Partner merytoryczny: Eleven Sports

Bramkarz Lecha: Byłem faulowany

- Czuję się trochę oszukany - stwierdził po finale Pucharu Polski bramkarz Lecha Poznań Maciej Gostomski. Jego zdaniem wyrównujący gol dla Legii Warszawa padł po wcześniejszym faulu Marka Saganowskiego.

Tak padła pierwsza bramka dla Legii
Tak padła pierwsza bramka dla Legii/Bartłomiej Zborowski/PAP

Legia wyrównała na 1-1 w 30. minucie po rzucie rożnym. Michał Kucharczyk dośrodkował piłkę w pole karne, bramkarz Lecha zderzył się z Markiem Saganowskim, a piłkę do pustej bramki wbił Tomasz Jodłowiec. Protesty piłkarzy Lecha na nic się zdały - sędzia Daniel Stefański gola uznał.

Interia.pl: Co się stało przy wyrównującym golu dla Legii Warszawa? Doskoczył pan razem z Łukaszem Trałką do sędziego i długo protestowaliście.

Maciej Gostomski: - Moim zdaniem byłem faulowany przez Marka Saganowskiego. Oglądałem powtórki, analizowałem je i wniosek jest jeden: jeżeli zawodnik wpada na bramkarza w piątce, uniemożliwia jakąkolwiek interwencję, żeby złapać łatwą piłkę, to wydaje mi się, że to jest faul. Sędzia podjął inną decyzją, sugerował, że tak jest w lidze angielskiej, ale o co mu chodziło? Może o to, żeby bić się w piątce i przepychać? Trzy dni wcześniej w Bielsku-Białej sędzia odgwizdał trzy faule na mnie w dużo mniej groźnych sytuacjach, a tu przeciwnik wpada, uniemożliwia interwencję i nic. Czuję sie troszkę oszukany. Nie chcę się wybielać, nie był to nasz najlepszy mecz, bo przegraliśmy. Szkoda tego wszystkiego, mogliśmy strzelić drugą na 2-0 i inaczej by się pewnie potoczył. A tak straciliśmy gola, wyszliśmy na drugą połowę w innych nastrojach i zupełnie wszystko się zmieniło.

To chyba jednak nie tylko wy wyszliście w innych nastrojach i nastawieniu, ale także Legia, bo mecz zupełnie inaczej wyglądał w drugiej połowie.

- Nie wiem dlaczego tak się stało, bo byliśmy naładowani tym wszystkim, widzieliśmy po pierwszej części, że Legia jest do walnięcia. Owszem, było 1-1, ale wydawało się, że spotkanie jest pod nasza kontrolą. Widzieliśmy ten puchar w zasięgu, a tu coś pękło, Legia zaczęła dominować, zbierała wszystkie piłki, te pierwsze i drugie. Jakoś opadliśmy z sił, nie wiem dlaczego. Mieliśmy tylko kilka kontr i strzałów z daleka. Szalona jest ta piłka, ale cóż - taki to sport. Na pewno na mecz ligowy przyjedziemy tu wygrać i się zrewanżować. Żal tylko tych tysięcy kibiców, którzy dotarli za nami na Stadion Narodowy.

Jaki wpływ ten wynik finału Pucharu Polski może mieć na najbliższy mecz ligowy Legii z Lechem?

- Mnie na pewno zbuduje i zachęci do walki. Chciałem wygrać Puchar Polski, nie udało się i jestem wkurzony. Kolokwialnie powiem, że chcę zemsty. Legia jest w zasięgu, na mnie to spotkanie podziała motywująco.

Rozmawiał Andrzej Grupa

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem