Partner merytoryczny: Eleven Sports

Zagłębie Lubin - Lechia Gdańsk 4-4 w 26. kolejce Ekstraklasy

Choć było to dopiero trzecie spotkanie 26. serii gier Ekstraklasy, z góry można zakładać, że mieliśmy do czynienia z meczem kolejki! Po starciu pełnym emocji, goli i zwrotów akcji, drużyny Zagłębia Lubin i Lechii Gdańsk podzieliły się punktami, remisując 4-4.

Wisła Kraków. Artur Skowronek po derbach Krakowa. Wideo/INTERIA.TV

Mecz mógł rozpocząć się po myśli "Miedziowych". Bartosz Białek wywalczył rzut wolny w okolicach pola karnego Lechii. Do piłki poszedł Filip Starzyński, który uderzył celnie, ale niezbyt mocno, dzięki czemu Duszan Kuciak popisał się efektowną i skuteczną robinsonadą.

Po chwili przyjezdni także odpowiedzieli z rzutu wolnego. Rafał Pietrzak zacentrował w pole karne ze znacznej odległości. Jeden z obrońców strącił piłkę tuż po nogi Conrada, który dopełnił formalności i zapewnił gdańszczanom prowadzenie.

Nie minęło pięć minut, a lubinianie mogli otrzymać kolejny cios i to tuż po tym, gdy byli bliscy wyrównania. Lechia przeprowadziła sprytną kontrę, którą finalizował Patryk Lipski. Pomocnik otrzymał podanie w pole karne z prawej strony i znajdował się w stuprocentowej sytuacji. Huknął jednak w poprzeczkę!

Zagłębie ciągle starało się atakować. W 16. minucie starania gospodarzy w końcu zakończyły się bramką. Jewgienij Baszkirow zacentrował z prawego skrzydła wprost na głowę Saszy Balicia, który wbiegł w pole karne i pokonał Duszana Kuciaka.

Kibice zgromadzeni w Lubinie i przed telewizorami nie mogli narzekać na brak emocji. Meczy był dynamiczny, pełen intensywności i z każdą minutą coraz bardziej szalony.

Tuż po upływie 20. minuty dodatkowe wrażenia zapewnił system VAR. Najpierw pomógł on Lechii. Po obejrzeniu akcji na monitorze sędzia Paweł Gil uznał, że gdańszczanom należy się "jedenastka", po tym jak Lubomir Guldan zablokował ręką strzał Conrada. Futbolówka rzeczywiście trafiła w kończynę kapitana "Miedziowych", lecz znajdował się on blisko rywala i nie miał czasu na reakcję.

Arbiter wskazał jednak na wapno. Wykonania rzutu karnego podjął się Łukasz Zwoliński. Pewnie pokonał Dominika Hładuna, zaliczając pierwsze trafienie po powrocie do Polski.

W 40. minucie sytuacja się odwróciła, a VAR pomógł gospodarzom. Sędzia Gil ponownie dopatrzył się zagrania ręką, tym razem ze strony Tomasza Makowskiego. Rzut karny zamienił na bramkę Starzyński.

Ostatnie słowo przed zmianą stron należało jednak do przyjezdnych. Zabójczą kontrę Lechii napędził Zwoliński, zagrywając prostopadłe podanie na lewe skrzydło do Conrada. Ten popędził przed siebie, po czym podał w pole karne do Jaroslava Mihalika, który uprzedził obrońcę i huknął na bramkę, ponownie wyprowadzając gdańszczan na prowadzenie.

Po przerwie piłkarze zdawali się robić wszystko, by podtrzymać średnią goli z pierwszej odsłony. Już w 55. minucie Mihalik, któremu znów asystował Conrado, skompletował dublet, a cztery minuty później fantastycznie przed "szesnastką" Lechii zachował się Starzyński. Pomocnik "Miedziowych" z łatwością zwiódł defensorów rywala, posłał piłkę między nogami Rafała Kobrynia i mógł cieszyć się z trafienia.

Na pełną radość było jednak zbyt dwcześnie. Gospodarze przecież wciąż gonili wynik. Robili co mogli, by doprowadzić do wyrównania. Ostatnie minuty upłynęły na nieustannych atakach "Miedziowych". Lechia skupiła się na obronie i próbie wyprowadzania kontr. W 85. minucie defensywa gdańszczan popełniła błąd. Dejan Drażić ograł rywala i oddał strzał, lecz został zablokowany. W polu karnym odnalazł się jednak Białek i dobił uderzenie kolegi, doprowadzając po wyrównania! Ten szalony mecz zakończył się więc remisem 4-4.

TB

KGHM Zagłębie Lubin - Lechia Gdańsk 4-4 (2-3)

Bramki: 0-1 Conrado (4.), 1-1 Balić (16.), 1-2 Zwoliński (23. karny), 2-2 Starzyński (40. karny), 2-3 Mihalik (41.), 2-4 Mihalik (55.), 3-4 Starzyński (59.), 4-4 Białek (83.)

Żółte kartki - KGHM Zagłębie Lubin: Guldan, Żivec, Jończy, Tosik; Lechia Gdańsk: Tobers, Makowski, Łukasz Zwoliński.

Sędzia: Paweł Gil (Lublin)

Widzów 2 311

Jaroslav Mihalik (po lewej) oraz Alan Czerwiński/ Maciej Kulczyński /PAP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem