Tej zimy poznański Lech wzmocnił się - przyszli tu pomocnik Jesper Karlström pozyskany za 700 tys. euro z Djurgaardens Sztokholm, obrońcy Bartosz Salamon (symboliczna opłata dla SPAL Ferrara) i Antonio Milić (za 500 tys. euro z Anderlechtu) oraz na zasadzie wolnego transferu Nika Kwekweskiri, do niedawna gracz Tobyłu Kostanaj z Kazachstanu. Zgodnie z zapowiedziami, to nie koniec transferów. Lech myślał jeszcze o dwóch kolejnych zawodnikach.- Mówiliśmy o skrzydłowym i napastniku. Jest szansa, że przynajmniej jeden z tych piłkarzy do nas dolączy - stwierdził trener Dariusz Żuraw. - Pracujemy nad wzmocnieniem obydwu pozycji, ale znając życie, wiem że może być z tym klopot. Mówimy bowiem o wypożyczeniach piłkarzy, a z tymi wypożyczeniami różnie bywa. Lech Poznań nie chce wypożyczać Gracze wypożyczani przez Lecha Poznan w zastępstwie, na pół roku czy doraźnie często nie spełniają pokładanych w nich oczekiwań. Tak było chociazby z ostatnimi wypożyczerniami Bohdana Butko (choć poprzednie okazało się udane) czy Niki Kaczarawy. Wypożyczenia są w zasadzie pewnym doraźnym łataniem dziur przez Lecha. Teraz na zasadzie wypożyczenia pewnie przyszedłby także Nika Kwekweskiri, gdyby nie fakt, że akurat był bez kontraktu i można z nim było podpisać pólroczny kontrakt bez takiego abiegu.- Wolimy graczy, którzy by do nas dołączyli na stałe. Konkretnie i na dłuższy okres czasu - mówi trener Dariusz Żuraw, który nie kryje, że wypożyczen woli unikać, kiedy nie musi ich dokonywać.