Wystarczy spojrzeć na przykład na Pro Junior System, czyli program nagradzania przez PZPN za wprowadzanie do pierwszej drużyny młodzieżowców i wychowanków. Ci drudzy zresztą są wyceniani podwójnie. Widzew daleko w Pro Junior System Punktowanie w Pro Junior System jest proste - za każdą minutę młodzieżowca na boisku zespół dostaje punkt. Jest on mnożony razy dwa, jeśli młodzieżowiec jest do tego wychowankiem, czyli między 12. a 21. rokiem życia spędził w danym klubie trzy lata bez przerw. Wygrywa ten i dostaje najwięcej pieniędzy, kto zgromadzi najwięcej punktów. W ubiegłym sezonie najlepsza w PJS Puszcza Niepołomice zarobiła 1,6 mln zł, a ostatni nagrodzony - siódmy w klasyfikacji GKS Bełchatów 100 tys. zł (powinien 200 tys. zł, ale spadł z ligi). W tym sezonie zasady nieco się zmieniły. Nadal 6 mln zł trafi do siedmiu najlepszych zespołów w PJS. Dodatkowe 3 mln zł zostanie rozdzielone między wszystkie drużyny proporcjonalnie do liczby zdobytych punktów w klasyfikacji końcowej. Dodatkowo, by występy danego zawodnika były zaliczone musi rozegrać w całym sezonie co najmniej 450 minut i 10 meczów. Widzew w tym momencie jest daleko w tyle. Po rundzie jesiennej w PJS zajmuje dopiero 15. miejsce, a prowadzi Chrobry Głogów (4255 punktów). Zdobył 1577 punktów co jest zasługą Bartosza Guzdka (1035 ) i Radosława Gołębiowskiego (542). Pozostali na razie nie spełnili wymogu 450 minut i 10 meczów - Kacper Karasek ma 245 minut. Żaden z nich nie punktował jednak podwójnie, bo do Widzewa trafili przed sezonem. Wychowankowie - Filip Becht, kóry dostał od klubu wolną rękę w poszukiwaniu klubu ma 170 punktów (85 minut na boisku), a Filip Zawadzki 2 (minuta). Akademia Widzewa monitoruje ponad 1000 dzieci Maciej Szymański rządy w Akademii Widzewa wprowadza od lipca 2019 roku, a więc od 2,5 roku. Od początku postawił na budowę struktur - w szeroko pojętym sztabie szkoleniowym pracuje około 40 osób. Po jesieni trzy zespoły grają na poziomie centralnym: U-15 i U-17 w Centralnej Lidze Juniorów, a U-19 w lidze makroregionalnej. Poza drużynami w Akademii (od U-12 do rezerw w czwartej lidze) młodsze roczniki współpracują w ramach projektu Młody Widzew, a do tego podpisano kilkanaście umów z klubami partnerskimi. - Monitorujemy ponad 1000 dzieciaków - podkreśla Szymański. Akademia współpracuje też ze szkołą średnia, ma także miejsca w bursie dla młodych piłkarzy spoza Łodzi. Ma też coraz liczniejsze grono sponsorów, a co za tym idzie więcej pieniędzy. Budżet na szkolenie młodzieży w Widzewie to około 3 mln zł. Akademia Widzewa bez ośrodka i wychowanków w seniorach Czego nie ma? Ośrodka treningowego i... efektów szkolenia widocznych w pierwszej drużynie. Na razie zespół seniorów i Akademia korzystają z miejskiej bazy, ale są tam tylko trzy boiska, w tym jedno sztuczne. W efekcie po zimie często trzeba czekać do marca lub kwietnia, by zarządzający MOSiR zgodził się na użytkowanie murawy naturalnej lub hybrydowej. A dodatkowo z ośrodka korzystają też inne kluby, w tym zespół rugby. - Dużym ograniczeniem są boiska - nie tylko z punktu widzenia komfortu pracy, ale też pod kątem realizacji programu szkolenia. Pewnych rzeczy na połowie boiska zrobić się po prostu nie da - mówił w wywiadzie dla Łódzkiego Sportu Szymański. Mateusz Dróżdż, prezes Widzewa, podkreśla, że są rozważane trzy lokalizacje pod budowę własnej bazy treningowej. Tyle że na inwestycje potrzeba od 100-120 mln zł, a takich pieniędzy klub nie ma. - W pewnym momencie wrócę do miasta z konkretnym projektem ośrodka treningowego i powiem, że potrzebuję pomocy i mam nadzieję, że wtedy ją otrzymam. Najpierw muszę mieć jednak konkretny projekt, między nami musi być zbudowana nutka przyjaźni oraz współpracy biznesowe - podkreśla Dróżdż. Akademia Widzewa musi dostarczać zawodników do seniorów A co z dostarczaniem zawodników do pierwszej drużyny? Efekty są na razie mizerne. Na palcach jednej ręki można policzyć zawodników, którzy przeszli w Widzewie cykl szkolenia i zadebiutowali w pierwszej drużynie - to Filip Becht, Filip Zawadzki, Dawid Owczarek i Kamil Piskorski. Na siłę do tego grona można by doliczyć Marcela Pięczka, ale ten trafił do Widzewa w wieku 16 lat. Żaden z nich jak na razie nie decyduje o obliczu zespołu. Klub z al. Piłsudskiego wciąż czeka na takich wychowanków jak choćby Kacper Kozłowski czy Kacper Smoliński z Pogoni Szczecin, Jakub Moder czy Kamil Jóźwiak z Lecha. Jeden transfer takiego piłkarza może zapewnić budżet dla Akademii na kilka lat. W wielu klubach ekstraklasy grają wychowankowie, którzy są mocnymi punktami zespołu. W Widzewie żelaznymi młodzieżowcami są sprowadzeni przed tym sezonem - Guzdek (wychowanek Rekordu Bielsko-Biała) i Gołębiowski (Skra Częstochowa), którzy nawet zaliczyli epizody w reprezentacji Polski do lat 20. Jest jeszcze Karasek (Escola Warszawa i Widok Skierniewice). Z wychowanków Becht szuka sobie klubu, Zawadzki stawia pierwsze kroki w seniorach, a kilku jego kolegów regularnie trenuje z zespołem trenera Jansza Niedźwiedzia. I to na razie wszystko. Dyrektor Szymański zdaje sobie sprawę, po co jest akademia. - Dla mnie ważne jest ilu zawodników dojdzie na poziom piłki zawodowej, a nie jakie medale i puchary zdobędą w Akademii. Co nam po nich, jeśli nie dostarczymy zawodników na poziom zawodowy? Trzeba pamiętać, że żaden trener pierwszego zespołu, sprawdzając młodego zawodnika, nie pyta go o to, w jakiej lidze grał, tylko każe mu pokazać się na boisku - zaznacza Szymański.