Mechanicy uciekają od Roberta Lambert. Tak to wygląda, a wiele osób zastanawia się, dlaczego tak się dzieje, bo Anglik nie jest złym pracodawcą. Nie wylewa swoich żali na mechaników, nie krzyczy na nich, ani nie rzuca w nich ciężkimi przedmiotami, co zdarza się w boksach innych zawodników. Najlepszy dowód to film Canal+ o karierze Nickiego Pedersena. Jego mechanicy musieli znieść bardzo wiele. Lambert oferuje ciężką pracę U Lamberta tego problemu nie ma. Jest za to coś innego. Trochę popytaliśmy i okazuje się, że mechanicy nie chcą pracować u zawodnika For Nature Solutions Apatora Toruń, bo to ciężka praca. W ostatnim czasie był u Lamberta mechanik, który wytrzymał tylko miesiąc. Lambert dużo jeździ i jest wymagający. To pierwsze oznacza, że mechanik w trakcie sezonu jest praktycznie gościem w domu. Bo jeśli jego pracodawca startuje w kilku ligach i w Grand Prix, to dla mechanika oznacza to rollercoaster. Dodatkowo angielski żużlowiec lubi solidnie potrenować i przetestować różne rozwiązania. Dla mechanika to kolejny zajęty dzień w tygodniu. Teoretycznie, gdyby tego nie było, mógłby odpocząć po ligowych wojażach. Lambert jest jednak perfekcjonistą, więc trening być musi. Nie wszyscy są tak wymagający A jeśli chodzi o wymagania, to zawodnik jest z tych, którzy lubią, jak jego motocykle lśnią, jakby miały zaraz stanąć na wystawie sklepowej. Nie ma w tym niczego złego. To dowodzi szacunku do tego, co się robi i do reklamodawców, którzy płacą niemałe pieniądze za to, żeby być widocznymi. Nie wszyscy zawodnicy są tak wymagający, jak Lambert, dlatego jeśli ktoś ma szansę sobie ulżyć, korzysta z tego. Jedna liga mniej, czy rezygnacja z treningu oznaczają nieco więcej luzu. Jest w tygodniu czas, żeby zejść z tych wysokich obrotów. Rok temu doznał pierwszej poważnej straty Rok temu od Lamberta odszedł Łukasz Jankowski, który przeniósł się do Piotra Pawlickiego. Teraz z kolei Anglika opuścił Kamil Antoniewicz, który w 2023 był głównym mechanikiem. Stracić dwóch takich fachowców w ciągu roku, to olbrzymia strata. Choć z jednego źródła słyszmy, że Lambert sam zdecydował o rozstaniu z Antoniewiczem, bo miał inną wizję teamu. Zawodnik już zresztą załatał dziurę, ale w żużlu zgrany team znaczy bardzo wiele. Jeśli zawodnik rozumie się z mechanikami bez słów, jeśli oni znają jego przyzwyczajenia i upodobania, to taka robota przebiega harmonijnie. Taki żużlowiec też czuje się przez to pewniej. Jeśli Lambert szybko złapie wspólny język z nowym teamem, to nie będzie problemów. Gorzej, gdy coś nie zagra. O zastępstwo łatwo nie będzie, bo kiedy mechanicy mają ofertę od Lamberta i innego zawodnika, to biorą tę drugą pracę. Antoniewicz przeniósł się do Madsena, gdzie stworzy team z Przemysławem Tajchertem.