Lechia Gdańsk. Maciej Gajos. Żywot piłkarza poczciwego
Grał dla Rakowa, Jagiellonii, Lecha, dziś dla Lechii. Maciej Gajos obchodzi 30. urodziny. Czas podsumować jego dotychczasową karierę.
Maciej Gajos urodził się 19 marca 1991 r. w Blachowni w powiecie częstochowskim. - Zaczął trenować w wieku 6-7 lat w Vivapolu Blachownia. Był najmniejszy w drużynie, ale od razu najlepszy. Maciek szybko przeszedł do Rakowa, na każdym szczeblu wiekowym był kapitanem, bardzo często królem strzelców - mówi nam Paweł Nocuń, który od małego grał z Maciejem Gajosem w Rakowie, a dziś pracuje w akademii klubu spod Jasnej Góry.
Raków
Maciej Gajos pochodzi ze sportowej rodziny. Jego siostra, Karolina, jest cenioną badmintonistką, reprezentuje barwy Spartakusa Niepołomice. To miasto akurat mało przyjemnie kojarzy się pomocnikowi Lechii, która na początku lutego sensacyjnie odpadła z rozgrywek Pucharu Polski w meczu z Puszczą Niepołomice.
Ale na razie jesteśmy w Częstochowie. Gajos do dziś mocno związany jest z Rakowem, klubem który go wychował. Gdy pod Jasną Górą organizowana jest "Piłkarska Gwiazdka" zawsze stawia się na zaproszenie organizatorów, zjeżdżają się też jego dawni koledzy. Wpada zawsze do rodziców, którzy dzięki pomocy syna wprowadzili się kilka lat temu do nowego mieszkania.
Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie
Po średnio udanym pobycie Maćka w Lechu Poznań, latem 2019 r. pojawił się pomysł, by zasilił ligowego beniaminka, którym był wtedy Raków Częstochowa. Mocniej jednak namawiała Lechia Gdańsk i dla niej dziś gra Gajos. - Z tego, co wiem, to Maciej znał trenera Stokowca jeszcze z czasów występów w Jagiellonii. I to on wyraził chęć ściągnięcia go do Lechii - tłumaczyła na łamach "Sportu" Karolina Gajos.
To właśnie w Jagiellonii Białystok Gajos wypłynął na szerokie wody, to tam w wieku 21 lat w 2012 r. zadebiutował w Ekstraklasie. Trzy lata wcześniej po raz pierwszy zagrał na szczeblu centralnym. Drugoligową drużynę z Częstochowy prowadził Leszek Ojrzyński, a Raków uległ 1-2 na wyjeździe Kotwicy Kołobrzeg.
Jagiellonia
Trenerem Jagiellonii, który ściągnął Gajosa na Podlasie był Tomasz Hajto. Były reprezentacyjny stoper wyraźnie postawił na atak i posiadanie piłki. Aby zmieścić wszystkich ofensywnych graczy wystawił np. Macieja Makuszewskiego na boku obrony. Hajtę w następnym sezonie zmienił Piotr Stokowiec, dla Gajosa miejsce widział na skrzydle, później coraz częściej na ławce rezerwowych.
Potem nastąpiła druga kadencja Michała Probierza na Podlasiu. To wtedy na treningach Jagiellonia doskonaliła wyjście z kontratakiem - w sześć sekund po przejęciu piłki w środku trzeba było oddać strzał. - Trener chce, żeby atak szybki był naprawdę szybki. To mają być dwa-trzy podania zakończone strzałem - mówił wtedy Gajos na łamach sport.pl.
Probierz konsekwentnie wystawiał zawodnika w środku pola. "Gajowemu" w to graj. W listopadzie 2014 r. dostał pierwsze powołanie do reprezentacji. Kadra najpierw grała w eliminacjach do ME z Gruzją, później towarzysko zmierzyła się ze Szwajcarią. Pomocnik nie zagrał ani minuty, ale zobaczył, jak wygląda życie w drużynie narodowej. - Trener Adam Nawałka przedstawił wizję pracy kadry - mówił pomocnik, który był wówczas na mocnej krzywej wznoszącej.
Piotr Żelazny chwalił go w "Rzeczpospolitej": - 23-letni Maciej Gajos z Jagiellonii Białystok, który rozkwitł po odejściu Daniego Quintany. Hiszpan był wyróżniającą się postacią Ekstraklasy i wydawało się, że wraz z jego transferem do Arabii Saudyjskiej cała gra ofensywna Jagiellonii legnie w gruzach. Tymczasem w buty po hiszpańskim magiku szybko wszedł Gajos i teraz to on stał się centralną postacią zespołu Michała Probierza. Gajos nie jest tak efektowny jak Quintana, nie robi tyle szumu na boisku, nie czaruje dryblingami, ale jest może nawet bardziej skuteczny.
To najlepszy do dziś okres dzisiejszego jubilata w karierze. Jagiellonia Białystok zajęła w sezonie 2014/15 trzecie miejsce, a mogło być jeszcze lepiej, gdyby nie kontrowersyjne decyzje sędziego podczas meczu z Legią w Warszawie - to spotkanie, po którym trener Probierz mówił o konieczności spożycia whisky. Ostatniego gola dla "Jagi" w sezonie, a swojego ósmego w rozgrywkach, zdobył z rzutu karnego Maciej Gajos. Piłkę z siatki wyjął bramkarz Lechii Gdańsk, którą wciąż prowadził Jerzy Brzęczek. Ligowy klasyk powiedziałby wtedy, że "Gajos jest napakowany jak kabanos". Często nic sobie nie robił z rywala na plecach i parł z piłką do przodu. Doszło do tego, o czym mówił Michał Probierz w "Przeglądzie Sportowym: - Rywale się go obawiają i często ustawiają swoją grę defensywną w drugiej linii pod niego.
Lech
Nikt się nie dziwił, gdy na początku kolejnego sezonu rozgrywający dołączył do mistrzowskiego Lecha Poznań. Niespodziewanie jednak drużyna Macieja Skorży ugrzęzła na samym dnie tabeli. Tak jak w początkach w "Jadze" pomocnik wystawiany był na skrzydle. Dopiero przyjście trenera Jana Urbana zmieniło tę sytuację i Gajos powędrował tam gdzie lubi - do środka pola.
U trenera Urbana Gajos czuł się najlepiej podczas pobytu w Lechu. Dobrze grał w europejskich pucharach, strzelił bramkę m.in. Fiorentinie, a "Kolejorz" niespodziewanie wygrał z nią 2-1 na wyjeździe. Rywali prowadził wtedy obecny selekcjoner reprezentacji Polski, Portugalczyk Paulo Sousa.
- Świetny gość, piłkarz idealny do prowadzenia dla trenera. Mogę o nim mówić w samych superlatywach. Profesjonalista, który nie robił złych min, gdy nie grał. Myślę, że Maciek osiągnął w piłce tyle co mógł, był bardzo blisko maksimum swych możliwości. Nie każdy, by się realizować, musi jechać za granicę. No i zdobył z Lechem ostatnie po dziś dzień trofeum "Kolejorza" - Superpuchar w 2016 r. - mówi nam trener Jan Urban.
Po Urbanie nadeszła era chorwackiego trenera Nenada Bjelicy. Mimo że ten mówił o Gajosie, że to jego "najwierniejszy żołnierz" i wręczył opaskę kapitańską, nic to nie dało. "Gajowy" tonął w przeciętności. A przecież Lech miał walczyć o trofea.
Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie
- Nie każdy wytrzymuje pomruk niezadowolenia stadionu Bułgarskiej, tu trzeba mieć grubą skórę. Nie tacy jak Gajos tu przepadali. Maciek mógł być takim Pedro Tibą, grają na podobnej pozycji. Niestety, wyszło inaczej - mówi nam osoba od wielu lat związana z "Kolejorzem".
Pobyt Gajosa w Wielkopolsce przyniósł spory niedosyt. W Jagiellonii grał tak, że wejście na europejski poziom, być może nawet do kadry, wydawało się kwestią czasu. Niestety, nie udało się. Pod koniec czwartego sezonu w Poznaniu było jasne, że przygoda pomocnika z Lechem dobiega końca. Prezes Karol Klimczak jednego dnia pożegnał trzech kapitanów: Jasmina Buricia, Łukasza Trałkę i właśnie Gajosa.
Lechia
Latem 2019 r. wolnego zawodnika na trzy lata zakontraktowała Lechia Gdańsk. Media pisały, że to "zawodnik do odbudowy". To był nieoczekiwany ruch. Gdy gdański klub pokazywał koszulkę z numerem "7" i nazwisko zaczynające się na "G", większość fanów myślała, że chodzi o napastnika Termaliki Bruk-Bet Nieciecza, Vladislavsa Gutkovskisa.
Dobrze się złożyło, że miał ofertę właśnie z Gdańska. Ze Starogardu Gdańskiego pochodzi miłość jego życia. Gajos udanie zadebiutował w Lechii, miał asystę w Superpucharze (wygrana 3-1 z Piastem w Gliwicach), ale potem na długo przykleił się do ławki. Błyszczał tylko w Pucharze Polski, gdy uratował awans na boisku II-ligowego Gryfa Wejherowo.
Maciej Kalkowski do końca poprzednich rozgrywek był asystentem trenera Lechii: - Wciąż twierdzę, że to dobry piłkarz. Tylko trzeba na niego postawić i mu zaufać.
W 2021 r. we wszystkich meczach ligowych gdańszczan "Gajowy" gra od pierwszej minuty i odpłaca się, może nie spektakularną, ale solidną grą, a drużyna punktuje.
Porządny
Wszyscy działacze, piłkarze i trenerzy, których pytałem o Gajosa, mówią, że to supergość, muchy by nie skrzywdził. Bardzo porządny. Czy to nie pozwoliło mu wejść na wyższy poziom? Przecież najlepsi piłkarze na boisku bywają skurczybykami.
- Czy gdyby był boiskowym łobuzem osiągnąłby więcej? - Zastanawia się Jan Urban. - To nie byłby on. "Gajowy" to normalny, ułożony chłopak. Nie bardzo rozumiem, jakby miał wzbudzać w sobie tę agresję? Przed meczem wyrywać sobie zęba? To by zaraz zęby mu się skończyły.
- Nie lubię krzyczeć na boisku - mówił piłkarz podczas pobytu w Lechu. - Nie jestem typem, który krzyczy tylko po to, by krzyczeć. Niektórzy tak rozładowują energię, ale ja nie. Ja mówię więcej poza boiskiem niż na nim.
Trzeba naprawdę wiele, by rozzłościć "Gajowego". Jak np. zapomnieć o jego urodzinach, co w 2020 r. udało się ówczesnemu biuru prasowemu Lechii. Gajos miał wtedy trochę pretensji. Dziś o jego święcie nikt nie zapomni, zwłaszcza że obchodzi okrągły jubileusz. Wieczorem może znaleźć się na ustach całej piłkarskiej Polski, jeśli dobrze zagra w meczu z Pogonią w Szczecinie. 14 czerwca 2020 r. na stadionie im. Floriana Krygiera zdobył dla Lechii pięknego gola z dystansu, w stylu bramek z Rakowa czy Jagiellonii.
- Wierzę, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa - kończy Paweł Nocuń.
Maciej Gajos, ur. 19.03.1991 r. w Blachowni.
Kluby: Raków Częstochowa (do 2012). 92 występy w II lidze - 19 goli.
Jagiellonia Białystok (2012-2015). 94 występy w Ekstraklasie - 18 goli.
Lech Poznań (2015-2019). 121 występy w Ekstraklasie - 16 goli.
Lechia Gdańsk (2019-). 49 występów - 5 goli.
ŁĄCZNIE W EKSTRAKLASIE: 264 mecze - 39 goli.