciężko trenuję i wierzę, że będą tego efekty. Chcę się odbudować psychicznie i sportowo. Mogę pomóc temu zespołowi, a zespół mi. Wierzę w obopólną korzyść. Nie wybiegam w przyszłość i nie wiem co będzie po okresie wypożyczenia.

Czy przez ten rok zaskoczyły pana jakieś zmiany w Legii?

- Przede wszystkim nie miałem wielu okazji do pracy z tym sztabem trenerskim. Do zespołu dołączyło też kilku nowych graczy, ale nie ma rewolucji. Dlatego moja aklimatyzacja trwała niespełna pięć minut. Zmiany w klubie są tylko pozytywne. Odnośnie wyników w Lidze Europejskiej, to nawet ślepiec zauważy postępy.

Nie obawia się pan presji ze strony kibiców?

- Tutaj zawsze była i będzie presja. Przywykłem do tego. Mogę zapewnić, że dla Legii dam z siebie wszystko. A z kibicami zamierzam się spotkać. Wiem, że główny sponsor klubu - firma bukmacherska Fortuna, organizuje takie spotkania. Jestem na to otwarty. Decyzję odnośnie powrotu do stołecznego klubu podjąłem w ciągu paru godzin, bo wiedziałem, na co się decyduję. Natomiast już wcześniej wiedziałem, że muszę zmienić otoczenie.

Rozmawiał Marcin Cholewiński

PAP

Zobacz także

Sportowym okiem