Przemiana Jarosława Hampela - Ja jestem o Jarka spokojny. Jego problemy są przejściowe i wiem, że sobie z nimi poradzi. To tylko kwestia czasu, więc ma nasze pełne wsparcie - mówił na początku sezonu menedżer Motoru Lublin Jacek Ziółkowski. Wtedy bardzo często musiał odpowiadać na pytania w stylu: "co się dzieje z Hampelem?". Choć sam zachowywał spokój, to niewielu podzielało jego optymizm. Wydawało się, że 40- letni zawodnik tak dobry, jak kiedyś już nigdy nie będzie. PGE Ekstraliga zdawała się z czasem przerastać go coraz bardziej. Tymczasem minęło kilka tygodni, a Hampel przeszedł niesłychaną metamorfozę. Stał się jednym z liderów Motoru Lublin. I to nie tylko w meczach na własnym torze, gdzie z reguły radził sobie dobrze. Punktować skutecznie zaczął także na wyjazdach. W sobotę zaś zachwycił nas świetnym występem w Grudziądzu podczas 1. rundy Indywidualnych Mistrzostw Polski. Przegrał tylko z rewelacyjnym Bartoszem Zmarzlikiem. Dziś już nikt nie ma wątpliwości, że Hampel wcale nie powiedział ostatniego słowa i nie skupia się jedynie na odcinaniu kuponów na końcu swojej kariery. Niektórzy już teraz mówią, że z taką jazdą poradziłby sobie w Grand Prix. Można więc powiedzieć, że życie zaczyna się po 40-stce. Tyle lat ma właśnie żużlowiec. Co ciekawe, w takim wieku po tytuł Indywidualnego Mistrza Świata sięgał Tomasz Gollob. Po 40-stce mistrzem był też Greg Hancock. A co stoi za przemianą Hampela? Chodzi o sprzęt, który wreszcie zaczął mu pasować. Porzucił w kąt jednostki przygotowywane przez Ryszarda Kowalskiego. Decyzja trudna i ryzykowna, ale jak widać opłacalna. Obecnie skupia się na silnikach od duńskiego tunera Fleminga Graversena. W boksie zawodnika są też jeszcze inne jednostki. Mówi się o innym, tajemniczym tunerze, który też współpracuje z Hampelem. Zmarzlik odjechał konkurencji W miniony weekend odbył się jeden zaległy mecz w PGE Ekstralidze między Moje Bermudy Stalą Gorzów a ZOOleszcz GKM-em. Ten zgodnie z oczekiwaniami zakończył się pewną wygraną gospodarzy. Więcej działo się dzień później podczas wspomnianego finału IMP-u. Cuda na torze wyprawiał Bartosz Zmarzlik. Nie chcemy dzielić szat na niedźwiedziu, ale jeśli nie zdarzy się coś nieprzewidywalnego, to wicemistrz świata najpewniej bez trudów zapewni sobie drugi z rzędu tytuł Indywidualnego Mistrza Polski. W Grudziądzu był poza konkurencją dla reszty stawki. Dodatkowo najgroźniejsi rywale potracili punkty. Słabsze momenty miewali Patryk Dudek, Janusz Kołodziej, czy Maciej Janowski. Zmarzlik wykorzystał to bezwzględnie.