Partner merytoryczny: Eleven Sports

Cracovia - Lech Poznań 1-2 w 36. kolejce PKO Ekstraklasy. Kamil Stoch wśród widzów

Lech Poznań pokonał na wyjeździe Cracovię 2-1 w 35. kolejce PKO BP Ekstraklasy. Tym samym "Kolejorz" będzie reprezentować Polskę w eliminacjach Ligi Europejskiej w następnym sezonie. Pojedynek przy Kałuży, którym "Pasy" żegnały się z kibicami na swoim stadionie, z wysokości trybun oglądał Kamil Stoch, trzykrotny złoty medalista olimpijski w skokach narciarskich.

Roman Kosecki dla Interii: Ekstraklasa rozwija się, ale piłkarze zarabiają za dużo. Wideo/Zbigniew Czyż/TV Interia

Dla obu drużyn środowy mecz miał teoretycznie inne znaczenie. "Pasy" już nie mogą awansować na miejsca 1-3 w lidze, a mają jeszcze szanse na Puchar Polski, którego nigdy w historii nie zdobyły.

- Każdy mecz jest dla nas ważny. Na pewno do tego spotkania poważnie się przyłożymy - mówił na konferencji przed spotkaniem Michał Probierz, trener Cracovii.

Przeciwko Lechowi postanowił jednak trochę pozmieniać w składzie. Do bramki wrócił Michal Peškovič, który ostatnie mecze oglądał z ławki rezerwowych. Na lewej obronie pojawił się także Diego, w pomocy zobaczyliśmy Michała Rakoczego i Thiago, a w ataku wystąpił Tomáš Vestenický. 

Z kolei na ławce była głównie młodzież, a pojedynek z trybun mogli oglądać: Sergiu Hanca, Pelle van Amersfoort czy Rafael Lopes.

Lech, który gra o drugi stopień podium, nie eksperymentował. Trener Dariusz Żuraw postawił jednak na debiutanta w PKO BP Ekstraklasie, bramkarza Karola Szymańskiego i dał odpocząć Pedrze Tibie.

Prowadzenie w tym meczu objęli goście w 25. minucie. Z lewej strony dośrodkował Tymoteusz Puchacz, Christian Gytkjaer skoczył wyżej od Diega, co nie było trudne zważywszy, że Duńczyk jest 14 centymetrów wyższy od Brazylijczyka, i oddał strzał głową na bramkę. Peškovič miał piłkę w rękach, ale jej nie utrzymał i ta wtoczyła się do siatki. Bramka pewnie zostanie przyznana Gytkjaerowi, to już 22. trafienie w tym sezonie lidera klasyfikacji strzelców, ale bez wielkiego udziału Słowaka "Kolejorz" na pewno by nie wygrywał.

To nie pierwszy błąd Peškoviča w ostatnim czasie. To właśnie jego pomyłka zdecydowała o bramce dla Jagiellonii Białystok (wypuścił piłkę z rąk), również przy Kałuży, 21 czerwca. Tylko że wtedy mocno padał deszcz, a w środę był piękny, letni wieczór.

W 35. minucie znowu zrobiło się groźnie pod bramką "Pasów". Jakub Moder strzelał z rzutu wolnego zza narożnika pola karnego, ale piłka przeszła obok słupka. Cztery minuty później Lech wyprowadził kontrę, Marchwiński biegł z piłką, wreszcie w polu karnym uderzył, ale tym razem słowacki bramkarz był na posterunku.

Peškovič częściowo zrehabilitował się w 45. minucie. Piłkarze Cracovii rozgrywali piłkę przed bramką, atakowany Sylwester Lusiusz wybił tak niedokładnie, że wprost na głowę Kamila Jóżwiaka, który natychmiast podał do Grytkjaera - tym razem jednak strzał Duńczyka z bliska Słowak sparował.

Gospodarze mogli wyrównać tuż po przerwie, kiedy po dośrodkowaniu Thiago z rzutu wolnego David Jablonsky "główkował" ponad poprzeczką. 

Stefan Majewski dla Interii: W Cracovii będzie się zmieniało. Wideo/Zbigniew Czyż/TV Interia

"Pasy" zdecydowanie lepiej zaczęły drugą połowę. W 50. minucie Bohdan Butko tak wycofał piłkę, że przejął ją Thiago, ale skórę koledze z zespołu uratował Lubormir Šatka, który w ostatniej chwili wybił piłkę spod nóg nacierającego rywala.

Po chwili indywidualną akcją popisał się Jablonsky, który oddał jednak niecelny strzał. W następnej akcji Czech sfaulował Gytkjaera, dostał żółtą kartkę i zrobił sobie wolne w ostatniej kolejce, bo w Gliwicach będzie pauzować.

W 61. minucie na murawie pojawił się Daniel Pik, zmieniając Michała Rakoczego.19-letni Pik poprzedni mecz w pierwszym zespole rozegrał 24 sierpnia ubiegłego roku. Potem miał problemy zdrowotne, przeszedł operację kolana, i teraz wraca do gry.

Cracovia atakowała, a drugiego gola strzelił Lech w 72. minucie. Udział przy bramce miał Szymański, który wybił piłkę, przejął ją wprowadzony chwilę wcześniej Michał Skóraś, obiegł Floriana Loshaja (ten nawet próbował go łapać za koszulkę) i wystawił futbolówkę nadbiegającemu Marchwińskiemu, a ten trafił z około 13-14 metrów do siatki.

Trener Probierz wprowadził wtedy na murawę debiutanta. Kibicom przy Kałuży pierwszy raz zaprezentował się bowiem 19-letni napastnik Tomasz Bała.

W 80. minucie było już tylko 1-2, a gol padł naprawdę kuriozalny. Djordje Crnomarković wycofał piłkę do swojego bramkarza spod linii bocznej, ten jej nie opanował na mokrej murawie (zaczął padać deszcz) i przepuścił między nogami do siatki.

"Kolejorz" zwyciężając w Krakowie zapewnił sobie udział w europejskich pucharach w następnym sezonie. Jest też bardzo blisko wicemistrzostwa Polski. Poza tym przerwał serię czterech porażek z rzędu z Cracovią.

W ostatniej kolejce (niedziela 19 lipca) Lech podejmie Jagiellonię Białystok, a "Pasy", które spadły na szóste miejsce, zagrają w Gliwicach z Piastem.

Z Krakowa Paweł Pieprzyca

Cracovia - Lech Poznań 1-2 (0-1)

Bramki: 0-1 Gytkjaer (25.), 0-2 Marchwiński (72.), 1-2 Crnomarković (80. sam.).

Żółte kartki: Jablonsky, Rapa - Šatka, Moder, Ramirez.

Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork). 

Widzów: 3216.

Cracovia: Peškovič - Rapa, Dytiatjew, Jablonsky, Diego - Lusiusz, Loshaj (85. Dimun) - Wdowiak, Rakoczy (61. Pik), Thiago - Vestenicky (73. Bała).

Lech: Szymański - Butko, Šatka, Crnomarković, Puchacz - Ramirez, Moder (76. Muhar) - Kamiński, Marchwiński, Jóźwiak (67. Skóraś) - Gytkjaer (87. Żamaletdinow).

Filip Marchwiński (w niebieskiej koszulce) zdobył bramkę na wagę zwycięstwa/PAP/Łukasz Gągulski/PAP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem