Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań pokazał światu swoją młodzież. A po roczniku 2002 miało jej nie być

- Teza, że po roczniku 2002 nie będzie już w Lechu Poznań ciekawej młodzieży okazała się nieprawdziwa. Gwarantuję, że wielu zawodników roczników 2003 i 2004 będzie odgrywało istotną rolę w Lechu Poznań, a nadchodzą kolejne. Zwłaszcza niesamowity rocznik 2006 - mówi Adrian Gałuszka z Lecha Poznań. Kolejorz na zgrupowanie w Turcji zabrał liczną gromadę młodych piłkarzy

Lech Poznań. Trener Dariusz Żuraw przed meczem z Pogonią Szczecin. wideo/INTERIA.TV/INTERIA.TV

Radosław Nawrot, Interia: Podobał ci się mecz Lecha Poznań z Radem Belgrad?

Adrian Gałuszka, rzecznik prasowy Lecha II Poznań: - To był niezwykle ciekawy mecz podczas zgrupowania w Turcji z uwagi na liczny udział Lechowej młodzieży. Spodziewam się, że o nią pytasz. Pamiętajmy jednak, że choć w tym starciu rzucona została na głęboką wodę, to miała wsparcie w postaci kilku bardzo doświadczonych zawodników Lecha. Pomoc bezcenną. Thomas Rogne udzielił im pełnego wsparcia, a po prawej stronie miał uczącego się dopiero Filipa Borowskiego, który podpatruje starszych graczy.

To samo Mohammad Awwad z przodu, który miał ogromną ochotę do pomocy młodszym kolegom i często w tym celu cofał się po piłkę. Dzięki jego obecności tacy gracze jak Antek Kozubal czy Igor Ławrynowicz mogli się sporo nauczyć i nabrać pewności siebie, a pamiętajmy, że obaj grali już wcześniej w starciu z tureckim Bandirmasporem.

Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie

Na skrzydle przeciw Radowi pojawił się Norbert Pacławski, co prawda nie na swojej pozycji, ale dzięki temu sprawdzianowi mieliśmy okazję przekonać się, jak i on sobie radzi. Ten sparing był przeznaczony w sporej mierze na taki test uzdolnionej młodzieży przeciwko silnej ekipie, jaką jest Rad Belgrad grający w serbskiej ekstraklasie. Co prawda, w jej ogonie, ale jednak w najwyższej lidze.

Można powiedzieć, że był to pojedynek drugoligowych rezerw Lecha z serbską ekstraklasą.

- Złożony z młodzieży skład może na to wskazywać, ale nie zapominajmy, że mieliśmy jednak tych graczy pierwszego zespołu w grze i oni odegrali istotną rolę. Młodzi gracze zostali rzuceni na głęboką wodę, ale w niej nie utonęli. Podobnie jak i podczas całego zgrupowania.

Każdy z tych młodych zawodników się a obozie pokazał, przedstawił swój potencjał i myślę, że przyszłość przed nimi. Ważne bowiem, by samo trafienie do pierwszego zespołu nie stało się dla nich celem samym w sobie. Lech miał już kilku młodych piłkarzy, którzy po takich zgrupowaniach czy debiutach wracała do rezerw i nie potrafiło potem z nich już wyjść.

Swego czasu dyrektor Marek Śledź mówił, że po roczniku 2002 w Lechu Poznań nie będzie już ciekawej młodzieży.

- Czas pokazał, że to nieprawda. Piłkarze zabrani do Turcji to zawodnicy roczników 2003 i 2004. Mówimy o chłopcach, którzy dopiero staną się pełnoletni. Na razie mają po 16-17 lat, więc nie możemy po nich oczekiwać, że w tak młodym wieku staną się wiodącą siłą w Lechu. Nie wpychajmy ich na siłę i za szybko do pierwszego składu. Najpierw muszą nabrać doświadczenia w drugiej lidze, a wielu z nich nawet tam nie jest gwiazdą.

Ja mogę jednak zagwarantować, że wielu zawodników roczników 2003 i 2004 będzie w przyszłości odgrywało istotną rolę w Lechu Poznań, a już z niecierpliwością czekamy na kolejne roczniki 2005 i 2006. Tam może być bardzo ciekawie, zwłaszcza w roczniku 2006. Myślę, że może się on okazać lepszym pokoleniem młodzieży w Lechu niż rocznik 2002.

To skłania do zadania pytania, dlaczego akurat tych piłkarzy zabrał do Turcji trener Dariusz Żuraw? W drugiej lidze ma wielu innych.

- To, że trener zdecydował się zabrać akurat tych piłkarzy nie znaczy, że innych nie obserwuje. Podejrzewam, że decyzję podejmował w oparciu o to, kogo potrzebował na daną pozycję. Np. dołączenie Pacławskiego do Ishaka i Szymczaka świadczyć może o tym, że trener Mohammada Awwada widzi już gdzie indziej.

Dla tych młodych zawodników pojechał do Turcji trener rezerw Artur Węska?

- Myślę, że trener Węska pojechał przede wszystkim po to, by zobaczyć jak funkcjonuje sztab trenera Dariusza Żurawia, jaka jest filozofia gry i metodologia pierwszego zespołu. Tak, aby rezerwy też mogły je prezentować.

To rodzaj "ajaksyzacji Lecha", czyli ujednolicania stylu gry wszystkich zespołów na wzór pierwszego?

- Tak robi wiele klubów w Europie, które chcą zachować pewną jedność stylu. A Lech Poznań cieszył nas grą w europejskich pucharach stylem dominującym, opartym na grze ofensywnej, w którym chce stwarzać okazje. Myślę, że warto, aby wszystkie zespoły Lecha to potrafiły, a młodsze mają sporo punktów stycznych z pierwszą drużyną. Nawet najmłodsze ekipy Lecha to potrafią, także te, które obserwujemy w zasadzie jedynie podczas turniejów Lech Cup.

Antoni Kozubal - największe objawienie obozu w Turcji? Nazywają go nawet "małym Tibą".

- Co ciekawe, nie nazywają go tak trenerzy, ale sami piłkarze pierwszego zespołu. To nobilituje Antka, bo pokazuje, że ci starsi gracze go obserwują i że swoją grą zrobił na nich wrażenie.

"Mały Tiba" to komplement, ale czy go nie stygmatyzuje i nie winduje za wcześnie?

- To określenie na razie żartobliwe, ale cechy Antka Kozubala i sposób jego gry rzeczywiście upodabniają go do Pedro Tiby. Też ma zmysł do regulowania tempa, uwielbia wymieniać piłkę, poklepać ją, rozrzucić grę w różne miejsca boiska. Oczywiście, na tym etapie nie oczekujemy, że będzie "dużym Tibą" i od razu chwyci za kierownicę Lecha, jak jego starszy i znakomity kolega.

Już dwa lata temu Antoni Kozubal grywał z zawodnikami starszymi, a przecież jego warunki fizyczne nie były atutem w takiej walce. A jednak w wieku 15 lat ten piłkarz został mistrzem Polski do lat 17. Ze starszymi rywalami radził sobie wtedy nie wielką siłą i przewagą fizyczną, ale sprytem, sposobem i wyszkoleniem technicznym. To zresztą często stosowany przez Lecha chwyt, by młodsi piłkarze walczyli ze starszymi przeciwnikami i szukali sposobu na ich ogranie.

Lech Poznań. Paweł Wojtala dla Interii: Lech mnie rozczarowuje. Wideo/Zbigniew Czyż/TV Interia

Igor Ławrynowicz pokazał, że potrafi nieźle grać lewą nogą.

- Oj, tak, tę lewą nogę ma świetną. Ma jednak także dobry zmysł do kreowania sytuacji i niesygnalizowanych podań. Igor widzi bardzo dużo na boisku, zasuwa od jednego pola karnego do drugiego. Najczęściej gra na pozycji nr 8, czyli w centrum pola, ale w zespołach juniorskich grywał też na skrzydle oraz jako ofensywny pomocnik. Gra na każdej z tych pozycji go rozwinęła.

Norbert Pacławski chyba nie zakładał, że jednego dnia zagra niemal pełne dwa mecze?

- Miał rozegrać od początku mecz z Radem Belgrad i trafić na ławkę w meczu z Szachtarem Donieck. Nikt nie zakładał, że w tym drugim meczu szybko kontuzję złapie Mikael Ishak i Norbert będzie musiał go zastąpić. Niemal miał wejście smoka, gdy strzelał z bliska i mógł zapisać się golem. Pokazał także swoje popisowe danie, czyli wyjście w tempo do podania kolegi, w tym wypadku Alana Czerwińskiego.

Patryk Waliś?

- Niecodzienny przypadek, bo w Lechu jest od zaledwie pół roku. Zaliczył w drugiej lidze końcówkę meczu z Garbarnią. To zawodnik o innych parametrach niż pozostali stoperzy. Ma dopiero 17 lat, a wygląda jak senior i fizycznie daje sobie radę w grze z seniorami. Świetnie potrafi prowadzić piłkę, zwłaszcza lewą nogą.

Niezłe warunki ma też Krystian Palacz.

- To boczny obrońca, względnie skrzydłowy, a zatem gracz o dużej wszechstronności na lewej stronie boiska, dysponujący dokładnym dośrodkowaniem. Nie pokazał tego w Turcji, nad czym ubolewałem, ale z pewnością pokaże do w drugiej lidze.

Ciekawostka jest fakt, że ten rodowity poznaniak, trenujący w Lechu od ósmego roku życia, bardzo zżył się z Krzysztofem Bąkowskim i Gorem Ławrynowiczem. Myślę, że po parze przyjaciół Puchacz - Moder będziemy mieli kolejnych takich dorastających razem zawodników Lecha.

Filip Borowski różni się od pozostałych tym, że ma już na koncie debiut w dorosłym Lechu.

- W meczu Pucharu Polski ze Zniczem Pruszków. To gracz nieustępliwy, agresywny, nieprzyjemny dla rywali. Co ciekawe, chociaż trafił do Lecha dopiero w 2016 roku z Zawiszy Bydgoszcz, bardzo przesiąkł Kolejorzem. Pierwszy jest do wypytywania trenerów, kiedy pojadą obejrzeć mecz Lecha na stadionie, a czy można taki mecz włączyć w telewizji. Widać, że nie jest najemnikiem. To już lechita z Bydgoszczy.

Filip Borowski z Lecha Poznań/Fot. Artur Szczepański/REPORTER/Reporter
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem