Partner merytoryczny: Eleven Sports

Dawidowicz: Takie mecze musimy wygrywać

W zremisowanym 2-2 spotkaniu z Koroną Kielce Paweł Dawidowicz strzelił swojego pierwszego gola w ekstraklasie. "Ta bramka nie sprawiła mi wielkiej radości, bo straciliśmy dwa punkty, a takie mecze musimy wygrywać" - powiedział 18-letni pomocnik Lechii Gdańsk.

Michał Janota (z lewej, Korona) i Paweł Dawidowicz
Michał Janota (z lewej, Korona) i Paweł Dawidowicz /Adam Warżawa/PAP

Przed zdobyciem bramki Dawidowicz zagrał jednak w 19. minucie ręką we własnym polu karnym, dzięki czemu Michał Janota wykorzystał drugą "jedenastkę" dla gości.

"To było nieodpowiedzialne zachowanie i karygodne zagranie, za które przepraszam wszystkich kibiców. Naprawdę pierwszy raz coś takiego mi się przydarzyło" - zapewnił Dawidowicz.

W 38. minucie, po centrze z rzutu wolnego zdobywcy pierwszej bramki Piotra Grzelczaka, Dawidowicz skuteczną główką doprowadził do remisu.

"To była moja mała rehabilitacja. Ta bramka nie sprawiła mi jednak wielkiej radości, bo bardziej niż na gole trzeba patrzeć na własne błędy, a poza tym nie odnieśliśmy zwycięstwa w meczu, który powinniśmy wygrać. Jeśli nie będziemy odnosić zwycięstw w takich spotkaniach na własnym stadionie, nie możemy liczyć na wysokie miejsce w tabeli" - ocenił.

18-letni defensywny pomocnik zapewnia, że biało-zieloni nie załamali się w sytuacji, kiedy w 20. minucie przegrywali już 0-2.

"O ile w spotkaniu z Wisłą w Krakowie po stracie gola podłamaliśmy się, o tyle teraz chcieliśmy jak najszybciej odrobić straty. Wszyscy byliśmy niesłychanie zdeterminowani i napędzaliśmy się wzajemnie. Gdybyśmy strzelili trzeciego gola, Korona by się nam nie oparła. W pewnym momencie poczuliśmy krew, dogodnych okazji nie brakowało, zabrakło natomiast zimnej głowy i wyrachowania" - zauważył.

Mecze z Koroną był już piątym kolejnym spotkaniem Lechii bez zwycięstwa - biało-zieloni zanotowali w nich cztery remisy i porażkę. "Dlatego nie mamy wyjścia. Trzeba zrobić wszystko, aby w kolejnym meczu pokonać Widzew. W Łodzi musimy zagryźć gospodarzy" - podsumował Paweł Dawidowicz.

PAP

Zobacz także

Sportowym okiem