Partner merytoryczny: Eleven Sports

Błękitni nie zamierzają się tylko bronić w meczu z Lechem

Wygrywając 3-1 u siebie w pierwszym meczu półfinału piłkarskiego Pucharu Polski z Lechem Poznań, drugoligowi Błękitni Stargard zrobili duży krok w stronę finału. Zapowiadają, że w rewanżu w Poznaniu nie postawią na skomasowaną obronę.

- Nie potrafimy tak grać i nie mamy zawodników o takich predyspozycjach - zapewnił Krzysztof Kapuściński, trener drugoligowca.

Szkoleniowca cieszy to, że w rewanżu będzie mógł wystawić niemal wszystkich swoich najlepszych graczy.

- Nie będzie jedynie Bartka Zdunka, który z nami nie trenuje od dwóch tygodni z powodu urazu łydki. Pozostali zawodnicy są zdrowi i w pełni gotowi do podjęcia walki. Widzę to po nich, jak są bojowo nastawieni. Żadnego strachu. Ambicja, by dalej grać o sukces - dodał szkoleniowiec.

Jego piłkarze będą także wypoczęci. Większość z nich ostatni raz na boisku grało przed tygodniem w meczu z Lechem. W lidze dostali wolne, a do składu na mecz ze Stalą Mielec (wygranym przez Błękitnych 2-1 - red.) Kapuściński wpisał głównie rezerwowych. Z podstawowej ekipy grało tylko czterech zawodników.

- Nie wybaczyłbym sobie, żeby na kolejny tak ważny mecz nie zrobić wszystkiego co możliwe, by mieć pełną, wypoczętą ekipę. Dla nas wszystkich teraz to jest najważniejszy mecz w życiu - podkreślił trener stargardzian.

Wszystko wskazuje na to, że w Poznaniu drużynie będzie kibicowało na żywo więcej stargardzian, niż to było w pierwszym meczu u siebie. Wówczas na kameralny stadion klub mógł sprzedać tylko 2,3 tys. biletów. 450 trafiło do Poznania. W ubiegły piątek w ciągu kilku godzin stargardzki klub sprzedał 2 tys. wejściówek na INEA Stadion. Dla tych kibiców miasto zasponsorowało 40 autokarów. Dodatkową pulę prawie tysiąca wejściówek sprzedawano dzień przed meczem. Ci fani będą musieli dojechać na własną rękę.

- Z tego co wiem, byli też tacy, którzy kupowali bilety bezpośrednio w Poznaniu. Więc możemy tam liczyć na solidny doping - uważa prezes Błękitnych Zbigniew Niemiec. - Zresztą wystarczy spojrzeć na fora w internecie. Cała Polska nam kibicuje - dodał.

Niemiec wierzy, że zaliczka z pierwszego meczu zostanie obroniona i jego drużyna zagra w finale na Stadionie Narodowym. - Obstawiam bramkowy remis - powiedział ze śmiechem. - O naszym sukcesie w rozgrywkach pucharowych mówi się jak o balu Kopciuszka. Więc trzymając się tej terminologii, dalej chcemy tańczyć na tym balu i zatańczyć w Warszawie.

Kapuściński nieco tonuje nastroje. - Nie popadajmy w hurraoptymizm. Jeszcze nie teraz. Ciągle uważam, że zdecydowanym faworytem tego półfinału jest Lech. Naszym zadaniem jest zamieszanie im w planach i postaramy się to zrobić. Ale my już i tak zrobiliśmy wiele dla tego klubu, miasta i dla samych zawodników.

Prezes Niemiec pytany o to, czy nie obawia się, że sukces pucharowy sprawi, że latem drużyna się rozpadnie, a piłkarze znajdą lepsze, zamożniejsze kluby odpowiedział ze spokojem: "Znamy swoje miejsce w szeregu. Jako klub z niedużego miasta mamy taką rolę, by szkolić zawodników po to, by w przyszłości mogli grać w lepszych klubach. Jeśli takie sobie znajdą, ci którzy dziś nam sprawiają tyle radości, to będzie oznaczało, że zrobiliśmy dobrą pracę".

Rewanżowe spotkanie na INEA Stadionie w Poznaniu rozpocznie się w czwartek o godz. 20.45.

PAP

Zobacz także

Sportowym okiem