Czesław Michniewicz: Nie jest łatwo łączyć mecze w Europie z ligą
Legia Warszawa przegrała czwarty mecz w tym sezonie 2-3 z Rakowem Częstochowa. A rozgrała ich dopiero siedem. Po raz pierwszy w tym roku straciła komplet punktów na własnym boisku. Trener Czesław Michniewicz zapewniał przed meczem, że w drużynie nie ma kryzysu mentalnego i że jego piłkarze równie poważnie traktują rozgrywki Ligi Europy, jak i polską ekstraklasę. Czy po meczu z wicemistrzami Polski nadal tak uważa?
Nieszczęścia Legii w meczu z Rakowem zaczęły się od bezmyślnego faulu Cezarego Miszty na Sebastianie Musioliku w bocznym sektorze pola karnego, po którym goście objęli prowadzenie z rzutu karnego.
- Każdy młody bramkarz popełnia błędy, to jest nieuniknione - tłumaczył po spotkaniu Michniewicz. - Dziś trafiło na Czarka, a za tydzień padnie na kogoś innego. To było bolesne, gdy na początku popełniasz błąd i pada bramka. Niemniej on musi swoje przeżyć i wyciągnąć z tego wnioski.To nie jest tak, że ja mam do niego pretensje. On musi to wszystko przeżyć, żeby w przyszłości wiedzieć, jak ma się zachować. W takich meczach jak dzisiaj, drużyna może pomóc bramkarzowi wygrywając spotkanie, ale tak się niestety nie stało. Wiem co będzie się dzisiaj działo w głowie Czarka, ale to będzie dla niego cenna lekcja - zapewnia trener Legii.
Artur Boruc nie zagrał, bo od kilku dni skarżył się na niedyspozycję i zamiast trenować spędzał czas u fizjoterapeutów i masażystów.
- Artur dzisiaj nie był zdolny do gry. Wszyscy spotykamy się w poniedziałek. Mam nadzieję, że on Luquinhas, Mattias Johansson i reszta zawodników wejdzie do normalnego treningu. Dzisiejsze niepowodzenie musimy rozłożyć na wszystkich ludzi, którzy wzięli udział w tym spotkaniu. Każdy mecz przegrywa drużyna, a nie jednostka - mówił Michniewicz.
Miszta: nie chciałem faulować
A jak swój występ w meczu z Rakowem ocenił Cezary Miszta?
- Jako drużyna zagraliśmy bardzo słaby mecz. Straciliśmy gole po stałych fragmentach gry. Przy pierwszej bramce nie chciałem faulować, zamierzałem odpuścić sytuację, ale napastnik we mnie wpadł i był karny. A później poszło - rzut rożny i wolny. Ćwiczyliśmy zachowanie przy rogu, trener nas przed tym przestrzegał, ale straciliśmy z tego bramkę. Jeśli chodzi o wolnego - cała liga wie jak strzela Ivi i niestety w tym meczu również mu się to udało. Nie wiem co to było, jakby jakaś klątwa, która nie pozwalała nam wcisnąć gola na remis. Jestem pewny, że gdyby mecz potrwał jeszcze z pięć minut, to mielibyśmy w tym czasie jeszcze z pięć, sześć sytuacji i w końcu strzelilibyśmy bramkę. Boli, że przegrywamy kolejny mecz, jednak musimy patrzeć na czwartek i Leicester, potem na mecz z Lechią i musimy gonić w Ekstraklasie - powiedział dubler Boruca.
Czesław Michniewicz nie narzeka na swój los
Michniewicz miał do swoich piłkarzy pretensje o brak skuteczności. Gdyby Legia wykorzystała swoje okazje, to spotkanie z Rakowem na pewno nie zakończyłby się porażką.
- Mecz rozpoczął się dla nas dobrze - mówił trener Legii. - Budowaliśmy akcje, mieliśmy swoje sytuacje. W jednej z nich Andre trafił w poprzeczkę. Później popełniliśmy błąd, którego powinniśmy uniknąć. Sprezentowaliśmy tę bramkę naszym rywalom. Szybko odpowiedzieliśmy po pięknym trafieniu Mahira Emrelgeo. W przerwie powiedzieliśmy sobie, co musimy zmienić, jednak po wejściu na boisku wydarzenia nie potoczyły się zgodnie z planem. To czego się obawialiśmy - goście wykorzystali swoje warunki fizyczne, a my przegrywaliśmy pojedynki główkowe. Przygotowaliśmy zmianę. Miał wejść na boisko Ihor Charatin i Ernest Muci. Niestety, sfaulowaliśmy rywala w tym miejscu, w którym nie mogliśmy tego zrobić. W efekcie daliśmy przeciwnikowi szansę i Lopez zrobił świetnie to, z czego słynie w ekstraklasie. Było 1-3. Dokonaliśmy kilku zmian, stwarzaliśmy sobie okazje, ale nie potrafiliśmy tego zamienić na bramki. Szkoda zwłaszcza tej główki Mahira, która dałaby nam remis. Byliśmy nieskuteczni w przeciwieństwie do Rakowa. Jak się gra u siebie i ma się tyle sytuacji, to trzeba je wykorzystywać - powiedział trener Legii.
Mistrza Polski czeka teraz bardzo ciężki miesiąc - w Ekstraklasie spotkania z zespołami czołówki, a dodatkowo dwa mecze Ligi Europy - u siebie z Leicester City i na wyjeździe z Napoli.
- Straciliśmy dużo punktów, to fakt. Polskie zespoły muszą się nauczyć gry w podobnej sytuacji, do tej, którą my aktualnie przeżywamy. My cieszymy się z tego momentu, gdzie teraz jesteśmy. Nie jest jednak łatwo łączyć meczów w Europie z ligą, bo do tego dochodzą podróże. To wszystko ma znaczenie. Niemniej trzeba wyjść i grać. Nie będę narzekał na swój los. W meczach ze Śląskiem, czy Wisłą mieliśmy tyle okazji, żeby oba spotkania wygrać. Raków był groźny po tym, czego się spodziewaliśmy - stałe fragmenty gry, kontrataki i walka wręcz. Mam dzisiaj o czym myśleć, ale od jutra skupiamy się na Leicester. Chcemy zaprezentować się lepiej pod względem wyniku. Wiem, że to nie będzie łatwe, ale stać nas na lepszą grę - zapewnił trener Legii.
Artur Szczepanik