Cracovia - Lechia 2-0. Sebastian Mila honorowo pożegnał się z reprezentacją Polski
Sebastian Mila zaraz po powołaniach pokazał klasę, a w ostatnim meczu sezonu ścierał się z Bartoszem Kapustką, który szansę na Euro 2016 jednak otrzymał. I widać, że pomocnik Lechii decyzję Adama Nawałki przyjął honorowo.
Los chciał, że trzy dni po ogłoszeniu szerokiej kadry na Euro 2016 naprzeciwko siebie stanęli Sebastian Mila i Bartosz Kapustka, a to oznaczało pojedynek mocno zawiedzionego zawodnika z piłkarzem, który poniekąd skorzystał z jego obniżki formy.
Mila jednak już wcześniej pożegnał się z kadrą z klasą. O ile Jerzy Dudek jeszcze niedawno pytał Pawła Janasa, czemu nie wziął go na mistrzostwa świata w 2006 r., to Mila już w piątek udowodnił, że pretensji nie ma. "Dla tej chwili było warto... Dziękuję bardzo. Będę mocno wspierał naszą reprezentację! Wierzę w trenera i drużynę" - napisał Mila na Twitterze.
Po tym wpisie widać było, że Mila cieszy się w kadrze wielkim uznaniem. "Szac Seba" - odpowiedział Maciej Rybus, "Szacunek Brachu" - dodał Kamil Grosicki, a Zbigniew Boniek napisał: "Dopóki jestem prezesem - masz to co zechcesz! Dzięki za Niemcy. Ukłony, do dyspozycji".
Na boisku w Mili też nie było widać zadry, choć grał na bardzo zbliżonej pozycji do Kapustki. Kilka razy zawodnicy mocniej się spięli, a po najostrzejszym zgrzycie Mila od razu wyciągnął rękę do młodszego o 14 lat pomocnika Cracovii.
Piłkarsko też toczyli ciekawy pojedynek. Mila tradycyjnie nie harował w obronie, za to Kapustka miał więcej zadań defensywnych, bo rozgrywaniem w Cracovii zajął się Mateusz Cetnarski.
Mimo to Kapustka błysnął zaskakującym uderzeniem z dystansu, a Mila pokazał, że dośrodkowań z rzutu wolnych jeszcze długo wielu ligowców będzie mu zazdrościło. Pomocnik Lechii miał też jedną stratę, która nie zakończyła się bramką tylko dzięki fatalnie rozegranej kontrze gospodarzy.
Poza tym widać było, że Mila ma duże doświadczenie, ale do szybkiej i kombinacyjnej gry dużo bardziej nadaje się jednak Kapustka.
Pomocnik Lechii opuścił boisko już w 60. minucie, ale i tak pograł dłużej niż powołany na zgrupowanie kadry Jakub Wawrzyniak, który został zmieniony w przerwie. Z kolei inny reprezentant - Sławomir Peszko - boisko opuścił w 72. minucie, ale spisał się bardzo przeciętnie, a w kluczowym momencie... potknął się na piłce.
Szkoda tylko, że po meczu Mila nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. - Nie, nie dziś - uciął i schował się w autokarze.
Z Krakowa Piotr Jawor