Na razie Lech Poznań dysponuje dwoma napastnikami - niezawodnym Mikaelem Ishakiem oraz Arturem Sobiechem, byłym graczem Bundesligi, sprowadzonym tego lata. To solidna linia ataku, ale brakuje w niej trzeciego gracza na wypadek kontuzji któregoś z tej dwójki. Problem polega na tym, że aby taki gracz mógł przyjść, ktoś musiałby odejść. W Lechu nie ma już bowiem miejsca. W kadrze znajduje się 33 graczy z Karlo Muharem, który odchodzi z Kolejorza. To i tak daje 32 zawodników, a zgłosić musi trzech wychowanków i pięciu graczy wyszkolonych w Polsce. Filip Bednarek i Bartosz Salamon nie są traktowani ani jako wychowankowie, ani jako gracze wyszkoleni w Polsce. Pierwszy aż do 28. roku życia trenował bowiem w Holandii, a drugi - we Włoszech. Obaj z uwagi na regulamin muszą zablokować miejsce dla cudzoziemca. Lech Poznań nie ma już miejsca dla napastnika W tej sytuacji dla nowego napastnika brakuje już miejsca, chyba że kogoś wypożyczy. Tak się prawdopodobnie stanie, a padnie raczej na Jana Sykorę. Kolejorz ma kilku kandydatów na nowego napastnika, głównie z Czech - jest wśród nich znany z Wisły Kraków piłkarz Zdenek Ondrášek, który do niedawna grał w Rumunii, a teraz jest bez klubu. Jeżeli się na któregoś z nich zdecyduje, wtedy trzeba będzie wypożyczyć własnego gracza. Jan Sykora miałby powędrować właśnie do Czech, o ile znajdzie się chętny. Tam miałby okrzepnąć, nabrać pewności siebie i wrócić. Na razie bowiem ma spore problemy z udźwignięciem mentalnie gry w Lechu. Jeżeli znajdzie się inna opcja wypożyczenia innego zawodnika, Kolejorz pewnie z tego skorzysta, ale wariant z Janem Sykorą wydaje się najbardziej prawdopodobny. Przyjście nowego napastnika jest prawie przesądzone.