- To było do przewidzenia, patrząc na to, co dotychczas działo się w polskich klubach, zwłaszcza tych ekstraligowych, oraz na ogromne pieniądze otrzymywane ze spółek Skarbu Państwa. Nagle słyszymy, że te spółki wycofują się z finansowania większości klubów. Prędzej czy później wiedziałem, że do tego dojdzie. Podejrzewam, że w przyszłym roku będziemy mieli podobną sytuację. Pozostaje nam tylko obserwować, jak na mapie pozostanie tylko dziesięć ośrodków - mówi nam Jan Krzystyniak, były zawodnik. Cztery kluby na łopatkach. Powodem są finanse Miesiąc temu dowiedzieliśmy się, że Kolejarz Rawicz nie przystąpi do Krajowej Ligi Żużlowej. W poniedziałek takie same wieści napłynęły z Krakowa, gdzie ligowy żużel miał powrócić na dobre. Kilka tygodni temu Grupa Azoty niespodziewanie wycofała się ze wspierania Unii Tarnów, a w miniony piątek Enea z dnia na dzień nie przedłużyła umowy z Polonią Piła. Tak złej sytuacji dawno nie było. Klub z Piły jest bardzo zaskoczony. Zupełnie nie spodziewano się takiego zwrotu akcji. Działacze mieli ustalone warunki nowej umowy, lecz do żadnego podpisu nie doszło i nie dojdzie. Tu sytuacja nie jest na tyle dramatyczna, bo Polonia sobie poradzi. Enea gwarantowała im jednak tak długo wyczekiwaną stabilizację. Kibice wierzyli, że w Pile znów wychodzą na prostą. Przeczytał tłumaczenia Motoru. Po tych słowach nie wytrzymał W Tarnowie natomiast stracono głównego sponsora. Grupa Azoty praktycznie w pojedynkę utrzymywała tarnowski żużel. W tym roku spółka miała przekazać 3,5 miliona złotych. Działacze zbudowali drużynę marzeń, jak na warunki drugoligowe. Awans mieli mieć już w kieszeni, lecz ta okazała się być pusta. Choć klub niedawno ogłosił, że uda im się wystartować w rozgrywkach, to im bliżej inauguracji, tym jest coraz większa niepewność. - Przeczytałem artykuł, w którym lubelski Motor tłumaczył nagonkę na ich klub z powodu zawierania wysokich umów ze spółkami Skarbu Państwa. Przedstawiono to w taki sposób, jakby te pieniądze miały być przeznaczone na popularyzację sportu żużlowego. Jak można mówić o rozwoju sportu, gdy klub z PGE Ekstraligi otrzymuje kilka milionów złotych, a klub z drugiej ligi ledwo wiąże koniec z końcem? Gdzie tu jest popularyzacja? Zgadzałbym się z tym stwierdzeniem, gdyby Motor dzielił się tymi pieniędzmi z klubami z niższych lig - tłumaczy ekspert. Ten fundusz uratowałby żużel w Krakowie W ostatnim czasie w kręgach Ekstraligi Żużlowej coraz głośniejszy stał się temat utworzenia specjalnego funduszu. Miałby on wspierać kluby, które chcą wrócić do rozgrywek ligowych. W przypadku Krakowa byłby to strzał w dziesiątkę. Krzystyniak apeluje do prezesów ekstraligowych, że to od nich zależy los całej dyscypliny. - Mam nadzieję, że to, co obecnie się dzieje, wpłynie jakoś na politykę polskich władz, które podejmą działania mające na celu ratowanie tej dyscypliny. Jeśli prezesi klubów ekstraligowych nie zasiądą razem i nie znajdą jakiegoś konkretnego rozwiązania, to nie wiem, co dalej stanie się z tym sportem. To głównie od nich zależy, a nie od centrali - kończy.