Partner merytoryczny: Eleven Sports

Dawid Kownacki szczerze o popełnianych błędach

Dwa lata temu zdobył pierwszego gola w Ekstraklasie i stał się jednym z najmłodszych strzelców polskiej ligi w historii. Przez te dwa lata kariera Dawida Kownackiego z Lecha Poznań miały fazy wzlotów i upadków, ale sam piłkarz spowiada się z błędów, jakie popełnił.

Dawid Kownacki z uwieszonym na plecach Łukaszem Trałką
Dawid Kownacki z uwieszonym na plecach Łukaszem Trałką/Jakub Kaczmarczyk/PAP
Dawid Kownacki: To nie "sodóweczka", ale zdarzają się takie rzeczy/Andrzej Grupa/INTERIA.TV

21 lutego 2014 roku niespełna 17-letni piłkarz zdobył gola w przegranym przez Lecha Poznań aż 1-5 meczu z Pogonią Szczecin. Gwiazdą tamtego spotkania był Marcin Robak, dziś klubowy kolega Kownackiego, który strzelił wszystkie bramki dla rywali. Jeszcze w tym samym sezonie junior "Kolejorza" zdobył gola w starciu z Jagiellonią, dołożył kilka asyst. Przez ekspertów został okrzyknięty olbrzymim talentem, na którym Lech zarobi grube miliony.

Dziś wydaje się, że pozycja Kownackiego wcale nie jest lepsza niż te dwa lata temu. A już na pewno, że sam zawodnik nie zrobił oczekiwanych postępów. Owszem, dobrnął do dziesięciu goli w Ekstraklasie, po dwa dołożył w Pucharze Polski i europejskich pucharach, a jeden z nich był kluczowym w wyjazdowym starciu z Fiorentiną. Sam Kownacki otwarcie i szczerze mówi, co nie pomagało mu do tej pory w rozwoju kariery. A trochę tych elementów było. Gdy jesienią piłkarz mało grał z powodu kontuzji, albo też był nieskuteczny, wypominano mu nadwagę. W pewnym momencie klubowi działacze poprosili go, aby ograniczył swoją aktywność w mediach społecznościowych. "Kownaś" tak też uczynił.

- Nie da się nie słyszeć pewnych rzeczy czy o nich nie przeczytać. Takie już czasy internetu. Tacy też są kibice, że jak nie idzie drużynie czy piłkarzowi, to pojawiają się negatywne oceny. Podejrzewam jednak, że ci kibice, którzy dawali bury czy wznosili brzydkie okrzyki, to w niedzielę oklaskiwali moje gole. I to jest normalne, taka jest właśnie piłka nożna. Czasem warto nic nie mówić, ale pokazać na boisku, że ktoś się myli. Nie powiem teraz, że nie wiadomo co zrobiłem w tym meczu z Termalicą, ale chcę iść do przodu, pokazywać dobrą dyspozycję i walczyć o następne trafienia - opowiada Dawid Kownacki.

Te dwa latach od pierwszego trafienia w Ekstraklasie też ocenia niejednoznacznie. - Gdy wchodziłem do piłki, oczekiwania wobec mnie były ogromne. Wydaje mi się, że ja też za dużo od siebie wymagałem. Wiadomo, jak się od siebie czegoś oczekuje, to nic złego. Może być jednak niedobre, bo nie powinno wymagać się takich rzeczy, których nie można wykonać w ogóle lub nawet w stu procentach. Te dwa lata dały mi jakąś mądrość. To był szalony czas, pełen kontuzji, wzlotów, upadków. Ciężki, ale i radosny, bo przecież zdobyliśmy mistrzostwo Polski, Superpuchar, graliśmy w Lidze Europy. A ja, mimo młodego wieku, jakość się do tego przyczyniłem i mam już ponad 50 spotkań w Ekstraklasie. Wierzę, że teraz będzie już tylko dobrze, że nie spadnę poniżej pewnego poziomu, ale tak naprawdę, to wszystko na co teraz patrzę, to najbliższy trening i mecz - zapewnia niespełna 19-letni napastnik.

Sam Kownacki przyznaje, że nie tylko kontuzje ciągnęły go ku dołowi i przyczyniały się do słabszej dyspozycji. To także sprawy związane z psychiką przyczyniały się do spadku formy. - Pewnie nie zdołałem podołać pewnym rzeczom, szczególnie w początkowej fazie, gdy te oczekiwania były największe. To nie "sodóweczka", ale zdarzają się takie rzeczy u młodszych ludzi, którzy poczują nagle, że są wysoko i daleko. Na szczęście miałem koło siebie rodzinę, która sprowadziła mnie w dół. Umiem przyznać się do błędu i uważam, że to był właśnie błąd. Chyba też trochę mnie przerosła presja, bo chciałem rzeczy niemożliwych. Teraz wiem, żeby do kroku iść krok po kroku, jeść małą łyżeczką, a nie łyżką - zdradza Kownacki i dodaje, że w ostatnim czasie zrzucił trochę wagi. - Mam specjalną dietę, zjechałem 3,5 kg. Zdarzało się, że coś zjadłem nie tak, ale czułem się OK i tak zawsze mówiłem. Teraz czuję się jednak lepiej. Nie było to powodem kontuzji, ale niech każdy sobie założy 3,5 kg na plecach i do razu poczuje ciężar. Nie boję się mówić o tych sprawach.

Rok temu "Kownaś" ogłosił, że wiosną zdobędzie 10 bramek i założył się o to z kibicami, dziennikarzami, piłkarskimi działaczami. Cel akcji był szczytny, pieniądze miały zostać przeznaczone na pomoc chorej córce byłego trenera piłkarza. Dość szybko ogłoszona na Twitterze "Dycha Kownasia" stała się przedmiotem szydery, bo sam zawodnik długo nie mógł zaliczyć choćby jednego trafienia. W końcu dwa razy pokonał bramkarza Błękitnych Stargard w półfinale Pucharu Polski, później dołożył dwa gole w fazie finałowej ekstraklasy, ale zakład przegrał. Do dziesięciu goli w lidze dobrnął dopiero teraz, w meczu z Termalicą. - Jestem teraz starszy, a wracając do poprzedniego okresu mogę powiedzieć, że za dużo udzielałem się w mediach społecznościowych. To był błąd. Wyciszyłem się, ale nie usunąłem tamtych wpisów. Stałem się po prostu mniej aktywny. Rzadko korzystam z tych portali, czasem wejdę, coś przeczytam.  W internecie pojawiają się różne rzeczy, człowiek ma je później w głowie i nie wszystko prawidłowo funkcjonuje - ocenia.

Młody napastnik twierdzi, że sporo zawdzięcza trenerowi Janowi Urbanowi, który sam kiedyś grał w ataku i to na bardzo wysokim poziomie. - Bardzo dużo mi podpowiada na treningach. Jak widzi, że coś można zrobić lepiej, to robi to. Dla mnie, młodego człowieka, ważne jest, aby nie powielać błędów. No i liczy się szybkość decyzji. Trener powtarza, że jak jestem w polu karnym, to mam się nie zastanawiać. Weźmy chociaż tę drugą bramkę zdobytą z Termalicą. Nie myślałem, co mam zrobić. Przyjąłem piłkę, choć trochę źle i od razu strzeliłem. Gdybym przyjął dobrze, obrońca pewnie by mnie zablokował, ale na szczęście piłka odskoczyła na dobrą odległość. Błyskawiczna decyzja jest najlepsza, a jak się zdobywa dwie bramki zaraz po wejściu na boisko, to morale rośnie - kończy Kownacki.

W sobotę Lech gra w Bielsku-Białej z Podbeskidziem - mimo tych dwóch trafień 19-latek z Lecha będzie tylko rezerwowym.

Andrzej Grupa

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem