Cracovia - Raków Częstochowa w półfinale Fortuna Pucharu Polski. Dramatyczna końcówka wyłoniła finalistę
Raków w finale Pucharu Polski! Częstochowianie przy Kałuży świętowali jeden z największych sukcesów klubu, za to gospodarze udowodnili, że ten sezon jest dla nich jak czarny sen.
Raków po raz drugi w 100-letniej historii awansował do finału Pucharu Polski. Bohaterem został Vladislavs Gutkovskis, który był... jednym z najsłabszych zawodników na boisku. Z kolei Cracovia ten sezon może już spisać na straty i to w najlepszym wypadku. Wiadomo już, że "Pasy" nie obronią Pucharu Polski, a teraz czeka ich bardzo trudna walka o utrzymanie.
Trener Marek Papszun w lidze dał się poznać z tego, że lubi zaskakiwać rywali. Na pucharowy mecz z Cracovią przygotował jednak coś specjalnego, a mianowicie w pierwszym składzie wystawił Mateusza Wdowiaka. 25-letni pomocnik odszedł z Cracovii kilka miesięcy temu, ale do tej pory grał tylko końcówki. Z "Pasami" wyszedł jednak w pierwszym składzie i próbował napędzać akcje gości.
To jednak nie Wdowiak, ale Kamil Piątkowski przeprowadził najlepszą akcję pierwszej połowy. Obrońca gości dostał piłkę w okolicach środka boiska, przebiegł z nią kilkadziesiąt metrów, dośrodkował idealnie na głowę Jakuba Araka i było 1-0.
Krakowianie ani wcześniej, ani później nie przeprowadzili nawet podobnej akcji. W pierwszej części nie oddali nawet celnego uderzenia, a ustawienie bez nominalnego napastnika (dziurę z przodu próbował łatać Pele van Amersfoort) nie zwiastowało szaleńczych ataków. Michał Probierz poganiał swoich zawodników, krzyczał na nich także drugi trener Grzegorz Kurdziel, ale niewiele to pomagało. Wydawało się zresztą, że cały plan "Pasów" legł w gruzach po stracie bramki, bo wcześniej krakowianie momentami próbowali grać na czas, jakby liczyli, że spotkanie rozstrzygnie się poza regulaminowym czasem gry.
Cracovia - Raków. Probierz zaryzykował
W przerwie Probierz nie miał wyboru i musiał wzmocnić siłę ognia. Nie wiedział jednak, że tym samym... osłabi zespół. Szkoleniowiec zdecydował się wpuścić Filipa Piszczka, który już po niespełna minucie pokazał, że nogi nie odstawi i dostał żółtą kartkę. Napastnik Cracovii był tak nabuzowany, że w 84. minucie bez piłki bezmyślnie powalił Zorana Arsenicia i dostał czerwoną kartkę.
Wydawało się, że to będzie gwóźdź do trumny krakowian, bo przez ponad 40 minut przeważali, ale nie potrafili stworzyć żadnej okazji, o celnym strzale nie wspominając. Tyle, że chwilę po zejściu Piszczka Marcos Alvarez wrzucił precyzyjnie w pole karne, Matej Rodin oddał pierwszy celny strzał w zespole "Pasów" i osłabiona Cracovia niespodziewanie wyrównała.
Cracovia - Raków. Emocjonująca końcówka
O ile cały mecz był nudny i mało emocjonujący, to końcówka całkowicie to wynagrodziła, a bohaterem spotkania został... beznadziejnie grający Gutkovskis, który wykorzystał sprytne podanie Kuna. Łotysz za chwilę zmarnował jeszcze okazję sam na sam, dodatkowo Lopez trafił w słupek i za chwilę goście się ze zwycięstwa.
W finale Pucharu Polski Raków zmierzy się z Arką Gdynia. Spotkanie 2 maja w Lublinie.
Piotr Jawor
Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl!