Co zrobił Lech Poznań?! Dwa auty, dwa gole i sensacja!
Bardzo długo zanosiło się na to, że Lech Poznań już po raz czwarty w tym roku zaliczy przy Bułgarskiej wstydliwe 0-0. W końcówce gola dla „Kolejorza” strzelił jednak Tymoteusz Puchacz i... Lech przegrał! W samej końcówce dwa razy piłkę z autu wrzucił w pole karne poznaniaków Forsell i Stal zdobyła z tego dwie bramki! Lech – Stal 1-2.
Lech już o nic w tym sezonie nie walczy, a trener Maciej Skorża ma teraz czas na testowanie zawodników i ustawień w kontekście kolejnych rozgrywek. Stąd też i może wymiana aż ponad połowy wyjściowego składu, który w poprzedniej kolejce przegrał w Bielsku-Białej. Wpłynęły na to m.in. urazy Mickeya van der Harta czy Mikaela Ishaka, ale też i niezbyt satysfakcjonująca dyspozycja niektórych piłkarzy. Stal za to ma inny problem - wiąże się on ze skutecznością piłkarzy wystawianych na pozycji napastnika. Czy to Maciej Jankowski, czy Aleksandar Kolew, czy Łukasz Zjawiński - efekt jest podobny. Cztery bramki zdobyte przez ten tercet w tym sezonie utrzymania nie dadzą. Stąd i może nieco zaskakujący pomysł trenera Włodzimierza Gąsiora na atak szybkim Mateuszem Makiem, który w lidze sam trafił cztery razy. Tyle że Mak, nawet wspomagany przez Macieja Domańskiego, niewiele był w stanie zrobić. Co najwyżej kilka razy mógł się przepchnąć z Antonio Miliciem.
Lech od początku meczu był skazany na prowadzenie ataku pozycyjnego, ale zupełnie mu w nim nie szło. Może dlatego, że grał bardzo wolno, przewidywalnie. Goście skupili się niemal wyłącznie na defensywie, remis ich całkowicie satysfakcjonował. Choć trzeba oddać, że to Stal oddała jedyny celny strzał w pierwszych 30 minutach - uderzenie zza pola karnego Domańskiego w 22. minucie było jednak lekkie.
Lech w końcu przyspieszył, ale dopiero w ostatnich 10 minutach pierwszej połowy. Wszystkie swoje lepsze akcje prowadził lewą stroną, tam aktywny był Jakub Kamiński. W 38. minucie Getinger zdołał wyblokować strzał Pedro Tiby, zaś dobitka Tymoteusza Puchacza była minimalnie niecelna. Później kontrę czterech na dwóch fatalnie rozegrał Michał Skóraś. Był jeszcze strzał zza pola karnego Daniego Ramireza, i choć niecelnym, to Rafał Strączek złapał piłkę. W sumie - niewiele jak na 45 minut meczu Ekstraklasy.
Po przerwie w Lechu zdecydowanie lepiej funkcjonowała lewa strona boiska - Kamiński potrafił zagrać kombinacyjnie z Tibą czy Ramirezem, Puchacz dołączał w końcowej akcji i uderzał z dystansu. To jego dwa uderzenia musiały kosztować sporo nerwów trenera Gąsiora. Najpierw w 48. minucie obrońca Lecha huknął po swoim rajdzie w słupek, piłka odbiła się jeszcze od nogi Strączka, ale nie wpadła do bramki. Zdążył wybić ją Flis. Siedem minut później Puchacz znów kopnął bardzo mocno, ale tym razem obok słupka. - Gramy krótko piłkę - na całym stadionie słychać było poirytowanego trenera Skorżę. Jeszcze sytuację sam na sam miał w 61. minucie Alan Czerwiński, ale Strączek dobrze wybiegł z bramki i odbił piłkę ręką.
Stal na boisku niemal nie istniała - broniła się albo na swojej połowie, albo w swoim polu karnym. Lech był jednak kompletnie nieskuteczny - prawie każde uderzenie przelatywało obok bramki. Dopiero w 70. minucie Stali udało się wyjść z kontrą, po której celny strzał oddał Urbańczyk. Tyle że również za lekki. Lech atakował, napierał i w końcu dopiął swego. W 80. minucie dośrodkowanie z prawego skrzydła Czerwińskiego przedłużył głową Tiba, a zamykający akcję Puchacz huknął potężnie do siatki. Piłkę podbił jeszcze lekko Czorbadżijski, czym zmylił swojego bramkarza. Wydawało się wtedy, że Lech nie ma tego meczu prawa przegrać.
Lech Poznań pokonał się sam
Tyle że "Kolejorz" potrafi dokonać wszystkiego. Pokazywał to jesienią w końcówkach spotkań ze Standardem, Legią czy Rakowem, pokazał niedawno w meczu z Jagiellonią. Końcówka meczu ze Stalą to jednak osobna historia. Trener Gąsior posłał w końcówce meczu na boisku Petteriego Forsella, którego jedynymi chyba obecnie atutami są: uderzenie z wolnego i... dalekie wrzuty z autu. I choć trudno w to uwierzyć, dwa takie wyrzuty zakończyły się golami dla Stali! Najpierw w 89. minucie zupełnie pogubił się w polu karnym wprowadzony na boisko minutę wcześniej Wasyl Kraweć i wślizgiem posłał piłkę w zamieszaniu do swojej bramki. Sędziowie przez trzy minuty sprawdzali jeszcze, czy nie było w tej sytuacji spalonego Flisa, który atakował bramkę Lecha. Nie było - decydowały milimetry. Mało tego - dawno upłynęły już cztery doliczone minuty, gdy w siódmej z nich Forsell znów wyrzucił piłkę z autu. Przejął ją De Amo - na klatkę piersiową. A później się odwrócił i huknął w dalszy róg bramki. Lechici spuścili głowy, a gracze Stali skoczyli sobie w ramiona. Dla nich to zwycięstwo może być na miarę utrzymania się w elicie.
Andrzej Grupa, Poznań
Lech Poznań - Stal Mielec 1-2 (0-0)
Bramki: 1-0 Puchacz 80., 1-1 Kraweć 89. samobójcza, 1-2 De Amo 90. +7
Lech: Bednarek - Czerwiński, Satka, Milić Ż, Puchacz - Tiba, Karlstroem (70. Kwekweskiri) - Skóraś (65. Sykora Ż), Ramirez, Kamiński (88. Kraweć) - Jóhannsson (65. Szymczak).
Stal: Strączek - Dadok (73. Granlund), De Amo, Czorbadżijski, Flis, Getinger -Tomasiewicz, Matras Ż (84. Jankowski), Urbańczyk (84. Forsell) - Domański (67. Prokić), Mak Ż (67. Kolew).
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)