Stefano Terrazzino od lat robi sporą karierę w naszym kraju. Dzięki "Tańcowi z gwiazdami" zyskał ogólnopolską rozpoznawalność i miłość fanów. Od jakiegoś czasu prowadzi w Warszawie włoską restaurację, a niebawem sprawdzi się też w roli jurora w "Twoja Twarz Brzmi Znajomo". Z Polską związany jest także jego brat Marco Terrazzino, który od 2021 roku gra w Lechii Gdańsk. Wcześniej był zawodnikiem Bundesligi. Prywatnie związany jest z piękną Polką o imieniu Karolina, którą poślubił w 2019 roku. Stefano Terrazzino nie kryje rozgoryczenia. To koniec Zainteresowanie piłką nożną - jak przystało na Włochów - przejawiają oczywiście wszyscy bracia Terrazzino. Niestety, w miniony weekend nie mieli oni zbyt wielkich powodów do radości. Ich reprezentacja przegrała bowiem w sobotę 0:2 ze Szwajcarią, co ostatecznie przekreśliło ich szanse na dalsze występy na Euro 2024. Tym samym nie obronią tytułu mistrza Europy z 2021 roku. W rozmowie z "Faktem" Stefano nie kryje żalu i wściekłości: "Nasza drużyna nie miała na tych mistrzostwach ducha, który zawsze pokazywała w wielkich imprezach. Tym razem go brakowało. Nie miała również bohaterów meczów, jakich zwykle do tej pory mieliśmy. Nie zdążyłem się nawet na dobre w to wkręcić, a już się skończyło. I już nie ma w turnieju obu moich drużyn. Ani polskiej, ani włoskiej" - wyznał gorzko w "Fakcie" Stefano. Następnie tancerz oficjalnie ogłosił, że to koniec i nie zamierza więcej oglądać rozgrywek na Euro 2024. "Nie będę już oglądał Euro, mimo że jestem wielkim fanem piłki nożnej. Bardzo lubię towarzyszące meczom emocje, które jednoczą ludzi. Teraz właśnie jestem we Włoszech i tym razem te emocje nie były aż bardzo odczuwalne wśród moich rodaków. Jakby przeczuwali, że nie będzie tym razem sukcesu" - dodał. Niewesoło we włoskim domu Terrazzino Potem opowiedział, jak wyglądała tego wieczora atmosfera w jego włoskim domu. "Nawet nie oglądaliśmy tego meczu do końca, bo wiedzieliśmy, że to nie jest drużyna, jaką mieliśmy w przeszłości. Były małe szanse na wygraną i to zwycięstwo Szwajcarii było zasłużone. Włosi byli po prostu byli słabsi, czasami zdarza się jakieś nieszczęście, ale w Berlinie było widać, że nie mamy drużyny. Włosi są bardzo wkręceni w piłkę nożną, ale już na dzień dobry nie było to tak odczuwalne, jak zazwyczaj. Kibice wiedzieli, że nie było za dużych szans, więc nie było też wielkich emocji" - wyznał z żalem. Następnie Stefano stwierdził, że "piłkarze muszą się liczyć z tym, że rodacy będą ich rozliczać". Nie wróży też niczego dobrego włoskiemu selekcjonerowi Luciano Spalletti. Tancerz przeczuwa, że to może być jego koniec: "Znając trochę historię, to może sam zrezygnuje? Do przegranych też trzeba mieć bardzo mocną psychikę. Możliwe, że będzie łatwiej mu oddać kadrę i zaczynać od zera, z nowym pomysłem" - dywaguje Stefano.