Partner merytoryczny: Eleven Sports

Paweł Żelem po rezygnacji z funkcji prezesa Piasta: Zostawiam klub w dobrym stanie

​Nie odchodzę, bo ktoś mnie już nie chce albo wyczerpała się formuła współpracy. Odchodzę, bo doszedłem do przekonania, że nadszedł czas na zmiany - mówi Paweł Żelem, były już prezes Piasta Gliwice.

Lewandowski, Świątek czy Zmarzlik? Kto zostanie najlepszym sportowcem Polski 2020 roku? (POLSAT SPORT). Wideo/Polsat Sport/Polsat Sport

Po ponad trzech i pół roku kierowania Piastem Gliwice Paweł Żelem rezygnuje z funkcji prezesa niebiesko-czerwonych. Zastępuje go Grzegorz Bednarski.

Paweł Czado, Interia: Dlaczego pan odchodzi?

Paweł Żelem: - Od osób będących bardzo blisko klubu usłyszałem, że moich poprzedników z różnych względów odwoływano z funkcji, a ja jestem pierwszy w Piaście, który sam odchodzi. To jest moja decyzja i podyktowana jest propozycją innej pracy, która też będzie dużym wyzwaniem. Mijają już 42 miesiące mojej prezesury. W realiach spółki piłkarskiej, klubu Ekstraklasy, jest to kawał czasu. Tym bardziej że ta praca to nie jest siedzenie w wygodnym fotelu i popijanie kawy, tylko bardzo intensywna praca przez cały tydzień, często ściągająca z człowieka dużo energii, zdrowia i poświęcenia. W dodatku trzeba mieć do tego pasję, bo w klubie piłkarskim nie da się przychodzić od 8 do 16, aby odbębnić swoje. Akurat mam to do siebie, że jak się w coś angażuję, to od początku do końca. Dopóki to poświęcenie daje mi satysfakcję, to czerpię radość z najdrobniejszych osiągnięć.

Ktoś mi ostatnio wyliczył, że jestem najdłużej urzędującym prezesem w historii Piasta. Wcześniej rekord należał do Józefa Drabickiego, który szefował klubowi przez 35 miesięcy. To mi dało do myślenia, że może trzeba coś już zmienić. Zabieram jednak z Gliwic i Piasta jak najlepsze wspomnienia, sporo nowych i cennych znajomości, przyjaźni, ale też bagaż doświadczeń. Mam też nadzieję, że coś po sobie zostawiam.

Przychodząc do Piasta, spodziewał się pan, że tyle dobrych kart uda się w dziejach klubu zapisać?

- Obejmując funkcję prezesa zarządu Spółki 13 lipca 2017 roku, Zygmunt Frankiewicz, ówczesny prezydent Gliwic, a dziś senator RP, podczas naszej bezpośredniej rozmowy wyartykułował konkretne oczekiwania miasta jako większościowego właściciela. Myślę, że te cele i oczekiwania udało się w dość krótkim czasie zrealizować z dużą nawiązką. Pod względem sportowym osiągnęliśmy bardzo wiele - historyczne mistrzostwo Polski, a w kolejnym sezonie brązowy medal mistrzostw Polski. Piast w swojej 75-letniej historii nie miał nigdy takich osiągnięć. Pod względem organizacyjnym, a zwłaszcza finansowym, spółka zrobiła bardzo duży krok naprzód. To zasługa tych wszystkich osób i moich współpracowników, którzy każdego dnia pracowali na rozwój Piasta.

Paweł Żelem świętował mistrzostwo Polski z Piastem Gliwice/Michał Chwieduk/Newspix

Ale pańskie początki w klubie nie były łatwe...

- Po diagnozie sytuacji sportowej, organizacyjnej i finansowej konieczne okazały się zmiany w wielu obszarach spółki. Te zmiany po moich uzgodnieniach z właścicielami i Radą Nadzorczą następowały, nawet jeśli trzeba było podejmować niepopularne decyzje. Jeśli klub miał iść naprzód, to konieczne było podejmowanie określonych decyzji, w tym też personalnych. W dodatku Piast był wtedy solidnie zadłużony, z utraconą płynnością finansową, z wymagalnymi pożyczkami do spłaty, rokrocznie osiągał wcześniej straty.
Jeżeli ktoś mówi, że nie da się przyzwoicie prowadzić spółki w Ekstraklasie, bilansować kosztów z przychodami, a przy tym osiągać wyniki sportowe, to... Piast jest tego zaprzeczeniem. Przez trzy pełne lata obrotowe od lipca 2017 do czerwca 2020 spółka osiągnęła trzykrotnie zysk. Dane finansowe spółki zgodnie z wymogami licencyjnymi PZPN są ogólnodostępne. Nie zdradzę więc żadnej tajemnicy, jeśli powiem, że ostatni rok obrotowy Piast zakończył niemal z 10-milionowym zyskiem. Nie jest to wypracowany zysk "papierowy", bo spółka ma bardzo dobre wskaźniki płynności finansowej i zabezpieczenie w postaci solidnej poduszki finansowej. Niestety, nie jest to standard w realiach klubowej piłki.

A dzisiaj jest to ogromny atut Piasta. Jeden z członków Komisji Licencyjnej PZPN od lat mi powtarzał podczas weryfikacji dokumentów licencyjnych: pokaż mi swoje finanse, a powiem ci, jakim jesteś gospodarzem i jakie masz perspektywy sportowe. Bez stabilnej organizacji i prowadzonych zdrowo finansów, nie ma szans na rozwój sportowy. Bo wyników sportowych nie osiągniesz dziś na obietnicach bez pokrycia i nierzetelności finansowej.

Niektórzy kibice zarzucali panu, że mało się pan udziela w mediach...

- Wolę być poddawany ocenie przez pryzmat efektów pracy i realizacji celów, które stawiają przede mną właściciele. Nie byłem powołany do tego, aby brylować w mediach, tylko z należytą starannością i rzetelnością prowadzić sprawy spółki i dbać o jej kondycję. Z racji tego, że zarząd Piasta jest jednoosobowy, to nie było z kim się podzielić zadaniami i odpowiedzialnością. Zatem bardzo dużo spraw spoczywało na moich barkach. Włącznie z zadaniami związanymi ze ścisłym nadzorem nad klubowymi finansami i controllingiem. W ogóle nie mam też takiej natury, aby pchać się do pierwszego szeregu. Nie jest mi to do niczego potrzebne. Wyznacznikiem oceny mojej pracy jest kondycja spółki, realizacja określonych celów zarządczych, brak zaległości czy terminowe wywiązywanie się ze zobowiązań. Jedni mają potrzebę istnienia w mediach, a dla mnie ważniejsze jest, by spółka działała stabilnie, wszyscy mieli zapłacone na czas i każdy był skupionych na realizacji swoich obowiązków.

Co będzie pan teraz robił?

- Na początku listopada zostałem wybrany na nową, trzyletnią kadencję prezesa zarządu. Kilka tygodni temu poprosiłem jednak Przewodniczącego Rady Nadzorczej oraz właścicieli, aby rozpoczęli poszukiwania kandydata na moje miejsce, informując o zamiarze zmian zawodowych. Umówiliśmy się, że dla prawidłowego toku działania spółki ta informacja powinna zostać w tajemnicy, aż do czasu znalezienia kandydata, który będzie spełniał wymagania właścicieli. I wówczas złożę stosowną rezygnację, która oznaczać będzie wygaśnięcie mojego mandatu w zarządzie spółki. Mogłem w dowolnym momencie złożyć rezygnację i odejść ze spółki z dnia na dzień, ale czułem się odpowiedzialny za to, co wspólnie udało się wypracować. Nie odchodzę, bo ktoś mnie już nie chce albo wyczerpała się formuła współpracy, tylko dlatego, że doszedłem do przekonania, że nadszedł czas na zmiany. Dlatego umówiliśmy się, że zostanę dopóty, dopóki nie będzie nowego kandydata, któremu mógłbym przekazać obowiązki, sprawy bieżące i wdrożyć w aktualnie realizowane tematy.

Jak już to nastąpi, to chcę przez chwilę odpocząć, bo cały rok 2020 był wyczerpujący. Na początku zeszłego roku wybuch pandemii, niepewność co do kontynuacji rozgrywek, potem emocjonująca końcówka sezonu, krótka przerwa ligowa, zmagania pucharowe i sporo spraw organizacyjnych, ale przede wszystkim troska o zabezpieczenie spółki i zapewnienie stabilizacji w tych wyjątkowych czasach. Można powiedzieć, że Piast przeszedł przez ten trudny rok suchą stopą. Zatem za chwilę krótki odpoczynek, a potem pojawią się nowe wyzwania zawodowe, ale za wcześnie, by już o tym mówić.

Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie!

Pańska decyzja jest jednak trochę niespodziewana. Klub w ostatnich dwóch sezonach osiągnął historyczne wyniki sportowe, których inni mogą pozazdrościć, a organizacyjnie i finansowo wszedł na wysoki poziom.

- Dziękuję, mam nadzieję, że również mieszkańcy Gliwic i życzliwi wobec Piasta sympatycy to również dostrzegają. Mam ogromną satysfakcję i radość z tego, że w odpowiednim czasie i miejscu zebrała się odpowiednia grupa ludzi, która chciała i była zdeterminowana, aby coś wspólnie osiągnąć. Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że tymi wynikami zapisaliśmy się w historii Piasta i miasta Gliwice. I nikt nam dziś tego nie odbierze.
Myślę dziś sobie, że dumny byłby po tych dwóch poprzednich sezonach wieloletni wiceprezydent Gliwic, śp. Piotr Wieczorek, który był budowniczym sukcesów Piasta. Stał za odbudową klubu po latach tułaczki w niższych ligach, za powstaniem Stadionu Miejskiego przy Okrzei i miał ogromny udział w powrocie klubu do Ekstraklasy i wylewaniu fundamentów pod późniejsze sukcesy.
Co do tych osiągnięć, to będąc jednoosobowo zarządem spółki, miałem wsparcie i ogromne zaufanie moich właścicieli. A to jest bardzo ważne, zwłaszcza, gdy często trzeba podejmować niepopularne decyzje. I za to chcę podziękować. Firmę jednak tworzą ludzie, a ja miałem przyjemność współpracować ze wspaniałymi osobami, które są w klubie do dzisiaj i bardzo dobrze znają się na swojej pracy.

Stadion Piasta Gliwice z lotu ptaka/Paweł Czado/INTERIA.PL

To gdzie dziś Piast jest pod względem finansowym?

- Jestem niechętny, by mówić o klubowych finansach, bo pieniądze lubią ciszę. Ale nie dlatego, że mamy coś do ukrycia, bo tak nie jest. Wręcz przeciwnie - sprawozdania finansowe są jawne, a w dodatku podlegamy mocnym rygorom kontroli. Jak ktoś chce się zapoznać z kondycją finansów spółki, to może sięgnąć do lektury sprawozdań finansowych.
Jeszcze w czerwcu 2017 roku przychody Piasta wynosiły nieco ponad 28 mln zł, z czego aż 12 mln zł pochodziło z dotacji miejskiej. Tymczasem za ostatni rok obrotowy spółka zanotowała 52 mln zł przychodów, w tym już tylko 6 mln zł pochodziło z miasta. Z tej kwoty dotacji miejskiej i tak spora część idzie rokrocznie na utrzymanie Stadionu Miejskiego: od podatków i czynszu dzierżawnego, po ochronę, utrzymanie, media i jego eksploatację.

Jak na dłoni widać zatem, że Piast mocno się usamodzielnił i nie jest zależny od tzw. miejskiej kroplówki. W dodatku, kiedy w czasach pandemii inne kluby mają spore problemy finansowe i powstałe zaległości, to Piast nie ma zadłużenia, jego kondycja na koniec roku kalendarzowego jest znakomita, a płynność finansowa jest na bardzo dobrym poziomie. Spółka ma zbudowaną taką poduszkę finansową, że mój następca co najmniej do końca 2021 roku nie będzie musiał się martwić o finansowe zabezpieczenie. W dodatku plan finansowy na obecny rok obrotowy również daje duży komfort, bo zaplanowane wydatki znajdują pokrycie w przychodach i kondycja spółki jest niezagrożona.

To był bardzo pracowity okres. Piast bardzo zmienił się przez ostatnie lata. Co udało się zrobić?

- Pewnie można byłoby wymieniać sporo kwestii, które w klubie i wokół niego się zmieniły. Cieszą mnie opinie współpracowników, którzy są związani i pracują w Piaście od wielu lat, ale też klubowych partnerów i sponsorów czy starszych kibiców, których spotykałem na co dzień, a którzy dostrzegają sporo pozytywnych zmian. Cieszą się, iż doczekali takich czasów, że z Piastem trzeba się liczyć. Bardzo dużo pracy zostało wykonanej na rzecz poprawy warunków pracy i rozwoju dla Akademii Piłkarskiej. Jestem pewien, że to będzie procentować w niedalekiej przyszłości. Teraz należy mieć nadzieję, że w pierwszych miesiącach roku rozstrzygnie się wreszcie kwestia gruntów podbudowę ośrodka treningowego pod Akademię. Od kilku miesięcy trwały w tym zakresie rozmowy, spotkania, ustalenia. A powstanie tej inwestycji przy udziale miasta jest konieczne, by Piast mógł nadal się rozwijać.

Już na koniec... Niektórzy wieszczyli, że Piast mając słaby początek sezonu już się nie podniesie. Ta drużyna jest jednak budowana z rozmysłem. Na co ją stać?

- Jestem przekonany, że drużyna będzie wiosną piąć się w górę ligowej tabeli. Skład personalny predestynuje do tego, by walczyć o miejsce w górnej szóstce, nawet pomimo tego, że drużyna jest w fazie przebudowy. Po słabszym starcie ligi i meczach pucharowych drużyna dostała zadyszki. Zaszliśmy do III rundy UEL, czyli najdalej w dotychczasowej historii Piasta, a uważam, że przy większym szczęściu i braku kontuzji u niektórych zawodników, stać nas było na przejście FC Kopenhaga. Do tego cały czas byliśmy poddani regularnej presji związanej z zachorowalnością na COVID i stratą na jakiś czas kolejnych piłkarzy i członków sztabu trenerskiego.

To wszystko przełożyło się na wyniki i miejsce w tabeli, mimo że nie graliśmy źle. Kiedyś jednak musiał nastąpić przełom, który odwrócił złą kartę. Świetnie, że zaczęło się to od wygranych derbów z Górnikiem Zabrze. Dwa poprzednie sezony pod względem sportowym były bardzo owocne, ale klub stał się trochę zakładnikiem efektów swojej pracy. Dlatego tym bardziej kibice Piasta powinni szanować ostatnie sukcesy. Wielu zawodników w Piaście się wypromowało i każdy z nich chciał zrobić kolejny krok naprzód w rozwoju. Dlatego jedni zostali wytransferowani, a środki pozwoliły na zbilansowanie budżetu klubu, a inni odeszli po zakończeniu kontraktów, bo Piast nie mógł sobie pozwolić na takie podwyżki, jakich oczekiwali sami zawodnicy albo ich agenci.

Realia naszej piłki są takie, że nie jesteśmy w stanie konkurować pod względem finansowym z mocniejszymi ligami. W obecnych czasach w sporcie zawodowym o wszystkim decydują pieniądze. Pozostaje więc do wyboru albo żyć ponad stan i w ten sposób można klub bardzo szybko zadłużyć, albo dalej konsekwentnie robić swoją pracę. Ta pierwsza ścieżka nie prowadzi do niczego dobrego, co widać choćby na przykładzie innych śląskich klubów, które zaliczyły sportowe i finansowe upadki, a teraz próbują bezskutecznie wrócić do elity, albo nadal borykają się z ogromnymi problemami finansowymi. Piast podąża swoją drogą i mam nadzieję, że nie będzie z niej schodził, a przed kibicami jeszcze wiele radosnych chwil.

rozmawiał: Paweł Czado

Paweł Żelem/Irek Dorożański/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem