Partner merytoryczny: Eleven Sports

Cracovia - Lech Poznań 2-1 w meczu 23. kolejki Ekstraklasy, wielkie przełamanie "Pasów"

W pojedynku dwóch mocno rannych, kolejny potężny cios przyjęli piłkarze Lecha Poznań. Cracovia do przerwy grała bardzo słabo, ale w przerwie sporo się zmieniło i w drugiej połowie zwycięską bramkę zdobył Pele van Amersfoort.

"Ekstraklasa". Paulina Czarnota-Bojarska o polskich napastnikach. Wideo/INTERIA.TV/INTERIA.TV

Zapis relacji na żywo z meczu Cracovia - Lech - kliknij kliknij TUTAJ!!

Po pięciu miesiącach Cracovia w końcu wygrała spotkanie na swoim stadionie i zdobyła cenne punkty w walce o utrzymanie. Po ostatnim gwizdku na ławce rezerwowych "Pasów" zapanowała radość, jakby ta wygrana to było coś znacznie więcej niż tylko zwycięstwo ligowe.  

Z kolei nic już chyba nie jest w stanie uratować sezonu Lechowi. A czy coś jest w stanie uratować posadę trenera Dariusza Żurawia?

Pokaz antyfutbol w pierwszej części uratowały dwie bramki, choć długo nie zanosiło się, że którakolwiek z drużyn stworzy groźną sytuację. Np. uderzenie z rzutu wolnego Daniego Ramireza trafiło w kolana zawodników stojących w murze, a z drugiej strony przewrotka Rivaldinho skończyła się nie efektownym strzałem, ale kopnięciem w bark zawodnika Lecha. Po 25 minutach obaj trenerzy mogliby rzucić na murawę białe ręczniki i oświadczyć, że ze swoich drużyn nie są w stanie wycisnąć choćby przyzwoitej gry.

Wszystko zmieniło się w 28. minucie, gdy Lechowi udało się przeprowadzić pierwszą składną akcję (Cracovia miała już taką na koncie, ale kompromitującym uderzeniem zakończył ją Milan Dimun). Ze skrzydła świetną piłkę posłał Jan Sykora, wślizgiem w słupek skierował ją Michał Skóraś, ale dobitka Mikaela Ishaka była już bezbłędna.

Po bramce Lech w końcu zaczął śmielej i lepiej atakować. Efekt? Dwa groźne uderzenia Skórasia, z których jeden Karol Niemczycki końcami palców odbił na słupek. Od miesięcy wiadomo jednak, że  "Kolejorz" nie jest drużyną kompletną i tak samo było tym razem. Gdy poznaniacy zaczęli grać lepiej w ofensywie, to dali plamę w obronie. Co najmniej dwóch poznaniaków powinno wybić piłkę, ale żaden tego nie zrobił, więc Rivaldinho umiejętnie dograł do Michala Siplaka, a Słowak po raz kolejny wyręczył napastników "Pasów". Współwina przy bramce idzie także na konto Jakuba Kamińskiego, który odpuścił Siplaka i zamiast bronić, pobiegł do ataku.

Jeśli kibice Cracovii i Lecha zastanawiają się, czy szkoleniowcy ich drużyn mają jeszcze wpływ na zespół, to przerwa w meczu dała im ważną wskazówkę. Po wyjściu z szatni zawodnicy Michała Probierza zagrali bowiem o niebo lepiej, a poznaniacy zaprezentowali się tak, jakby przez 15 minut przerwy robili wykańczające interwały.

Krakowianie od początku atakowali i szybko dopięli swego. Hanca uderzał na bramkę Lecha, piłka szczęśliwie trafił do Pele van Amersfoorta, a ten strzałem głową dał Cracovii  prowadzenie.

Później to ciągle gospodarze mieli przewagę, ale to Lech miał najlepszą okazję - Ishak stał trzy metry przed niemal pustą bramką, ale źle trafił w piłkę. Pod koniec spotkania sędzia analizował jeszcze powtórki pod kątem podyktowania rzutu karnego dla gości za zagranie ręka Dawida Szymonowicza, ale w końcu zdecydował się nie dyktować "11".

Dzięki wygranej Cracovia ma pięć punktów przewagi nad ostatnim Podbeskidziem (bielszczanie mają jednak mecz mniej), a Lech może spaść nawet z ósmej na 12. pozycję.

Piotr Jawor

Cracovia - Lech 2-1 (1-1)

Bramki: Siplak (45. podanie Rivaldinho), van Amersfoort (56. dobitka strzału Hanci) - Ishak (28. dobitka strzału Skórasia)

Żółte kartki: Hanca, Rocha, Rivaldinho, Dimun - Marchwiński.

Cracovia: Niemczycki - Rapa, Rodin, Szymonowicz, Rocha - Hanca (86. Piszczek), Sadiković (74. Loshaj), Dimun, cam Amersfoort, Siplak (74. Strózik) - Rivaldinho (46. Kosecki, 90. Marquez).

Lech: van der Hart - Kamiński, Salamon, Milić, Puchacz - Skóraś, Karlstrom, Ramirez (71. Szymczak), Marchwiński (66. Kvekveskiri), Sykora (82. Pakacz) - Ishak. 

Radość zawodników Cracovii/ Łukasz Gągulski/PAP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem