Dariusz Kubicki: Liga jest wyrównana, ale Legia odjeżdża rywalom
Były trener Legii i Lechii Dariusz Kubicki przewiduje, że w środę w Gdańsku kibice zobaczą ciekawy mecz.
Dariusz Kubicki był w latach 80. i 90. XX wieku świetnym bocznym obrońcą, uczestniczył w mistrzostwach świata w Meksyku. Po zakończeniu udanej kariery piłkarskiej, której ostatnie siedem lat spędził w ojczyźnie futbolu, został trenerem. Zaczął z wysokiego "C" bo od klubu, w którym grał w najdłużej czyli Legii Warszawa. W 2004 roku zdobył z "Wojskowymi" wicemistrzostwo kraju. - To był sukces. Mistrzostwo było raczej poza zasięgiem. Pierwsze miejsce zajęła wtedy Wisła Kraków. Różnica była taka, że oni mieli w ataku Żurawskiego i Frankowskiego, którzy potrzebowali dwóch sytuacji by zdobyć bramkę. Ja miałem Saganowskiego i Włodarczyka, którzy by strzelić gola musieli mieć cztery okazje. To cała różnica - wyjaśnia Dariusz Kubicki.
Po kilku latach tułaczki w 2007 roku trener trafił do II-ligowej (to wtedy był drugi poziom ligowy) Lechii Gdańsk. Przejął drużynę na 12. miejscu w tabeli po ósmej kolejce ligowej i ku zdumieniu wszystkich wygrał prawie wszystko do końca sezonu i po 20 latach przywrócił Ekstraklasę dla Gdańska. W niej nie poprowadził "Biało-Zielonych". Oficjalnie przyczyną była odmowa podpisania oświadczenia antykorupcyjnego. Jednak cesarzowi co cesarskie, powrót do najwyższej ligi sprawił, że w Gdańsku byli tacy, którzy chcieli zdejmować króla Jana Sobieskiego z pomnika koło Targu Węglowego, a stawiać na niego Dariusza Kubickiego.
W tamtym historycznym sezonie 2007/8 w ćwierćfinale Pucharu Polski II-ligowa Lechia (0-1 i 0-1) uległa faworyzowanej Legii. Paradoksalnie te przegrane po walce boje dały lechistom wiarę w awans do Ekstraklasy. Z pucharowego meczu w Warszawie drużyna zamiast do domu, pojechała dalej na południe, do Opola na mecz ligowy. W zastępstwie Piotra Kasperkiewicza, któremu obojczyk złamał Jakub Wawrzyniak (wtedy w Legii), wezwany z północy został Robert Speichler. Mecz z Odrą Opole układał się fatalnie, w 7. minucie z boiska wyrzucony został bramkarz Paweł Kapsa, 20 minut przed końcem gospodarze prowadzili 2-0. Sytuacja bez wyjścia? Nie dla armady Kubickiego! Paweł Buzała, a potem Maciej Rogalski doprowadzili do remisu. W doliczonym czasie gry do rzutu wolnego z około 30 metrów podszedł wprowadzony chwilę wcześniej Speichler. Piłka kozłując wpada do bramki i było 3-2!
- Po meczu powiedziałem, że w bólu i cierpieniu tworzy się coś wielkiego. Zawodnicy zauważyli, że szczęście nam sprzyja. To był ten przełomowy moment, wtedy uwierzyliśmy w awans do Ekstraklasy - wspomina tamten moment Dariusz Kubicki. Po dającym promocję meczu ze Zniczem Pruszków z młodym Robertem Lewandowskim w składzie, Kubicki zakręcił się koło rekordu świata w biegu na 400 metrów, uciekając przed kibicami którzy chcieli ściągnąć z niego szczęśliwą marynarkę.
Potem była dwa razy opcja powrotu do Gdańska, ale jakoś strony się nie zeszły. Kubicki dziś komentuje mecze w Polsacie, choć nie ukrywa że chętnie wróciłby do pracy szkoleniowej. Mecz Lechii z Legią w ramach 25. kolejki rozpocznie się w Gdańsku 4 marca o godzinie 20.30. Kubicki faworyta upatruje w gościach. - Nasza liga jest nieprzewidywalna, bardzo wyrównana, ale ostatnie mecze pokazują, że Legia zaczyna odjeżdżać rywalom. To ona zapewne zdobędzie mistrzostwo, chociaż przykład Piasta z zeszłego sezonu nie pozwala nikogo lekceważyć - stwierdził.
A Lechia? Czy Kubicki wciąż o niej pamięta? Zwłaszcza, że w jej szeregach gra Jarosław Kubicki, który nie jest jednak żadną rodziną trenera. - Oczywiście każdy poniedziałek zaczynam od sprawdzenia w gazecie jak w weekend poszło klubom, w których pracowałem - kończy trener, a nam miło że są jeszcze ludzie, którzy z gazet czerpią wiedzę o świecie.
MS