Dariusz Ostafiński, Interia: Rok temu świętował pan wygraną w Grand Prix Gorzowa w samych slipach. Co będzie, jak wygra pan cały cykl? Od razu dopytam czy wie pan o tym, że Barry Briggs jechał kiedyś na motocyklu nago? Anders Thomsen, duński żużlowiec ebut.pl Stali Gorzów: Nie wiem, co zrobię. Nie zastanawiałem się nad tym. Aktualnie skupiamy się na tym, jak tego dokonać. Jeśli się uda, kibice na pewno to zapamiętają. Wymyślę coś zwariowanego. O Barrym Briggsie nie wiedziałem. Jeśli faktycznie jechał nago, to jest dla mnie legendą. Specjalny but na kontuzjowaną nogę? Thomsen tłumaczy Jak w ogóle wygląda sprawa z pańskim zdrowiem? Pana menadżer mówi: Anders jest w stu procentach zdrowy, ale w mediach pojawił się temat specjalnego buta i wkładki, która ma stabilizować nogę? O co chodzi? Jestem w stu procentach zdrowy i gotowy do sezonu. Potwierdziły to badania, które robiłem z innymi reprezentantami Danii. Wkładka nie jest związana z kontuzją. Mam ją w obu butach. Zapewnia po prostu większe bezpieczeństwo. Cały mój team jest gotowy do walki od pierwszych meczów o najwyższe cele zarówno w PGE Speedway Ekstralidze, jak i w Speedway Grand Prix. To pana leczenie trochę trwało. Co w tym czasie było najgorsze, co panu najbardziej dokuczało? Od nieszczęśliwego turnieju w Glasgow do powrotu na tor w PGE IMME w Toruniu minęły 224 dni. Nie jestem człowiekiem, który lubi siedzieć w jednym miejscu. To była długa zima. Sporo czasu spędziłem na ćwiczeniach i na siłowni. Nie mogłem się doczekać powrotu do treningu na torze. To już na szczęście za mną. Zwolnił menadżera za wielką kasę? W ogóle dużo ostatnio o panu w mediach. Nie tak dawno były prezes Stali i były członek rady nadzorczej klubu pisali na Facebooku, że dostał pan nowy, dobry kontrakt w Stali za to, że zmienił pan menadżera. Ile w tym prawdy? Kibice mnie znają. Mam duże poczucie humoru i lubię żartować, ale nie będę się odnosił do takich sensacji. Wolę skupić się na sporcie. Dołożył pan nieźle do pieca, przyznając niedawno wprost, że choć sezon 2023 jeszcze się nie zaczął, to już dostaje pan oferty na 2024. To nieco szalone. Mógłby pan rozwinąć temat? Powiedzieć coś więcej? Czy to już jest tak, ze prezesi innych klubów już teraz oferują panu miliony, żeby pana skusić? Dzisiaj najważniejsze jest dla mnie przygotowanie i dobre wejście w sezon po kontuzji. Na rozmowy dotyczące kontraktu przyjdzie jeszcze czas. To, że prezesi dzwonią, nie oznacza, że cokolwiek negocjujemy. Jak tak na pana patrzę, to ciśnie mi się na usta stwierdzenie: wariat. Oczywiście taki pozytywnie zakręcony? Taki pan właśnie jest? A może to tylko złudzenie? Cóż, nie mam wpływu na to, jak mnie odbierają ludzie. Jestem profesjonalistą. Do sportu i treningów zawsze podchodzę skoncentrowany na sto procent. Tu nie ma miejsca na żarty. Poza żużlem jestem otwartym facetem z poczuciem humoru. Może dlatego tak mnie pan odbiera? To ciche marzenie Thomsena na ten rok Jakie ma pan plany na ten rok? Myśli pan po cichu o medalu w Grand Prix? Oczywiście. Każdy zawodnik myśli o medalu Grand Prix. To marzenie z dzieciństwa każdego z nas. Moim celem w tym roku jest miejsce w najlepszej szóstce cyklu. Wszystko, co będzie ponadto, będzie mnie dodatkowo cieszyło. Jeśli się nie uda zdobyć medalu w tym sezonie, spróbujemy w kolejnych latach. A co ze Stalą Gorzów? Wasz prezes obiecał kibicom 20 spotkań. Problem w tym, że po odejściu Bartosza Zmarzlika to nie będzie takie proste. Szczerze, to pan wydaje mi się jedynym zawodnikiem, który w porównaniu do ubiegłego roku ma rezerwy i może poprawić swój wynik. Naszą największą siłą jest drużyna. Mamy świetny kontakt między sobą i postaramy się to wykorzystać w każdym meczu. Wszyscy seniorzy mogą dorzucić ważne punkty. Liczymy też na dobre występy juniorów. Mamy doświadczonego Mateusza Bartkowiaka i utalentowanego Oskara Palucha. Najważniejsze to awansować do play-off, a tam wszystko się może zdarzyć. Ile w ogóle znaczył Zmarzlik dla waszej drużyny? No i który z was może go realnie zastąpić? Bartek Zmarzlik jest trzykrotnym indywidualnym mistrzem świata. Nie jest osobą, którą można łatwo zastąpić. Tworzymy zespół. Martin, Szymon i Oskar Fajfer to bardzo dobrzy zawodnicy. Każdego z nas stać na wygrywanie biegów. W nadchodzącym sezonie musimy wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności za wynik. Na to wydał pierwszy zarobiony milion Co pan zrobił z pierwszym zarobionym milionem? Przede wszystkim należy pamiętać, że żużel jest bardzo drogim sportem. Pieniądze inwestuję w sprzęt i rozwój osobisty. To jedyna droga do spełnienia moich marzeń o medalu mistrzostw świata. A czego panu brakuje, żeby zostać mistrzem świata? Zakładam, że każdy, pan także, chce nim być. To nie jest tak, że czegoś mi brakuje lub nie. Aby zostać mistrzem świata, w jednym czasie musi zadziałać wiele czynników. Cykl Grand Prix jest długi, a tory są różne. W ubiegłym roku zabrakło przede wszystkim szczęścia, żeby powalczyć o medal, bo przytrafiła się kontuzja. Zdobyłem jednak cenne doświadczenie w rundach, w których wziąłem udział i postaram się je wykorzystać w nadchodzącym sezonie.