Partner merytoryczny: Eleven Sports

Najpierw wycofanie Sabalenki, a teraz jeszcze takie wieści. Ogłaszają ws. Świątek

Aryna Sabalenka do Londynu na Wimbledon przyjechała ze sporą niepewnością co do swojego zdrowia. Jak się okazuje, były to obawy słuszne. Białorusinka bowiem jeszcze przed swoim pierwszym meczem wycofała się z rywalizacji na londyńskiej trawie z powodu kontuzji ramienia. Jej miejsce zajmie szczęśliwa przegrana. Nawet mimo tego, to Iga Świątek była traktowana, jako faworytka imprezy. Analitycy serwisu Opta dawali Polce 13 procent szans na zwycięstwo, a Sabalence ledwie osiem. Co ciekawe w gronie faworytek nie było Coco Gauff.

Iga Świątek i Aryna Sabalenka
Iga Świątek i Aryna Sabalenka/FOTO OLIMPIK/VALENTIN IZZO/AFP

Iga Świątek nie poszła drogą swoich wielkich rywalek i po rywalizacji na nawierzchni ziemnej nie zdecydowała się na występ w jakimś turnieju na trawie, aby odpowiednio przygotować się do występu w Wimbledonie. Polka postawiła na zupełnie inną ścieżkę, a tą był zasłużony odpoczynek po wyczerpującym okresie na nawierzchni ziemnej. Wydaje się, że już tym faktem nasza gwiazda odniosła swoje małe zwycięstwo nad najgroźniejszymi z możliwych rywalek. 

Zarówno Jelena Rybakina, jak i Aryna Sabalenka zakończyły bowiem swoje rywalizacje w turniejach podprowadzających do Wimbledonu wyraźnie przed czasem. Kazaszka oraz Białorusinka musiały mierzyć się z problemami zdrowotnymi, które zaburzyły ich rytm przygotowań do Wimbledonu. Rybakina oddała walkowerem spotkanie ćwierćfinałowe przeciwko Wiktorii Azarence w Berlinie, powodem był ból mięśni brzucha. Dzień później na ten sam krok zdecydowała się Białorusinka. 

Świątek faworytką, rywalki daleko w tyle. Bezlitosne przewidywania

Sabalenka zeszła z kortu przy stanie 1:5 w rywalizacji z Anną Kalinską, tutaj przyczyną był ból w okolicach ramienia. Automatycznie przy obu tenisistkach pojawił się więc naturalnie znak zapytania o dyspozycję zdrowotną przed Wimbledonem. Już wiemy, że jeden z nich był bardzo słuszny. Sabalenka miała wyjść na kort dziś około godziny 16:00, aby rozpocząć walkę o tytuł, ale podjęła radykalną decyzję. Białorusinka wycofała się bowiem z udziału w Wimbledonie w ostatniej chwili [WIĘCEJ TUTAJ]. 

To oczywiście sprawia, że Świątek ubywa wielka rywalka do wygrania Wimbledonu. Polka i tak była traktowana, jako faworytka, nawet mimo swojej dość dużej niechęci do gry na trawie. Przynajmniej takie podejście widać u ekspertów oraz analityków serwisu Opta. Ci bowiem tradycyjnie przed Wielkim Szlemem oszacowali szanse na wygranie imprezy. Liderka rankingu WTA znalazła się na samym szczycie listy zawodniczek, które mogą zakończyć te dwa tygodnie z pucharem w dłoniach. 

Polce przyznano 13 procent szans. Druga w oczach Opty była właśnie Sabalenka. Szanse na zwycięstwo Białorusinki wyceniano na "ledwie" osiem procent. Już wiemy jednak, że ta wizja na pewno nie zostanie zrealizowana, co pewnie zwiększa minimalnie także szanse Świątek. Trzecie miejsce na liście tych z największymi szansami zajmowała Jelena Rybakina, której przyznano pięć procent prawdopodobieństwa zwycięstwa. Na czwartym i piątym miejscu uplasowały się Amerykanki Madison Keys (5%) oraz Jessica Pegula (4%). Co ciekawe, w czołowej piątce zabrakło miejsca dla wiceliderki światowego rankingu, a więc Coco Gauff. 

Łukasz Kubot: Wimbledon to ostatni bastion oryginalności/Polsat Sport/Polsat Sport
Iga Świątek z trofeum z kortów Rolanda Garrosa/AFP
Aryna Sabalenka/AFP
Aryna Sabalenka nie zagra w tegorocznym Wimbledonie z powodu kontuzji/GLYN KIRK / AFP/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem